Po szczuciu policji na LGBTQ+, świat uważa nas za dzikusów. Będzie lament, gdy odetną nam pieniądze

Leszek Sadkowski
Media światowe sporo miejsca poświęciły temu, co stało się w Warszawie w piątkowo-sobotnią noc. Bo PR-owo i wizerunkowo poszedł w świat fatalny przekaz. Dziś nic sobie nie robimy z zagranicy, aż do czasu, gdy przyjdzie rozmawiać o funduszach na rozwój. Wtedy podniesie się lament.
Poprzez ataki na mniejszości Polska traci pozytywny wizerunek, a może stracić też fundusze na rozwój Fot. Jakub Orzechowski

Media o Polsce

Rozpędzeniu piątkowego protestu w Warszawie poświęcone były depesze najważniejszych światowych agencji prasowych Reuters, AP i AFP, czy w serwisach tak znanych tytułów, jak "The New York Times" czy "The Washington Post". Obrazy z Krakowskiego Przedmieścia pojawiały się również w wielu opiniotwórczych mediach europejskich. Wnosząc po nagłówkach, jesteśmy obrzydliwym krajem, a przynajmniej w tej części, która nie rozumie normalnych zjawisk i zianiem nienawiści próbuje poczuć się składową czegoś większego.

Natemat.pl podawał przykłady: - Aresztowanie polskiej działaczki LGBT doprowadziło do starć z policją - informuje amerykańska agencja Associated Press, a za nią serwisy renomowanych dzienników "The New York Times" i "The Washington Post" oraz kanadyjski kanał informacyjny CTV News.


"Aktywiści LGBT mówią, że bronią się przed represjami ze strony rządu oraz ultrakonserwatywnych grup" – zwrócono uwagę w materiale. Doniesienia na temat Polski publikował także wydawany w Montrealu francuskojęzyczny dziennik "Le Devoir".

"Polska policja zatrzymała 48 osób po proteście osób LGBT" – donosił Reuters. "Rządząca nacjonalistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że prawa osób LGBT są częścią tego, co formacja ta nazywa inwazyjną obcą ideologią, uderzającą w polskie wartości i tradycyjną rodzinę".

Dalej w podobnym tonie wypowiadały się czołowe media austriackie, niemieckie, holenderskie, belgijskie. Świat Zachodu, do którego od dekad chcemy przynależeć, który nas zaakceptował jako może trochę nieokrzesanego jeszcze partnera, ale perspektywicznego, teraz nie umie tego pojąć. Co im się w głowach poprzewracało, co im przeszkadza, w czym jest problem?

Mińsk-Warszawa

Już w ubiegłym roku "The New York Times" pisał, że "Rządząca w Polsce partia wykorzystała kwestię praw gejów w swojej kampanii w wyborach do Unii Europejskiej w maju i do wyborów krajowych na jesieni".

Gazeta podawała, że jest to część rosnącego trendu w Europie Wschodniej i Środkowej, gdzie partie nacjonalistyczne i populistyczne coraz częściej zwracają się ku problemom kulturowym (i atakom na homoseksualistów) w celu zintegrowania swoich wyznawców.

I pokazywała przykłady Rumunii, gdzie rząd próbował bezskutecznie zmienić konstytucję zakazującą małżeństw osób tej samej płci, czy Węgier, gdzie homoseksualiści są pokazywani jako zagrożenie dla tradycyjnych rodzin.

NYT pokazywał też trend, w którym partie polityczne regionu najpierw atakowały migrantów jako zagrożenie dla kraju, a następnie inne mniejszości, które stawały się ich publicznym wrogiem.

O tym, że ta droga dla wizerunku krajów Europy Środkowej jest zła i nieprzemyślana, od dawna mówią eksperci Public Relations i twórcy potencjału marek. Bo media światowe wykorzystają każdy błąd służb, prowadzący do eskalacji konfliktu i zamieszek. W przypadku Warszawy było to zdjęcia rosłego policjanta podduszającego młodą dziewczynę.

Tak się właśnie kreuje emocje i nie jest to nic nowego, bo media emocjami żyją i je sprzedają. Wspomniana fotografia doskonale się klika czy ogląda w prasie drukowanej i sama przez siebie kreuje opinię o danym miejscu czy kraju. Czasem na wyrost i w skali nieco przerysowanej.

Podobnie, jak obrazy czy wideo z Mińska, które pokazują negatywne wydarzenia związane z nadużyciem siły przez białoruską milicję. Wszystko to sprawia, że obraz z Warszawy i Mińska może łączyć się w jedną całość i kreować opinię o Polsce, jako niebezpiecznym i nietolerancyjnym kraju, gdzie policja "bije młode dziewczyny z kolorowymi flagami".

I mamy wizerunkowy strzał w stopę, gorzej już się nie dało tego zrobić. Przeciwnicy i wrogowie Polski (są i tacy) na całym świecie otwierają szampana i biją brawa. Zrobiliśmy za nich kawał dobrej roboty.

Rujnują wizerunek

Bo tak jest to odbierane w większości przypadków przez odbiorców w Ameryce, Europie, a nawet Azji. I taki Amerykanin, Anglik czy Francuz zastanawia się po obejrzeniu zdjęć i przeczytaniu tytułów, dlaczego państwowa policja bije i zamyka protestantów należących do tej czy innej mniejszości?

