Koronawirus nie będzie ostatni. Wieczna zmarzlina kryje starodawne patogeny - i właśnie się topi
Myślicie, że znacie wszystkie konsekwencje globalnego ocieplenia? Wiadomo o suszach i podniesieniu się poziomu wód. Ale mało kto mówi o mikrobach od tysięcy lat zachowanych w lodzie, które mogą być niebezpieczne dla człowieka.
Skutki globalnego ocieplenia
Klimat wciąż się ociepla. Rok w rok naukowcy alarmują o kolejnych rekordach ciepła i anomaliach pogodowych na Ziemi. Niedawno opisywaliśmy tempo topnienia lądolodów na biegunach. Jest zatrważające, w dodatku przyczynia się do podniesienia poziomu oceanów, co stanowi dodatkowe zagrożenie dla mieszkańców wielu państw.Czytaj także: To przerazi największych sceptyków. Lądolód topi się jak w najgorszych dla świata scenariuszach
Ale jeśli myślicie, że to jedyne zagrożenie, jakie na nas czyha z powodu globalnego roztopu śniegu i lodów, to się mylicie. Białe zimno skuwa rzeczy, o których boicie się nawet pomyśleć.
Od Kanady przez Alaskę aż na Syberię ciągnie się teren wiecznej zmarzliny. Przez cały rok temperatura tamtejszej ziemi jest na minusie. To właśnie dlatego można tam znaleźć dobrze zakonserwowane mamuty czy wilki.
Skoro ziemia potrafi zachować w przyzwoitym stanie nawet tak skomplikowane organizmy jak ssaki, to co jeszcze może się kryć w nieprzebytych północnych śniegach? Wiele wskazuje na to, że wraz z ociepleniem klimatu, topniejące lody mogą ujawnić niebezpieczne patogeny.
Co skrywa mróz?
O komentarz poprosiliśmy prof. dr. hab. Piotr Tryjanowskiego z Uniwersytet Przyrodniczego w Poznaniu, będącego też jednym z dwóch polskich ekspertów w Międzyrządowym Panelu ds. Zmiany Klimatu IPCC (organizacja została uhonorowana nagrodą Nobla w 2007 r.).– Tak, możliwe i to już nie są spekulacje, bo to po prostu sprawdzono. Są badania z Syberii, że ospa przetrwała w zwłokach ludzkich pokrytych śniegiem, lodem i warstwą gleby. Po stopnieniu bakterie uaktywniły się. Podobnie było kilka lat temu z wąglikiem – powiedział specjalista.
Na półwyspie Jamał w 2016 r. co najmniej kilkanaście ludzi trafiło do szpitala, a jedno dziecko zmarło w wyniku zakażenia się laseczką wąglika. W dodatku zachorowały tysiące reniferów. To była pierwsza epidemia wąglikiem od 1941 r.
Jedną z teorii wyjaśniających to niecodzienne zjawisko są skutki fali ciepła, która nawiedziła wówczas Syberię i ogrzała fragment wiecznej zmarzliny. Mogły się w niej np. zachować szczątki renifera zakażonego wąglikiem w czasie poprzedniego wybuchu choroby. Bakteria wyszła ze swoistego "uśpienia" i przeniosła się na zwierzę lub człowieka bezpośrednio czy za pośrednictwem wody i ziemi.
Podobny los może czekać też wirusy i pierwotniaki, które utknęły w "lodowym zoo" na setki tysięcy lat. Badaczom z rosyjskiego Laboratorium Kriologii Gleby udało się wyizolować kilka szczepów pierwotniaków i wirusów, swoje osiągnięcia opisali w Biodiveristy Data Journal.
Wieczna zmarzlina•123rf.com
Równie interesujące wieści przyniosła ekspedycja naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Stanowego Ohio. Badacze wybrali się do Tybetu i pobrali fragmenty rdzenia tamtejszego lodowca. W próbkach odnaleźli 33 rodzaje wirusów z czego 28 było dotychczas nieznanych nauce. Wyniki swoich badań opublikowali w bioRxiv.
Jak długo odkryte drobnoustroje mogą być niebezpieczne?
Nasz rozmówca zauważa, że to zależy od stężenia i rodzaju kontaktu z nimi. Jest różnica w prawdopodobieństwie zakażenia pomiędzy wdychaniem drogą powietrzną, a bezpośrednim kontaktem ze szczątkami organicznymi.– Są naturalne mechanizmy zabijające te wirusy i bakterie, np. promieniowanie UV pochodzące ze światła słonecznego. Często zabija je także kontakt z tlenem. Zatem niebezpieczeństwo istnieje, myślę, że może kilkutygodniowe, ale nie dramatyzowałbym, że to ważny czynnik chorobotwórczy w skali globalnej – wyjaśnia prof. Tryjanowski.
Ekspert dodaje, że jednak ostrożność powinna być wskazana, bo prawdopodobnie mamy pierwszy raz w historii naszego gatunku do czynienia z mechanizmem roztapiania się wiecznej zmarzliny i skutków tego procesu na ludzi w szerszym zakresie niż przypadki losowe.