PiS prowadzi politykę szastania pieniędzmi. Szefowa ZUS wyjaśnia, skąd zakład bierze na to środki

Patrycja Wszeborowska
Rząd PiS nie ustaje w wydawaniu pieniędzy, a z powodu obietnic wyborczych w tym roku spore wydatki czekają również Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Z 8,5 mld złotych na waloryzację emerytów, 12 mld złotych na wypłatę 13. emerytury a także potencjalnie kilku miliardów złotych na emerytury stażowe dla mężczyzn, którzy wypracowali 40 lat i kobiet z 35-letnim stażem, tworzy się niemała sumka. Skąd ZUS weźmie na to wszystko pieniądze?
Zrównoważone wydatki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przy polityce PiS to nie lada wyzwanie. Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Gazeta
To pytanie padło w rozmowie „Rzeczpospolitej” z Gertrudą Uścińską, szefową ZUS. Kobieta wyjaśniła, w jaki sposób mogą być finansowane tegoroczne wydatki zakładu, wliczając również te potencjalne, jak postulowane w zbliżającej się kampanii prezydenckiej emerytury stażowe.

– Emerytury stażowe musiałyby zostać uchwalone ustawą. Jak wiemy, uchwalając nowy wydatek, należy wskazać źródło jego finansowania. W projekcie planu finansowego FUS na 2020 rok uwzględniono waloryzację świadczeń. 13. emerytura jest finansowana z Funduszu Solidarnościowego – wyjaśnia prezes zakładu.


Wydatki ZUS w 2020
Jak zauważa „Rz”, Funduszu Solidarnościowego nie stać na tak duże wydatki, zaś wpływy z nowej składki od najwyższych wynagrodzeń nie pokryją w całości obiecanych emerytom 12 mld złotych. Uścińska podkreśla jednak, że wydatki na 13. emeryturę ostatecznie poniesie budżet państwa.

– Fundusz dostanie dotację z budżetu państwa. Możliwe będą też pożyczki m.in. z Funduszu Pracy i innych funduszy – przewiduje.

Wskazuje również, że dzięki wysokim wpływom składkowym ZUS wypłacił w ubiegłym roku z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych trzynastki bez zaciągania dodatkowych zobowiązań. Pod koniec grudnia doszło również do refundacji tych wydatków przez Fundusz Solidarnościowy.

Dziennik zwrócił również uwagę na rosnące wydatki FUS w perspektywie braku w budżecie państwa obiecanych przez rząd wpływów, m.in. z tytułu zniesienia limitu 30-krotności, które miało dać ZUS-owi ok. 5 mld złotych wpływu czy pełnego oskładkowania umów zleceń, które miało zasilić kasę zakładu o 3 mld złotych.

– Podstawowymi źródłami wpływów do FUS są składki na ubezpieczenia społeczne oraz dotacja z budżetu państwa. Pamiętajmy, że wpłaty z tytułu składek cały czas rosną. Zakład pobrał w 2019 roku na wszystkie fundusze, nie tylko FUS, ponad 281 mld zł, czyli o 24 mld zł (9 proc.) więcej niż rok wcześniej. W naszych finansach mamy zaplanowane wpływy wyłącznie z dopuszczalnych prawem źródeł, a więc wynikających z ustaw oraz odpowiednio zaawansowanych projektów ustaw. Uwzględniamy zatem również szacunkowe 12 mld zł wpływów z opłaty przekształceniowej, która zostanie potrącona od środków przekazanych z OFE do IKE – wskazuje prezes zakładu.

Za pół wieku wyjątkowo niskie emerytury
Choć od lat polski system ubezpieczeń społecznych zmaga się z deficytem, zaś od czasu do czasu media straszą brakiem wystarczających środków na wypłatę emerytur, na obecną chwilę eksperci nie wieszczą jego bankructwa. Jednak nie da się ukryć, że dzisiejsi młodzi nie mają co liczyć na godne emerytury w przyszłości.

Jak przewidują ekonomiści ZUS, w 2080 roku stopa zastąpienia, czyli relacja przeciętnej emerytury do średniego wynagrodzenia, spadnie do 23,1 proc. z obecnych 53,8 proc. To z kolei oznacza, że średnia emerytura, która dziś stanowi około połowę przeciętnego wynagrodzenia, za 50 lat będzie o wiele niższa.

Na państwo nie liczy również sama prezes ZUS-u, która namawia do oszczędzania na przyszłą emeryturę na własną rękę i która ujawniła, że poza ZUS-em sama oszczędza na swoje świadczenia. Podpowiada również, by nie iść na emeryturę od razu, gdy należą nam się świadczenia - im później, tym lepiej.