Nowe radary drogówki sądzą, że dom porusza się z prędkością 12 km/h. Kosztowały miliony złotych
Państwowa policja kupiła mierniki prędkości, które potrafią wskazać prędkość... stojącego przy drodze domu. Gdyż według najnowszego policyjnego sprzętu, taki obiekt prędkość ma, i to wcale niebagatelną, bo 12 km/h. Jednak nie można zwalać całej winy na radary, kosztujące, nota bene, kilkanaście milionów złotych - duża doza odpowiedzialności spoczywa na policjantach, którzy nowoczesnego sprzętu zwyczajnie nie potrafią używać.
Ręczne mierniki prędkości z kamerami o nazwie TruCam miały zastąpić ułomnych poprzedników. Kosztowały kilkanaście milionów dolarów, jednak cena miała iść w parze z jakością i zniwelować problem identyfikacji mierzonego pojazdu. Rzeczywistość okazała się inna, jak informują reporterzy programu „Państwo w państwie”.
Trzeba przyznać, że dzięki nowym miernikom problem identyfikacji pojazdu został wyeliminowany. Niestety nie można powiedzieć tego samego o reszcie niedoskonałości, znanych już z poprzednich radarów. Choć mierzony obiekt musi znajdować się nie dalej niż 70 do 100 metrów, to policjanci nierzadko kontrolują prędkość pojazdu z odległości kilkuset metrów. Jednak trudno im się dziwić - mierzenie prędkości szybko poruszającego się obiektu z tak bliska jest praktycznie niemożliwe.
Co więcej, w nowym sprzęcie nie wyeliminowano tzw. efektu ślizgu. Oznacza on, że nawet minimalny ruch wiązki lasera po masce samochodu, zwłaszcza tej pokrytej lakierem metalicznym, może spowodować podniesienie wskazanej na radarze prędkości nawet o kilkadziesiąt metrów. Wada sprawia, że prędkość może mieć nawet stojący budynek czy chodnik.
Nieprzeszkoleni policjanci
Jednak niemałą część winy za błędne pomiary ponoszą również policjanci, którzy sprzętu zwyczajnie nie potrafią używać.
– Owszem, to urządzenie ustawione na statywie, obsługiwane przez osobę odpowiednio przeszkoloną będzie spełniało swoje zadanie, ale patrząc na to, jak używa tego policja, to jest zło w czystej postaci – podsumował w rozmowie z dziennikarzami Emil Rau, tropiący absurdy na polskich drogach.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, kierowcy, na których wypróbowano nierzetelne radary i niesłusznie oskarżono o przekroczenie prędkości, często nie przyjmują mandatów. Jednocześnie drogówka coraz częściej przegrywa sprawy w sądach. Wszystko przez to, że sprzęt lub jego używanie są niewiarygodne.
Według danych z 2016 roku prawie co dziesiąty kierowca, którego sprawa wylądowała w sądzie, skutecznie wybronił się przed mandatem. Eksperci przewidują, że z roku na rok takich wygranych będzie coraz więcej. Chyba że policjanci zostaną skutecznie przeszkoleni z używania sprzętu, a ten okaże się trochę bardziej miarodajny.