U nas reklamówki drożeją, u Niemców czeka je prohibicja. Oni chcą się pozbyć plastiku

Konrad Bagiński
Minister Środowiska Niemiec planuje wprowadzenie całkowitego zakazu używania jednorazowych toreb plastikowych. Twierdzi, że chcą tego sami obywatele. I raczej się nie myli, bo Niemcy bez żadnych zakazów sami zredukowali zużycie foliówek prawie o dwie trzecie w zaledwie 3 lata.
W Polsce od 1 września 2019 roku każda reklamówka niezależnie od grubości kosztuje min. 20 groszy plus VAT. Fot. Waldemar Kompała / Agencja Gazeta
Zakaz używania foliówek ma szansę wejść w życie już w przyszłym roku. Co ciekawe, ma on objąć nawet lekkie torby, tak zwane zrywki oraz te, które są produkowane ze źródeł odnawialnych lub ulegają szybkiej biodegradacji. To praktycznie "opcja zero".

Niemcy raczej nie będą organizować masowych protestów, bo od kilku lat dumnie walczą ze zużyciem plastiku. Są też skuteczni. W 2016 roku przeciętny Niemiec zużywał rocznie 68 toreb plastikowych, w zeszłym roku ten wskaźnik spadł do 24. Tymczasem Unia Europejska wyznaczyła cel redukcji zużycia foliówek do 40 sztuk na mieszkańca. Uwaga - na rok 2025. Niemcy już dziś są o kilka długości przed stawką.


Co ciekawe, osiągnęli to bez ogłaszania spektakularnych zakazów, oferując jedynie zachęty i motywując przedsiębiorców do rezygnacji z plastiku.

Dziennik "Bild" pisze, że naruszenie zakazu miałoby grozić potężną karą w wysokości nawet 100 tysięcy euro.

W Polsce sytuacja z foliówkami nie wygląda tak dobrze, jak u naszych zachodnich sąsiadów. Obecnie możemy wykorzystywać nawet 300 toreb z tworzyw sztucznych na mieszkańca rocznie. Od 1 września wszystkie foliówki objęto opłatą recyklingową. Dotychczasowa okazała się – delikatnie mówiąc – kapiszonem. Miały być miliardy spływające szeroką rzeką do budżetu, będą jakieś drobne.

Opłata okazała się porażką
Rząd liczył, że wpływy z opłaty recyklingowej od foliówek przyniosą budżetowi niemal 4 mld zł w pierwszym roku. Wyliczenie oparto o proste założenie – jeszcze w 2014 r. każdy Polak zużywał 466 reklamówek rocznie, co pomnożone przez liczbę mieszkańców i 20 gr od każdej torebki, dawało właśnie taką kwotę. W rzeczywistości do budżetu wpłynęła kwota zaledwie 70 mln złotych.

Teraz po prostu każda reklamówka będzie podlegała opłacie. Jedynym wyjątkiem mają być tzw. zrywki. Chodzi o bardzo lekkie torebki foliowe o grubości poniżej 15 mikrometrów. Dotyczy to tych szczególnych przypadków, w których pakowana jest w nie żywność sprzedawana luzem. W takim wypadku torebka jest traktowana jako opakowanie podstawowe, a jej użycie podyktowane jest względami higienicznymi.

Dlatego też opłacie recyklingowej podlegają torebki używane do pakowania produktów innych niż spożywcze (np. drobne śrubki, gwoździe itp.), nawet gdy ich grubość nie przekracza 15 mikrometrów.

Według szacunków resortu finansów objęcie wszystkich toreb foliowych opłatą recyklingową ma dać jeszcze w tym roku 63 mln zł do budżetu, a w 2020 r. - ponad 1,4 mld zł - pisze Bankier.pl. Ministerstwo wyliczając wpływy za 2020 rok przyjęło założenie wykorzystania 150 sztuk foliówek na jednego mieszkańca Polski.