To przerazi największych sceptyków. Lądolód topi się jak w najgorszych dla świata scenariuszach

Grzegorz Koper
Lody na obu biegunach topnieją. Gdy lód znajdujący się na lądzie spłynie do wody, to spowoduje wzrost poziomu oceanu. Tempo tego procesu przerazi nawet najtwardszych denialistów klimatycznych. Bo jak dotąd schemat topnienia przebiega w zgodzie z najgorszym zakładanym scenariuszem.
Topnienie lądolodów nierozerwalnie łączy się ze wzrostem poziomu oceanów. Fot. NASA Goddard Space Flight Center / Flickr.com / CC BY 2.0

Topnienie w rekordowym tempie

Niedawno pisaliśmy w INNPoland o rekordowym topnieniu Grenlandii. W zeszłym roku tamtejsza pokrywa lodowa skurczyła się o ponad 532 mld ton.

Innymi słowy, każdej minuty tego roku z Grenlandii ubywała tona. Tona na minutę. Żeby było jeszcze bardziej obrazowo, dodajmy, że w całym 2003 r. pokrywa lodowa skurczyła się w podobnej skali, co tylko przez lipiec 2019. To tak jakby każdej sekundy (!) dolewać do Atlantyku sześć basenów olimpijskich wody.

I to było właśnie głównym zmartwieniem Thomasa Slatera, Anny E. Hogg i Ruth Mothram, którzy opublikowali w Science Climate Change artykuł na ten temat. Najczarniejsze scenariusze zakładają, że stopniowe rozpuszczanie się Antarktydy i Grenlandii, przyczyni się do wzrostu poziomu oceanów o 40 cm do 2100 r.


Tymczasem świat własnie te najgorsze scenariusze rozgrywa.

Żeby zobrazować jakie środki trzeba będzie wydać na walkę z problemem, Sciencealert.com podaje, że wzrost poziomu mórz o metr równa się wydaniu co najmniej 70 miliardów dolarów rocznie na bariery i wszelkie inne osłony przed zalaniem.

Pod warunkiem, że w ogóle uda się odwrócić tę sytuację. Obawiają się tego Malediwy, które co jakiś czas nagłaśniają problem. Tamtejsi mieszkańcy są szczególnie zainteresowani przeciwdziałaniem wzrostowi poziomu morza, bo te państewko położone na archipelagu prawie 1200 wysp jest zwyczajnie zagrożone utonięciem.

Przyczyną globalne ocieplenie

Zbliżamy się do katastrofy, a to wynik globalnego ocieplenia. Proces ten zdaje się przyśpieszać.

Niektóre z modeli klimatycznych zaczęły nagle prognozować wzrost temperatury nawet o 5 stopni Celsjusza – podczas gdy wszystkie działania podejmowane w minionych latach (w tym porozumienie paryskie) brały pod uwagę znacznie niższe przewidywania. Nagła ich zmiana byłaby katastrofalna: oznaczałaby bowiem, że kryzys klimatyczny zdążył już zajść o wiele dalej, niż się tego spodziewaliśmy.