Sami prosili, by rząd nałożył na ich branżę ograniczenia. Ten nie posłuchał głosu rozsądku

Kamil Nowicki
Branża weselna zbyt zachłysnęła się wolnością, dlatego rząd już szykuje nowe ograniczenia. Branża oberwie znów, choć od miesięcy wręcz sama domagała się, by zacząć ostrożnie, na 50 osób, zobaczyć co działa, co nie, zamiast rzucać się na główkę na głęboką wodę. W końcu "jakoś to będzie" to element polskości. Ale rząd miał gest, co odbija się czkawką wszystkim - branży, weselnikom, ministerstwu zdrowia.
Stowarzyszenie Wedding Plannerów już miesiące temu domagało się od rządu, by wesela były urządzane z mniejszym rozmachem. (zdjęcie poglądowe) Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta

Bo weselicho musi być duże?

Kilka miesięcy temu rząd, znosząc lockdown, poluzował obostrzenia dotyczące wesel. Na organizowanym wydarzeniu do tej pory mogło być maksymalnie 150 osób. Według Polskiego Stowarzyszenia Wedding Plannerów w pandemii koronawirusa odbyło się 30-35 tysięcy wesel, ogniska powstałe na imprezach ślubnych w całej skali wesel nie stanowią dużego odsetka, ale w skali potencjalnych ognisk już tak.

Organizacji wesel po wiosennym luzowaniu towarzyszyła lista formalnych wymogów zdrowotnych i obostrzeń, którą traktowano - jak w większości miejsc - jako sugestię, nikt się specjalnie nie przejmował, nikt nie kontrolował. Jakoś to przecież będzie.


Branża zbiera teraz razy. Finansowe - co oczywiste, ale też jako ta nieodpowiedzialna, przyczyniająca się do ognisk koronawirusa. Według planowanych zmian, o których pisaliśmy w INNPoland.pl dziś rano, liczba osób zostanie ograniczona zależnie od lokalizacji geograficznej, mają być obowiązkowe maski, kontrole, a nawet zakaz dla gości z grup ryzyka.

Tymczasem Stowarzyszenie Wedding Plannerów już miesiące temu wręcz domagało się od rządu, by zacząć ostrożniej, skromniej, by nie rzucać się na głęboką wodę. Chcieli dopuszczenia małych wesel do 50 osób, zobaczenia co działa, co nie, wypracowania rozwiązań i zakresów odpowiedzialności, stopniowego zwiększania limitu osób do 100 i więcej.

Ale małe wesela to domena raczej aglomeracji. Gros wyborców PiS lubuje się w weselichach, nie weselach, gdzie liczba osób w tym skromniejszym wariancie imprezy to minimum 150, co może wskazywać, dlaczego rząd nieodpowiedzialnie zamiast dozować, otworzył na oścież weselne bramy.

Stowarzyszenie w swoim liście sugeruje, że czas trwania samych wesel można skrócić do godziny 1:00 dnia następnego. W szczególności dla osób starszych, które są w grupie podwyższonego ryzyka. Wedding plannerzy nie zgadzają się, aby przed weselem przekazywać listy gości weselnych do instytucji kontrolujących. Sama branża przez pandemię straciła już 2 mld zł.

Zupełnie inny ślub

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl w tym roku organizowanie ślubu ma zupełnie inny charakter.

Młodzi stają w obliczu licznych pytań - jak zorganizować wesele, nie stworzyć ogniska koronawirusa, nie nadziać się na kontrolę sanepidu i wreszcie - gdy planowaliśmy je od dłuższego czasu - jak połączyć własny interes i potrzebę z podszeptami naszej odpowiedzialnej strony, że może lepiej je przesunąć na później.

Goście tymczasem głowią się, jak się witać po przyjeździe, czy mieć maseczkę w trakcie ceremonii, czy zachowywać bezpieczny dystans od innych biesiadników, czy tańczyć z obcymi ludźmi. Weselny savoir-vivre jeszcze nigdy nie był tak skomplikowany jak teraz.