Prywatne przedszkola walczą o przetrwanie. Wielu z nich grozi bankructwo

Katarzyna Florencka
Wiele prywatnych przedszkoli może nie przetrwać epidemii koronawirusa. Przez spadek przychodów coraz trudniej związać im koniec z końcem, a tarcza antykryzysowa nie obejmuje placówek prowadzonych przez osoby fizyczne.
Wiele prywatnych przedszkoli stoi przed wizją bankructwa z powodu koronawirusa. Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
O problemach prywatnych przedszkoli – które m.in. przez brak miejsc w państwowych placówkach stały się w dużych miastach ważnymi instytucjami przy organizacji opieki nad dziećmi – pisze Business Insider.

Trudna sytuacja przedszkoli

Miesięczny koszt stały prowadzenia prywatnej placówki waha się pomiędzy 70 tys. zł a 230 tys. zł – dokładna kwota zależy od wielkości miasta, liczby dzieci pod opieką oraz odpowiedniej do tej ostatniej liczby pracowników. Do tego, choć część placówek, z którymi rozmawiał BI, obniżyła czesne aby zatrzymać rodziców, to wszystkie przedszkola odnotowały odpływ klientów.


Co więcej, choć rządowe obostrzenia praktycznie uniemożliwiły pracę prywatnym przedszkolom, to mają małe szanse na pomoc od państwa. Z tarczy antykryzysowej mogą skorzystać jedynie przedsiębiorcy prowadzący działalność gospodarczą – a przedszkola prowadzone przez osoby fizyczne to nie działalność gospodarcza, a placówki oświatowe. Sytuację utrudnia również otrzymywanie subwencji od państwa, gdyż są one uznawane za pomoc publiczną. A i one mogą zostać zmniejszone z uwagi na kilka miesięcy przerwy w działalności.

Przypomnijmy, że działalność przedszkoli została zawieszona 25 marca. Rodzicom dzieci do 8 lat przyznano w tej sytuacji zasiłek opiekuńczy.

Decyzja rządu o fakultatywnym otwieraniu żłobków i przedszkoli od 6 maja – mimo panującej epidemii koronawirusa – wywołała spore kontrowersje. Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia stwierdziło wręcz, że to "najgorsza decyzja, jaka mogła zapaść".

Z kolei nasz siostrzany serwis mamadu.pl zauważa, że polskie żłobki i przedszkola otwierane są z rezerwą. Jedne placówki już funkcjonują, inne zaczynają dopiero za tydzień, a jeszcze inne są tylko dla tych rodziców, którzy wrócili do pracy. Okazuje się także, że nie wszyscy mogą je posłać, bo w poszczególnych jednostkach istnieje priorytet np. dla rodziców, którzy nie mogą pracować zdalnie.