NIK ostro krytykuje warszawską giełdę. Nagrodziła GetBack mimo niepokojących sygnałów

Katarzyna Florencka
Wrocławska spółka windykacyjna GetBack otrzymała wyróżnienie od Giełdy Papierów Wartościowych zaledwie półtora miesiąca przed wybuchem afery – pomimo tego, że do zarządu giełdy już wtedy dotarły pierwsze informacje o nieprawidłowościach. Raport NIK nie pozostawił na reakcji giełdy suchej nitki.
Kontrolerzy NIK ostro skrytykowali przyznanie spółce GetBack wyróżnienia przez Giełdę Papierów Wartościowych. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Raport NIK dotyczący reakcji na aferę GetBack na Giełdzie Papierów Wartościowych to jeden z dwóch raportów, których opublikowanie zapowiadał Marian Banaś. Kontrole zostały przeprowadzone jeszcze za czasów jego poprzednika na stanowisku NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Jak spekulowano, ustalenia kontrolerów NIK nie przedstawiały w najlepszym świetle reakcji instytucji państwowych, których zadaniem jest ochrona konsumentów – co potwierdza treść raportu, do którego dotarli dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej".

Naruszono reputację giełdy
Kontrolerzy NIK zarzucili GPW m.in. "brak faktycznego nadzoru nad procesem przygotowania dla zarządu giełdy opinii w sprawie dopuszczenia obligacji publicznych i akcji GetBack do obrotu giełdowego na rynku podstawowym". A to oznacza, że ocenę tego, czy spółka może trafić na giełdę, przeprowadzono w oparciu o "częściowo błędne lub nieaktualne dane".


Co więcej, w styczniu 2018 roku GPW przyznała GetBackowi nagrodę za "optymalne wykorzystanie możliwości rynków prowadzonych przez GPW". Choć kontrolerzy NIK zaznaczyli, że wyróżnienie to nie naruszyło przepisów – to równocześnie zauważyli, że po wybuchu afery fakt jego przyznania naruszył reputację giełdy. Już przed przyznaniem nagrody kierownictwo GPW dostało bowiem sygnały o "bardzo istotnych nieprawidłowościach w działaniu GetBack".

Afera GetBack
Wrocławska spółka windykacyjna GetBack najlepsze czasy przeżywała w latach 2016-17. Firma przebijała oferty konkurencji, wykupywała od banków pakiety przeterminowanych długów za pieniądze uzyskane od klientów, którym sprzedawano obligacje. Miały przynosić zysk w wysokości 15 proc. rocznie, a klienci słyszeli, że obligacje są gwarantowane. Kupiło je ok. 9 tys. osób za kwotę ponad 2,5 mld zł.

Później na jaw wyszło, że spółka wyjątkowo hojnie wynagradzała swojego audytora, a zamiast zarabiać, straciła w 2017 roku miliard złotych. Były prezes Konrad K. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na zlecenie prokuratury i od roku przebywa w areszcie. Zarzuty w tej sprawie ma już 56 osób.

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, na początku lipca 2018 roku dług GetBack wynosił aż 3,35 miliarda zł. Z kolei wiele osób dopiero po nagłośnieniu afery przez media zorientowało się, gdzie naprawdę ulokowało swoje pieniądze.

– Części osób sugerowano, że mają do czynienia z lokatą, co więcej zapewniano, że jest to lokata gwarantowana, bezpieczniejsza niż lokaty bankowe – twierdziła w rozmowie z PAP Agnieszka Wachnicka z urzędu Rzecznika Finansowego. Szczególnie narażone na tego rodzaju wprowadzenie w błąd były osoby starsze.