NIK nie zostawiła suchej nitki na państwowych instytucjach. Zawiodły w sprawie GetBack

Marcin Długosz
W sprawie GetBack instytucje państwowe zawiodły na całej linii – oceniła w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli. Zwróciła uwagę m.in. na to, że przez pierwszych pięć lat działalności GetBack Urząd Komisji Nadzoru Finansowego nie przeprowadził w spółce ani jednej kontroli.
Raport NIK wykazuje, że nadzór finansowy nad GetBackiem zupełnie nie zadziałał. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Jak ocenia w oficjalnie dzisiaj opublikowanym raporcie NIK, instytucje państwowe nie zapewniły skutecznej ochrony konsumentów przed niezgodną z prawem działalnością GetBack

– Ich działania były nieadekwatne do istoty i skali zagrożeń oraz nie w pełni rzetelne – podkreśla NIK zauważając m.in. że Urząd Komisji Nadzoru Finansowego przez pierwsze pięć lat działalności GetBack nie przeprowadził ani jednej kontroli, nie był też w stanie zidentyfikować sygnałów wskazujących na nieprawidłowości.

Aż do tej pory ponad 9 tys. osób, które nabyły obligacje GetBack nie odzyskało zainwestowanych środków. A chodzi o niebagatelną kwotę w łącznej wysokości 2,5 mld zł.


NIK zarzuca brak faktycznego nadzoru
W grudniu do treści raportu dotarli dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej". Jak wówczas podali, kontrolerzy NIK zarzucili Giełdzie Papierów Wartościowych m.in. "brak faktycznego nadzoru nad procesem przygotowania dla zarządu giełdy opinii w sprawie dopuszczenia obligacji publicznych i akcji GetBack do obrotu giełdowego na rynku podstawowym". A to oznacza, że ocenę tego, czy spółka może trafić na giełdę, przeprowadzono w oparciu o "częściowo błędne lub nieaktualne dane".

Co więcej, w styczniu 2018 roku GPW przyznała GetBackowi nagrodę za "optymalne wykorzystanie możliwości rynków prowadzonych przez GPW". Choć kontrolerzy NIK zaznaczyli, że wyróżnienie to nie naruszyło przepisów – to równocześnie zauważyli, że po wybuchu afery fakt jego przyznania naruszył reputację giełdy. Już przed przyznaniem nagrody kierownictwo GPW dostało bowiem sygnały o "bardzo istotnych nieprawidłowościach w działaniu GetBack".

Afera GetBack
Wrocławska spółka windykacyjna GetBack najlepsze czasy przeżywała w latach 2016-17. Firma przebijała oferty konkurencji, wykupywała od banków pakiety przeterminowanych długów za pieniądze uzyskane od klientów, którym sprzedawano obligacje. Miały przynosić zysk w wysokości 15 proc. rocznie, a klienci słyszeli, że obligacje są gwarantowane. Kupiło je ok. 9 tys. osób za kwotę ponad 2,5 mld zł.

Później na jaw wyszło, że spółka wyjątkowo hojnie wynagradzała swojego audytora, a zamiast zarabiać, straciła w 2017 roku miliard złotych. Były prezes Konrad K. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na zlecenie prokuratury i od roku przebywa w areszcie. Zarzuty w tej sprawie ma już 56 osób.

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, na początku lipca 2018 roku dług GetBack wynosił aż 3,35 miliarda zł. Z kolei wiele osób dopiero po nagłośnieniu afery przez media zorientowało się, gdzie naprawdę ulokowało swoje pieniądze.