Dopłaty do aut elektrycznych w Polsce to jakiś żart. Propozycja ministerstwa w ogniu krytyki
Rząd pracuje nad systemem dopłat do samochodów elektrycznych. Cel szczytny, ale projekt ustawy już dostał się pod ostrzał krytyki. Głównie dlatego, że lista aut, które byłyby objęte dopłatami, jest niezwykle krótka. To w zasadzie trzy modele jednej marki, o zasięgu równie niewielkim, co rozmiary.
Maksymalna wysokość dopłaty do auta elektrycznego
W przypadku auta elektrycznego maksymalna wysokość dopłaty wyniesie 37,5 tys. zł, ale samochód nie może być droższy niż 125 tys. zł. Na dodatek z oferty będą mogły skorzystać tylko osoby fizyczne – a więc firmy dopłat nie dostaną. Co ciekawe, rząd tak dużo mówiący i elektromobilności nie ma w swojej flocie ani jednego elektrycznego samochodu.
Przez internet już przetoczyła się spora krytyka dotycząca propozycji ME. Zakwestionowano po pierwsze ograniczenie dopłat tylko do grona osób fizycznych. Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych cytowana przez Dziennik.pl jest zdania, iż taki przepis może być niekonstytucyjny. A już na pewno nie pomoże w rozwoju elektromobilności i przejściu na zieloną stronę mocy.
Druga sporna kwestia to ograniczenie ceny auta do 125 tysięcy złotych. Za te pieniądze w Polsce można kupić dziś jedynie trzy modele elektrycznego Smarta For Two, For Two Caobrio i For Four. Najmniejszy ma realny zasięg wynoszący ok. 100 km. Kosztują od 94 500 do 108 300 zł.
Tanie samochody elektryczne
W cennikach Volkswagena próżno szukać dziś modelu e UP!, który również łapał się na limit ceny (ok. 90 tys. zł). Za kilkanaście tygodni ma być jednak dostępna jego druga generacja. Na razie jest tylko elektryczny Golf, kosztujący od ok. 170 tys. zł wzwyż. W przyszłym roku na rynek wjedzie nowy model Volkswagena zwany ID.3, z ceną zaczynającą się od ok. 130 tysięcy.
Na naszym rynku nie można jeszcze kupić Opla Corsy z silnikiem elektrycznym, wiadomo jednak, że cena najtańszej wersji akurat mieści się w ministerialnym limicie – to 124 900 złotych. I to w zasadzie wszystko. Na liście dopłat nie znajdziemy więc takich aut, jak Nissan Leaf, Renault Zoe, Kia e-Niro czy jakikolwiek model Tesli. Tym bardziej, że dopłaty mają objąć tylko auta fabrycznie nowe i kupione u krajowych dilerów.
Paradoksalnie bardziej może opłacać się zakup auta zasilanego wodorem. Dopłata może wynieść 30 proc. ceny zakupu, nie więcej jednak niż 90 tys. zł, przy czym kupowany samochód nie może być droższy niż 300 tys. zł. Problem w tym, że na razie w Polsce zarejestrowane jest jedno wodorowe auto – Toyota Mirai. Na dodatek nie ma jej gdzie zatankować.