Absurdalny, ale legalny sposób unikania podatku. Dowiedź fiskusowi, że... jesteś prostytutką

Grzegorz Koper
Prostytutki nie odprowadzają podatku ze swojej działalności. Czy wystarczy zadeklarować uprawianie nierządu, żeby nie musieć się martwić skarbówką? Przyjrzeliśmy się sytuacji podatkowej przedstawicielek najstarszego zawodu świata.
Prostytutki w Polsce, w przeciwieństwie do ich koleżanek zza Odry, nie są obłożone podatkiem. Fot. 123rf.com
Jak podał portal podatki.biz, egipska skarbówka ostrzy zęby na prostytutki, handlarzy bronią i sprzedawców narkotyków. Said Fouad z tamtejszego fiskusa przyznał, że osoby wykonujące nielegalną działalność, zostaną obłożone podatkiem dochodowym.

Informacja z Egiptu stała się dla nas bodźcem do przyjrzenia się kwestii podatkowej prostytutek w naszym kraju. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, że uprawianie w Polsce nierządu nie jest karalne. Prawo zakazuje czerpania korzyści z prostytucji przez osoby trzecie (sutenerstwo), nakłaniania do niej (stręczycielstwo) i ułatwiania jej uprawiania (kuplerstwo).

Skarbówka potwierdza - prostytutki bez podatku

Nierząd nie podlega podatkowi dochodowemu. Potwierdził to Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej w jednej z interpretacji podatkowych wyjaśniając, że prostytucja nie może być przedmiotem prawnie skutecznej umowy. I dodał, że związku z tym zgodnie z przepisami ustawy o PIT przychody uzyskiwane z prostytucji nie podlegają podatkowi dochodowemu od osób fizycznych.


– Tylko przychody wynikające z zachowań, które w żadnych okolicznościach nie mogą być zaakceptowane przez obowiązujący porządek prawny, zostały wyłączone przez ustawodawcę spod działania ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych – uzupełnił organ w innej interpretacji.

Gra warta świeczki

Jak pisaliśmy niespełna rok temu w INNPoland – średnio polska prostytutka w lipcu 2019 zarabiała 209,82 zł (męskie prostytutki są nieco droższe – zarabiają 209,91 zł) za godzinę. Średnia płaca za noc wynosi 2060 zł – informowała firma Sedlak&Sedlak, która przeanalizowała rynek nierządu w Polsce.

Mówimy już o wysokich kwotach, patrząc w perspektywie miesięcznej czy rocznej. Takie pieniądze na koncie bywają obiektem zainteresowania skarbówki. I mimo że nie podlegają PIT, to fiskus może spróbować położyć na nich rękę. Służy mu do tego podatek od nieujawnionych źródeł przychodów.

A ta danina to nie są przelewki, tylko bat na krnąbrnych podatników. Wynosi aż 75 proc. To znaczy, że 3/4 zarobków przedstawicieli najstarszego zawodu świata może zabrać państwo, jeśli nie wykażą oni odpowiednio, skąd wzięli swoje oszczędności.

Potrzeba dowodów

Furtka w przepisach kusi wiele osób. Wystarczyłoby oświadczyć, że środki pochodzą z nierządu, żeby cieszyć się spokojem od fiskusa. Co prawda, taka informacja wzbudziłaby konsternację u sąsiadów, ale jednak zatrzymalibyśmy pieniądze w kieszeni. W dodatku w ten sposób można zalegalizować środki pozyskane z przestępstwa. Prostytutki nie wystawiają paragonów i nie prowadzą rejestru klientów, więc nikt się nie dowie skąd naprawdę pochodzą pieniądze.

Tyle teorii. W praktyce fiskus drży przed możliwymi konsekwencjami takiej interpretacji przepisów, więc chce mieć wszystko wykazane. Nie jest do końca jasne, co skarbówka uzna za wiarygodny dowód na czerpanie środków z nierządu, lecz dzięki wspomnianym wyżej interpretacjom, możemy sprawdzić co zbierają córy Koryntu jako dowody na swoją działalność.

