Branża, w której jesteśmy prawdziwym mocarstwem. Tym surowcem wypełnilibyśmy 10 piramid Cheopsa

Leszek Sadkowski
Polska jest czwartym co do wielkości producentem betonu towarowego w Europie. Produkujemy go rocznie ponad 26 mln metrów sześciennych. Tyle obrazowo wystarczyłoby, żeby wypełnić 10 piramid Cheopsa.
Epidemia spowoduje spadek produkcji betonu o prawie 6 proc. w odniesieniu do roku 2019. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta

Skala wielkości

Już same liczby pokazują skalę: 592 producentów betonu w Polsce, 1075 wytwórni i ok. 3150 specjalistycznych pojazdów, tzw. betonomieszarek. To robi wrażenie. Ale w tym roku budownictwo mierzy się z nową rzeczywistością, tak w produkcji, zatrudnieniu, jak i transporcie.

Czytaj też: To może być rewolucja. Naukowcy chcą zastąpić beton zwykłą glebą

Sam beton jest najczęściej stosowanym tworzywem z tych, które produkuje człowiek. Jego wpływ na rozwój świata był, nie da się ukryć, kolosalny. Podobnie jak związek samej jego produkcji z gospodarką, zatrudnieniem i przepływem pieniądza.


Bo standardy infrastruktury i budownictwa mieszkaniowego przekładają się na standardy życia, a co za tym idzie - w dużym oczywiście uproszczeniu, na atrakcyjność kraju czy danego województwa.

W konsekwencji także na rozwój biznesu i dalszy przepływ pieniądza, tym razem także w przestrzeni mikro. W 2019 roku oddano do użytku ok. 119 tys. mieszkań. Dodajmy, że udział budownictwa w PKB szybko rośnie: od 7 proc. w 2018 roku do ponad 10 proc. obecnie.

„Betonoza” i priorytety


Łukasz Żyła, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Producentów Betonu Towarowego w Polsce mówi, że kwestia redukcji CO2 jest kluczowa z punktu widzenia uczestników sektora. W ciągu minionych 20 lat zawartość CO2 w m3 betonu została zredukowana o ok. 60 proc. To dobry rezultat ale Żyła dodaje, że branża chce więcej i na tym się skupi.

Ale sektor kojarzony jest też często jako inicjator tzw. „zabetonowania miast”. Członkowie stowarzyszenia wskazują, że rozwiązanie leży w edukacji tych grup, które beton wykorzystują i planują jego wykorzystanie, czyli architektów, deweloperów i wykonawców.

- Nadużywane ostatnio, a krzywdzące naszą branżę pojęcie „betonozy” czy też zabetonowywania miast nie należą do „celów” branży. My staramy się dostarczyć na budowę materiał o jak najlepiej dobranych do konstrukcji parametrach. Natomiast to, jaki on przyjmie kształt, zależy od architektów, projektantów, a przede wszystkim urbanistów - twierdzi Daniel Grzegorski, prezes Stowarzyszenia.

Potrzeba czasu


Ocenia się, że branża budowlana nie odczuła wyraźnych skutków epidemii. Liczba wybudowanych mieszkań wydaje się potwierdzać teorię, że sektor ma się nieźle. Specjaliści słusznie podkreślają jednak, że ze względu na dłuższy niż w innych branżach proces realizacji projektów, skutki mogą być odczuwalne w dłuższym okresie.

- Na tym etapie możemy stwierdzić, że branża dzielnie „zniosła” skutki epidemii, kontrakty są realizowane, podejmowane są plany i inwestycje. Należy jednak podkreślić, że czas, w którym będziemy mogli obiektywnie oszacować rezultaty pandemii, jest jeszcze przed nami - dodaje Grzegorski.

Budownictwo opiera się bowiem na kontraktach długoterminowych, dlatego dopiero liczby podsumowujące dłuższe okresy będą miarodajnie w kontekście wzrostów lub spadków nakładów inwestycyjnych.

Jak wynika z prognoz opracowanych przez SPBT, epidemia spowoduje spadek produkcji betonu. Aktualna prognoza rokuje zamknięcie roku ze spadkiem prawie 6 proc. w odniesieniu do roku 2019.