„Izabelciu”, czyli jak mężczyzna „objaśnia mi świat”. Oto dlaczego faceci są dyskryminowani

Izabela Wojtaś
Droga Izabelciu, z zapartym tchem przeczytałem twoje wypociny na temat „Jest projekt ustawy zrównującej płace kobiet i mężczyzn...”. Jako, że chciałby odbierać cię jako światłą i obiektywną w postrzeganiu świata osobę...
Mężczyźni objaśniają mi, czym jest dyskryminacja... Źródło: Pixabay.com
To początek e-maila, jednego z wielu, które wpłynęły wczoraj na moją skrzynkę. Wszystko po tym, jak opublikowałam tekst o projekcie ustawy zrównującej płace kobiet i mężczyzn. Poza oczywistym hejtem, którego nie zaszczycę polemiką, pojawiło się też w tych wiadomościach kilka faktów, ale podanych w takim sosie z sofizmatów, by odebrać mi i wszystkim kobietom wiarygodność i pomniejszyć znaczenie słów.

Rebecca Solnit, pisarka i historyczka w zbiorze esejów „Mężczyźni objaśniają mi świat” opisała historię, która spotkała ją podczas przyjęcia w domu bogatego i dobrze wykształconego „dżentelmena” w Aspen.


Kiedy w trakcie wieczoru gospodarz zapytał ją, o czym ostatnio pisała, nim na dobre zaczęła odpowiadać, przerwał jej, by streścić „bardzo ważną książkę” na ten sam temat, którą Solnit powinna przeczytać. Przyjaciółka pisarki musiała kilkakrotnie powtórzyć, że to właśnie książka Solnit, zanim rozmówca przyjął to do wiadomości.

Fakt pierwszy: mężczyźni są dyskryminowani przez ustawę emerytalną
Pan Jan próbował mi objaśnić, że mężczyźni też są dyskryminowani.

Czekam na artykuł twojego autorstwa dotyczący jakże skrajnej nierówności w traktowaniu mężczyzn a dotyczącej konieczności świadczenia przez nich pracy o pięć lat dłużej niż kobiety. Szczególnie, że żyją oni średnio o osiem lat krócej niż one i jakże wielu z nich nie dożywa wieku emerytalnego.

No głupia baba, skoro pisząc o nierównościach w płacach, nie napisała o nierównościach w emeryturach, to zapewne tego nie wiedziała. Uspokajam, o tym, że wydłużony wiek emerytalny to dyskryminacja, że uwagę na to zwracał już Polsce Trybunał – wiem.

Panowie, jeśli przygotujecie projekt ustawy, który miałby tę nierówność zniwelować, to z chęcią opiszę tę sprawę. Choć raczej będę za tym, żeby to kobietom wydłużyć wiek produkcyjny, niż mężczyznom skrócić. Dlaczego? Paradoksalnie ta obniżka nie przynosi nam, tak jak się niektórym wydaje, korzyści tylko straty.

Między wysokością emerytur mężczyzn a kobiet jest głęboka przepaść
Po pierwsze, przechodząc o pięć lat wcześniej na emeryturę, krócej odkładamy składkę na koncie i krócej jest ona waloryzowana. Po drugie, z racji tego, że przy wyliczaniu emerytury jesteśmy od was młodsze, i do tego – jak nie omieszkał wspomnieć Jan – żyjemy dłużej (że też my, kobiety, mamy czelność żyć dłużej!), to liczba miesięcy, przez które dzielona jest kwota, jest większa. W końcu emeryturę oblicza się, dzieląc zgromadzony kapitał przez średnie dalsze trwanie życia, o czym chyba Jan zapomniał. Efekt? Nasze emerytury są znaczenie niższe.

Jak wynika z danych ZUS różnice między emeryturami kobiet i mężczyzn są drastyczne. Przeciętna wypłata dla mężczyzny w 2019 r. wyniosła 2 711 zł, podczas gdy dla kobiety tylko 1 681 zł. Emerytura mężczyzn była więc niemal o połowę wyższa. Ta proporcja powtarzała się także, jeśli świadczenia były odniesione do średniej płacy. Emeryt dostawał niemal 74 proc. przeciętnego wynagrodzenia, podczas gdy emerytka niespełna 50 proc.

Fakt drugi: mężczyźni są dyskryminowani, bo nie mają prawa do urlopu macierzyńskiego

Ta informacja wprowadziła mnie w pewną konsternację. Pan Sławomir w komentarzu pod tekstem napisał mi, że sensowne wydaje się przyznanie prawa do urlopu macierzyńskiego i wychowawczego także dla mężczyzn, tak by to oni mogli siedzieć w domu z dziećmi, zamiast swoich żon i partnerek.

Męskim zwyczajem „objaśnię”, że urlop tacierzyński i ojcowski już wprowadzono, i to dobrych kilka lat temu. Niestety, jedynie 2,5 proc. z tej puli jest w Polsce wykorzystywane przez ojców. Ile to jest 2,5 proc.? 5 dni. Dla porównania, średnia w Unii wynosi 10 proc. Liderami są mężczyźni w Szwecji, którzy dzielą się z mamami urlopem niemal pół na pół. Dokładnie biorą 45 proc.

Wiem, panowie w Polsce po prostu więcej zarabiają, więc to jest lepsze dla rodziny... A że przy okazji wygodniejsze... Koledzy z pracy zapytani o to, szczerze powiedzieli, że nie palą się do siedzenia z dzieckiem, bo to cholernie ciężka robota i zwariować od tego można. Myślę jednak, że faceci nie biorą urlopu tacierzyńskiego, bo boją się o pracę. W końcu co o tym pomyśli szef: Jaki tacierzyński? Pewnie nie zależy mu na pracy? W porządku, niech bierze, ale w moim zespole kariery już nie zrobi.

Skąd to wiem? My też się o to boimy, też mamy takie myśli. Co więcej, gdybyśmy „za równą pracę, miały równą płacę”, to wybór byłby zapewne prostszy – podzielilibyśmy się po połowie tak jak w Szwecji, jeden i drugi szef byłby zadowolony – bo nie byłoby nas raptem pół roku.

Panowie, wiemy, że też jesteście dyskryminowani. Walczcie o swoją równość i pozwólcie nam walczyć o swoją. Na razie część z was jest jak ten gospodarz z Aspen.