Tarcza finansowa budzi radość, ale i wątpliwości. Nie wiadomo, po co tyle czekali

Katarzyna Florencka
Tarcza finansowa, w ramach której przedsiębiorstwa będą mogły liczyć na zastrzyk finansowy bez obaw o zabójczą biurokrację, wzbudziła wśród ekspertów tak wielką ekscytację, jak jeszcze żaden program od początku kryzysu związanego z koronawirusem. Nikt jednak nie potrafi powiedzieć, dlaczego o wielkiej skali tej pomocy słyszymy tak późno.
Eksperci pozytywnie oceniają projekt tarczy finansowej PFR, przedstawiony przez Mateusza Morawieckiego. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
"Propozycje rządu dla biznesu obśmiane przez przedsiębiorców. Machanie szabelką i mało konkretów" – tak brzmiał tytuł tekstu opublikowanego na INNPoland.pl 19 marca, dzień po ogłoszeniu ogólnych założeń programu pomocowego dla przedsiębiorców. Na szczegóły przyszło nam czekać ponad tydzień. Kiedy w końcu się objawiły, 27 marca reakcje podsumowaliśmy: "Tarcza to sito? Eksperci gorzko o projekcie antykryzysowym: z 80 mld zł wsparcia zostało 38 mld zł".

Co było potem, wszyscy wiemy. Kilka dni parlamentarnego bałaganu, potknięcia we wdrażaniu, fala wypowiedzeń ostatniego dnia marca. Polscy przedsiębiorcy zorientowali się, że pozostawiono ich samych sobie i jeśli chcą przetrwać, muszą wziąć sprawy w swoje ręce.


A teraz przewińmy szybko do 9 kwietnia, dzień po ogłoszeniu "tarczy finansowej". Reakcje są skrajnie inne. Eksperci prześcigają się w wyrazach zachwytu, inicjatywę oceniają pozytywnie nawet jeśli mają do niej uwagi. Tylko w tle cały czas przewija się to uporczywe pytanie: "Nie można było tak wcześniej?".

Tarcza finansowa – co to jest?

W ramach zaprezentowanej w środę przez premiera Mateusza Morawieckiego i szefa NBP Adam Glapińskiego tzw. tarczy finansowej do firm ma wpłynąć łącznie 100 mld zł. Z tego 25 mld zł zostanie przekazane mikrofirmom, 50 mld zł – firmom małym i średnim, a pozostałe 25 mld trafi do firm największych.

Program jest częścią "tarczy antykryzysowej", a za jego realizację odpowiada Polski Fundusz Rozwoju. PFR będzie emitować obligacje, z których zysk przeznaczy na subwencje dla firm. Same obligacje finalnie będą skupowane przez Narodowy Bank Polski. Pożyczki w ramach subwencji będą udzielane na trzy lata, a firmy mogą zacząć spłatę dopiero w drugim roku. Warunki, jakie muszą spełnić przedsiębiorstwa w ramach tarczy finansowej, to utrzymanie działalności, niezwalnianie pracowników i płacenie podatków w Polsce.

Eksperci przychylni

– Tarcza finansowa PFR to program duży, szybki i możliwy do rozbudowania w przyszłości. Bez wpływu na dług publiczny wliczający się do limitu konstytucyjnego w 2020 roku. To jest bazooka i uruchamia się w czasie, kiedy polityka fiskalna to najskuteczniejsze narzędzie stymulacyjne – oceniają przedstawione rozwiązanie ekonomiści mBanku. Uważają, że choć program przede wszystkim odsuwa w czasie "widmo osiągnięcia konstytucyjnego limitu zadłużenia", to akurat w tym momencie jest to ruch logiczny. – Ograniczenia w tym czasie walki z wirusem byłyby bardzo niekorzystne. Gdy kurz opadnie MF i tak musi się zaangażować w konsolidację fiskalną – dodają.

W podobnie optymistycznym tonie wypowiada się Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan: – Program bezzwrotnych w 75 proc. dotacji dla firm na ochronę przedsiębiorstw i utrzymanie zatrudnienia może okazać się skutecznym instrumentem chroniącym naszą gospodarkę przed negatywnymi skutkami COVID-19.

– Teraz potrzebne są szczegółowe rozwiązania, które zobowiązujemy się skonsultować w ekspresowym tempie. Liczymy zwłaszcza na realne ograniczenie biurokracji i faktycznie bezproblemowy i szybki dostęp do tych środków – dodaje. Głównym zastrzeżeniem, jakie zgłasza, są "relatywnie niewielkie" środki przeznaczone na pomoc dużym firmom.

Wielki eksperyment

Z ostrożnym optymizmem podchodzi do propozycji rządu również Ignacy Morawski ze Spotdata: – Ten program uzupełnia większość słabości pierwszej Tarczy Antykryzysowej – jest odpowiednio duży (choć może trzeba będzie więcej) i zawiera proste procedury.

Zauważa przy tym, że równocześnie rząd rozpoczął wielki eksperyment, w ramach którego NBP po raz pierwszy tak szeroko angażuje się w politykę fiskalną.

– Sądzę, że nie było wyboru i działanie NBP jest uzasadnione, rozgraniczenie polityki pieniężnej i fiskalnej nie ma dziś dużego znaczenia – wszystko jest polityką fiskalną, bo wszystko polega na braniu dużego ryzyka na barki podatników. Ale pod względem instytucjonalnym wpływamy na zupełnie nowe i nieznane wody – zaznacza.

Dlaczego nie wcześniej?

To, że założenia nowej tarczy finansowej idą w dobrym kierunku, przyznaje również dr Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR.

– Co prawda z opóźnieniem, ale jednak rząd wreszcie zaczął dostrzegać problem uciekającego czasu i w założeniach tarczy finansowej deklaruje szybkie udzielanie pożyczek, a dopiero potem weryfikację, w jakim stopniu będą one umarzane – stwierdza.

Równocześnie ocenia, że "polski rząd zmarnował ostatnie tygodnie, tworząc coraz bardziej skomplikowane przepisy tzw. tarczy antykryzysowej" – z czym trudno się nie zgodzić. Co bowiem ciekawe, podstawą prawną nowej pomocy, jest właśnie... przyjęta w marcu tarcza antykryzysowa.

Potwierdził to szef PRF Paweł Borys: – Wyjaśniam, że ten program znajduje się w znowelizowanej ustawie o systemie instytucji rozwoju - art.21a - która była w marcu wraz ze specustawą przyjęta przez Sejm – wyjaśnił. W prezentacjach tarczy antykryzysowej nowe rozwiązania kryły się pod hasłem "Kapitał z PFR". Dobrze więc, że w końcu zdecydowano się zaprezentować tarczę finansową – jednak wcześniejsze odkrycie tej karty mogło uspokoić wielu Polaków.