Zachód kojarzy nas teraz coraz bardziej ze wschodem, a nawet dzikim wschodem, putinowską wręcz Rosją niż cywilizacyjnym zachodem, gdzie prawa mniejszościowych grup rasowych, etnicznych wyznaniowych czy różnych innych są gwarantowane przez prawo, a zrzucanie win i oskarżeń na jakąkolwiek z nich równa się kompromitacji i wykluczeniu z publicznego dialogu.

Dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych jasno mówi, że ataki na działaczy broniących praw mniejszości seksualnych totalnie rujnują wizerunek Polski na Zachodzie.

I dotyczy to nie tylko zachodnich środowisk liberalno-lewicowych, jak nam próbuje wmówić rządowa propaganda, ale także umiarkowanych konserwatystów, którzy w ogromnej większości akceptują postulaty równości małżeńskiej czy prawa do adopcji dzieci przez pary nieheteroseksualne.

- W Polsce te postulaty, które na zachodzie stały się częścią politycznego głównego nurtu, przedstawiane są jako ekstremizm. To z kolei sprawia, że wizerunek Polski na Zachodzie upodabnia się do wizerunku putinowskiej Rosji. Na szczęście w Polsce nadal istnieje silna i niezależna opozycja oraz instytucje takie jak Biuro RPO, które mogą skutecznie interweniować w takich sytuacjach - dodał Kucharczyk w wiadomo.co.

Nie idźcie tą drogą

I w efekcie mamy to, co mamy. Coraz głośniej mówi się o tym, że Unia Europejska powinna ustanowić mechanizm gwarantujący, że finansowanie Komisji Europejskiej dla państw członkowskich nie będzie nadużywane przez żaden kraj, który uporczywie łamie podstawowe normy praw podstawowych, będących podstawą członkostwa w UE.

- Komisja Europejska i inne państwa członkowskie UE powinny również rozszerzyć zakres swojej kontroli nad Polską na podstawie art. 7 - który przewiduje sankcjonowanie państw członkowskich łamiących podstawowe wartości UE - w celu uwzględnienia łamania przez Polskę zasad niedyskryminacji i tolerancji - apeluje Human Rights Watch.

- Polskie władze powinny natychmiast zaprzestać ataków na aktywistów, którzy korzystają ze swoich podstawowych praw do wolności słowa - powiedział Kyle Knight, starszy ekspert w Human Rights Watch. - Naciskając na swoich obywateli i zaprzeczając ich podstawowym prawom, rząd lekceważy zasady tolerancji i niedyskryminacji, do których zobowiązała się Polska przystępując do UE - dodał Knight.

I wydaje się, że nie trzeba będzie długo czekać na to, aż UE ograniczy środki dla Polski, co w tym akurat okresie, narastającego szybko kryzysu, może być dla naszej gospodarki bolesne, tym bardziej, że środki z tarcz antykryzysowych się kończą i nie bardzo wiadomo skąd brać kolejne pieniądze na pobudzenie gospodarki.

Straty finansowe

Dla demokracji zachodnich, a także wielu innych krajów świata (w tym również krajów wschodniej Azji) wykorzystywanie i atak na różnego rodzaju mniejszości, jakiekolwiek one by nie były, jest od dawna niedopuszczalne i zostało powszechnie potępione. Stąd tak duży rozgłos przybierają konflikty tego rodzaju niezależnie od tego gdzie się dzieją.

I trudno uwierzyć, że partie próbujące na tej bazie zbić kapitał polityczny mogą o tym nie wiedzieć. A jeśli nawet nie wiedzą to wypadałoby się w tej materii doszkolić, bo fundują danemu państwu fatalny PR i wizerunkową katastrofę, która przekłada się konkretne pieniądze.

Jak już wiemy środki europejskie mogą się od nas przez to dość mocno oddalić. Ale nie tylko to. Istnieć też może zagrożenie związane tym, że ktoś decydujący o inwestycjach czy lokowaniu kapitału poczuje się urażony i zdecyduje o wycofaniu z kraju, który takie czy inne mniejszości dyskryminuje.

Tym bardziej, że państw zachęcających do lokowania u siebie inwestycji i kapitału jest na świcie wiele. Dlaczego ma wybrać ten, który ma fatalny wizerunek i posądzany jest o łamanie praw człowieka? I po co ma się potem z tego tłumaczyć w USA, Francji czy w Niemczech?

Tomasz Kamyk, specjalista PR, ma nadzieję, że to, co się stało, nie wpłynie negatywnie na wizerunek naszego kraju, bo przeciętny mieszkaniec Niemiec, Francji, czy Portugalii nie śledzi na bieżąco wewnętrznych wydarzeń w Polsce więc z pewnością nie odnotuje także tych.

Przeciętny mieszkaniec pewnie nie, ale elity już raczej tak. I jakikolwiek negatywny przekaz dobrze nam nie robi. Bo często nie chodzi nawet o realną sytuację, ale właśnie przekaz, który poszedł w świat. W przypadku Polski był on bardzo niekorzystny, a mało kto ma czas, by wgłębiać się w sedno sprawy.

A przekaz był prosty - "Polacy są nietolerancyjni, agresywni i nieprzewidywalni więc może lepiej trzymać się od nich z daleka". Problem w tym, że długo teraz tego nie odkręcimy. Bo i co też sobie myślimy my sami oglądając ostatnie zdjęcia z Mińska i innych białoruskich miast?