Będziemy zamykać firmy - mówią przedsiębiorcy. To was nie zabije – ripostuje Kaczyński
Jarosław Kaczyński na spotkaniach wyborczych ostro idzie na zwarcie z biznesmenami. Na ostatnim usiłował dowodzić, że podwyżka pensji minimalnej nie zabije polskich firm i że premier Morawiecki spotyka się ze światem biznesu, znajdując zrozumienie dla wyższych pensji. Przedsiębiorcy mają na ten temat inne zdanie.
Jego zdaniem Polska musi być przestać zasobem taniej siły roboczej. Porównał nasz kraj do Rosji, która korzysta przede wszystkim ze swoich zasobów naturalnych – ropy czy gazu. Jego zdaniem Polska przez długi czas robiła podobnie, czerpiąc z zasobów taniej siły roboczej.
– A kiedy się prywatnym przedsiębiorcom (...) opłaca inwestować i tworzyć nowe rozwiązania organizacyjne i technologiczne? Wtedy, gdy praca jest droga. Wtedy, gdy jest tania, to się nie opłaca, jak jest tania, to się żyje z tego, co jest – dowodził prezes PiS.
Tymczasem zapowiedzi partii rządzącej wzbudzają strach wśród drobnych przedsiębiorców. Chodzi o wzrost płacy minimalnej do 4 tys. złotych brutto do 2023 r., obiecany przez PiS. Proponowane przez tę partię podniesienie płacy minimalnej nie spotkało się z uznaniem nawet na wschodzie Polski, gdzie pensje są najniższe. Nawet ich mieszkańcy, tradycyjnie sprzyjający PiS przyznają, że pracodawcy nie będą mieli skąd brać pieniędzy, żeby wypłacić powiększone pensje swoim pracownikom.
Kto zapłaci za wyższe pensje?
W kwestii tego, kto zasponsoruje nowy pomysł PiS, eksperci nie mają wątpliwości.
– Podwyżkę płacy minimalnej sfinansują przede wszystkim przedsiębiorcy – to głównie w nich będzie uderzać. Każda podwyżka o 100 zł minimalnej pensji brutto z kosztami po stronie pracodawcy wynosi 120 zł. Z tego 40 zł idzie do państwa w postaci podatków, a 80 zł do pracownika – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Przedsiębiorca zarabiający 200 tys. zł rocznie zamiast 16 tys. zł będzie musiał oddać w przyszłym roku do ZUS ponad trzy razy więcej, czyli ok. 55 tys.
– To jest coś niewyobrażalnego. Przedsiębiorcy będą po prostu wyć, gdy te zmiany wejdą w życie – alarmuje Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan na łamach Wyborczej.
Według statystyk GUS około 50 proc. ludzi w Polsce zarabia mniej niż 4 tys. zł brutto miesięcznie. To oni pokładają największe nadzieje w tej perspektywie.