Pierwsza z wnioskujących o interpretację prostytutek przyznała się do gromadzenia publikowanych przez siebie ogłoszeń, korespondencji z klientami, biletów lotniczych, informacji dotyczących najmu hoteli i mieszkań oraz notatek.

Z kolei druga, pracująca w Niemczech, reklamowała się poprzez zamieszczanie anonsów na portalach usług towarzyskich, gdzie widnieją jej dane kontaktowe, numery telefonów, adres e-mail oraz zdjęcia, opis oferty, a także opinie klientów. Poza tym kobieta ogłaszała się w lokalnych gazetach i posiada potwierdzenia regularnych opłat za reklamy.

– Wnioskodawczyni posiada wiele innych dowodów ww. pracy, np. potwierdzenie zameldowań w miastach na terytorium Niemiec (w niemieckim urzędzie zameldowań, ze wskazaniem charakteru pracy), rachunki za najem mieszkań, gdzie spotykała się z klientami, karty sim z nr telefonów, paragony na zakupy w sklepach (np. środków higienicznych), rachunki za przejazdy taksówkami do klientów, rachunki za przejazdy komunikacją miejską, pociągami na terenie Niemiec, opłaty za prowadzoną księgowość oraz wiele innych – czytamy w interpretacji podatkowej.
Rozróżnienie między związkiem, a sponsoringiem było przedmiotem rozważań organów i sądu.Fot. 123rf.com

Gdzie zaczyna się związek, a kończy sponsoring

Wyżej opisane przykłady dotyczyły "tradycyjnych" prostytutek sprzedających swe ciało wielu klientom. Co w przypadku sponsoringu czyli świadczenia usług seksualnych jednemu klientowi przez długi okres? Tę kwestię poruszono w postępowaniu, które swój finał znalazło dwa lata temu w wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Sprawa dotyczyła podatniczki, która kupiła od sponsora mieszkanie ze swoich oszczędności. Kobieta tłumaczyła, że część pieniędzy otrzymała od mężczyzny, który w latach 1998-2008 płacił jej za kontakty intymne. Dodatkowo podatniczka stworzyła z nim związek w 2009 r. W toku postępowania przesłuchano matkę podatniczki i byłą żonę mężczyzny.

Kobieta nie przekonała organów podatkowych, że relacja łącząca ją z klientem to sponsoring. Fiskus z sądem I instancji zauważyli, że niezmienna przez 11 lat stawka za rzekomo świadczone usługi seksualne, zbieżność czasowa między zmianą relacji z czysto seksualnej na partnerską, a zakupem mieszkania od swego partnera, rozbieżności w zakresie wskazywanych przez nią kwot oszczędności oraz zeznania świadków, nie uprawdopodobniają, by łącząca ich relacja nosiła znamiona nierządu.

Rozwiązanie sytuacji

Nasi sąsiedzi zza Odry inaczej mierzą się z problemem prostytucji. W Niemczech nierząd jest regulowany i obłożony daniną. Może pora zastanowić się nad takim rozwiązaniem w Polsce? I tak w części prostytucja jest u nas opodatkowana. W końcu córy Koryntu narażone są na zapłacenie podatku od nieujawnionych źródeł przychodów, jeśli nie wystarczająco wyjaśnią fiskusowi swoich zarobków.

Niestety nie wiadomo, czy przeniesienie zachodnich rozwiązań na nasz grunt jest w ogóle opłacalne. Money.pl szacował w 2018 r., że prostytucja dałaby budżetowi 60 milionów złotych (przy założeniu podobnej ściągalności tego podatku co w Niemczech). Jednak próby kontroli tego rynku mogłoby go z powrotem schować do podziemia.

Poza tym wiele osób odstręcza aspekt etyczny tej sprawy. Ich zdaniem czerpanie dochodu z nierządu jest niemoralne i stawia państwo w roli sutenera. Tymczasem w Szwajcarii rząd nie udaje, że temat nie istnieje i postanowił pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa osobom parającym się nierządem.