Z kasą NFZ zawsze był problem. Jednak w tym roku to finansowa katastrofa

Katarzyna Florencka
W kasie Narodowego Funduszu Zdrowia może w tym roku zabraknąć nawet 8 mld zł – wynika z szacunków ekspertów. Jak oceniają, nie obejdzie się bez dotacji z budżetu państwa, jednak resort zdrowia uparcie twierdzi, że nie ma mowy o żadnej dziurze w finansach NFZ.
Eksperci oceniają, że w kasie NFZ zabraknie w tym roku kilku miliardów złotych. Na zdjęciu: prezes NFZ Adam Niedzielski. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Problem z budżetem NFZ

Pierwotnie NFZ zakładał, że jego przychody w 2020 r. wyniosą łącznie prawie 97 mld zł: ponad 8 mld zł miesięcznie.

Jak jednak podaje wtorkowa "Gazeta Wyborcza", z danych uzyskanych od NFZ przez firmę doradczą Public Policy wynika, że nawet przed epidemią, w styczniu i lutym, do kasy Funduszu wpłynęło w sumie 0,5 mld zł mniej niż zakładano.

– Według naszych szacunków w budżecie funduszu może zabraknąć nawet 8 mld zł. To oznacza finansową katastrofę – mówi Wojciech Wiśniewski, szef Public Policy. Zgadza się z nim Bolesław Piecha (PiS), wiceminister zdrowia za pierwszych rządów PiS i aktualny wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia. Ocenia on, że brakuje 6-8 mld zł.


– Nie obejdzie się bez dotacji z budżetu państwa, ale to się zdecyduje gdzieś pod koniec września – dodaje poseł.

Mimo to, Ministerstwo Zdrowia uparcie twierdzi, że mówienie "o jakiejkolwiek dziurze w budżecie NFZ jest niezgodne z prawdą". Jak tłumaczy w odpowiedzi na pytania dziennikarki "Wyborczej", nie ma zagrożenia zmniejszenia wpływów ze składek zdrowotnych, "gdyż ubytek ten jest pokrywany na bieżąco z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19".

NFZ i pandemia

Jak pisaliśmy jeszcze w marcu, epidemia koronawirusa od początku obnażyła słabość NFZ. Ogromną kulą u nogi okazał się np. przestarzały system informatyczny Funduszu.

Problemem nie jest jednak jedynie stare oprogramowanie. Okazało się, że NFZ ma również spore braki w wyposażeniu technologicznym. Większość urzędników Funduszu pracuje bowiem na komputerach stacjonarnych. I może nie byłoby z tym kłopotu, gdyby pracownicy nie musieli przez epidemię pracować z domu. Połowa z nich nie otrzymała firmowych laptopów i była zmuszona pracować na własnym sprzęcie bez dostępu do firmowej sieci.