Cieszysz się z promocji na pierś z kurczaka za 10,99 zł? Lepiej sprawdź, co jest w środku
Kuriozalna sprawa z Lublina pokazuje, co tak naprawdę jedzą Polacy. Jeden z przedsiębiorców kupił 43 tony kurzych piersi, po czym zaczął nastrzykiwać je wodą. Był w szoku, gdy zaczęły pękać. Okazało się, że sprzedano mu już napompowane wodą filety. Sprzedawcy zostali ukarani.
Kiedy wielkopolska firma zabrała się do nastrzykiwania wodą kupionych piersi, zaczęły one pękać. Dopiero badania laboratoryjne wykazały, że były one już wcześniej napompowane, co zwiększyło ich wagę o 10 procent. Sprawa miała finał w sądzie, sprzedawca został ukarany.
Przy okazji wyszło na jaw kilka faktów. Po pierwsze – nastrzykiwanie mięsa wodą i solą jest w zasadzie standardowym procesem w firmach mięsnych. Sprzedawca trafił przed oblicze sądu nie dlatego, że nastrzykiwał mięso, ale dlatego, że okłamał kupującego. Po drugie – jeśli firma zajmująca się profesjonalnie obróbką mięsa musi przeprowadzać szczegółowe badania, by sprawdzić czemu mięso pęka, to zwykły klient w sklepie nie ma żadnej szansy zorientować się, co kupuje. I po trzecie: czy w sklepach nie powinno być napisane "kurczak nastrzykiwany wodą"?
Po co tak oszukiwać klientów?
Branża mięsna, bardzo w Polsce silna, ma spory problem ze spadającym spożyciem mięsa. Nasi rodacy i tak jedzą go mniej od innych społeczeństw Europy. O spożyciu w Stanach Zjednoczonych czy Australią lepiej nie mówić – tam sięga 100 – 120 kilo rocznie na jednego mieszkańca. U nas jest to 70-80 kilo.
Hodowcy zwierząt rzeźnych apelują więc o to, by spożycie mięsa zwiększać. Problem w tym, że stoi to w głębokiej sprzeczności do zaleceń naukowców. Niedawno Instytut Żywności i Żywienia opublikował nową piramidę żywieniową i zalecenia dotyczące zdrowego odżywiania. Jeden z punktów odnosi się do mięsa i zaleca ograniczanie jego spożywania (w szczególności chodzi o czerwone mięso i produkty przetworzone).
Według naukowców można jeść do pół kilograma mięsa tygodniowo – a więc około 25 kilogramów rocznie. A branża mięsna apeluje, by przekroczoną trzykrotnie normę przekroczyć przynajmniej raz jeszcze.