Mityczna stopa bezrobocia. Jej spadki to wcale nie sukces rządu, jakby chciał Morawiecki

Izabela Wojtaś
Choć bezrobocie spada, to wcale nie jest tak, że więcej ludzi pracuje. Te dwa wskaźniki nie są ze sobą tożsame, a przyczyna spadku leży gdzie indziej. Nie ma tu mowy o wielkich politycznych dokonaniach.
Spadająca stopa bezrobocia to żaden sukces PIS-u, a pokłosie zmian demograficznych. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Spadającą stopą bezrobocia rząd reklamuje się na lewo i prawo. Premier Mateusz Morawiecki co i rusz mówi o tym, jakie to wielkie dokonanie PIS-u. Majowe 5,4 proc. zostało przedstawione jako „ogromny skok”, którego dokonał rząd.

Spadek bezrobocia oczami rządu
– Według danych GUS stopa bezrobocia w maju wyniosła 5,4 proc., w maju 2015 r. bezrobocie wynosiło 10,7 proc., dziś jest blisko o połowę niższe. To historyczny wynik, niższego nie notowaliśmy od września 1990 roku. Jeszcze w maju 2015 r. bezrobocie wynosiło 10,7 procent, dziś jest blisko o połowę niższe - to pokazuje ogromny skok, jakiego dokonaliśmy – napisał premier na Twitterze.


W grudniu było jeszcze lepiej – wg GUS stopa spadła do 5,1 proc. To jednak nie żaden sukces rządu, tylko wygodne ujęcie faktów. Ot, populizm w najczystszej postaci. Dane GUS pokazują jednoznacznie: choć bezrobocie spada, to mniej ludzi pracuje. Bo to nie aktywizacja zawodowa Polaków stoi za spadkami, a demografia.

Lekcja ekonomii
W 2019 r. liczba zarejestrowanych w urzędach pracy zmniejszyła się o 102,5 tys., w 2018 r. 0 113 tys., a w 2017 r. o 235,5 tys. Tak przedstawiona sprawa bezrobocia może się jawić jako nie lada sukces naszego rządu. W końcu spadek jest ewidentny, a to dla obywateli jasny znak, że sytuacja na rynku pracy się poprawia.

Rząd pomija jednak niewygodne fakty. Choć bezrobocie spada szybko, to pracujących też ubywa. Według danych GUS na koniec września ubiegłego roku pracowało 16,451 mln osób, czyli o 10 tys. mniej niż na koniec 2018 roku.

Nie tylko bezrobotnych jest coraz mniej
– Spadek bezrobocia nie jest tożsamy ze wzrostem zatrudnienia. W ostatnich latach więcej osób bezrobotnych się dezaktywizuje zawodowo niż znajduje zatrudnienie. Wzrost liczby zatrudnionych rzeczywiście wyhamował, ale ich liczba ciągle pozostaje stabilna – wyjaśnia w rozmowie z INNPoland.pl Rafał Trzeciak, ekonomista FOR.

Coraz więcej osób żyje po prostu z pracy innych – wg GUS dotyczy to aż 13,124 mln osób. Krytycy rządu za ten stan rzeczy winią hojnie rozdawane świadczenia społeczne. Można tu wymienić 500+, 300+, tzw. 13. emeryturę, obniżenie wieku emerytalnego i mnóstwo innych dodatków.

Nie jest jednak tak, że bierni zawodowo są tylko lenie. Do spadku bezrobocia swoją cegiełkę dokłada w największych stopniu demografia. Aż 7,375 mln niepracujących to emeryci, których z roku na rok będzie coraz więcej.

Demografia sprzyja „działaniom” rządu
– Jednym z efektów starzenia społeczeństwa jest spadek bezrobocia. Jak do tej pory w Polsce ten efekt jest bardzo niewielki, ale z czasem będzie rósł na znaczeniu. W 2018 roku ogólna stopa bezrobocia była zaledwie o 0,2 pkt. proc. niższa ze względu na starszą strukturę wieku populacji niż w roku 2000 – wyjaśnia ekspert.

Na rynek pracy wkracza po prostu mniej nowych osób, niż z niego schodzi. Coraz więcej ludzi z wyżu demograficznego wkracza w wiek emerytalny – w ciągu trzech pierwszych kw. 2019 r. swoją aktywność na rynku pracy kończyło łącznie aż 1,002 mln osób. Zwalniają oni miejsca pracy, których nie są w stanie zapełnić ludzie wchodzący na rynek, bo są to pokolenia mniej liczne, niżowe.

– Stopa bezrobocia jest aktualnie historycznie niska, więc wraz z oczekiwaniami spowolnienia gospodarczego i szybkiego wzrostu płacy minimalnej, można się spodziewać jej wzrostu w przyszłości – prognozuje ekspert.

Ogólny wniosek jest więc taki, że nominalnie niska stopa bezrobocia to tak naprawdę żadna zasługa rządu. Co więcej, powody, które stoją za jej spadkiem, powinny nas raczej martwić niż cieszyć. Podobnie jak w przypadku sprzedaży obligacji z ujemną rentownością rządzący po prostu sprytnie ujęli fakty.