Polexit? Nie tak prędko. Te kraje wcale nie są "niezależne" i muszą słono płacić UE

Grzegorz Koper
Bycie poza Unią nie oznacza całkowitej od niej niezależności. Niektóre kraje płacą za dostęp do wspólnego rynku. Warto o tym pamiętać, rozmawiając o ewentualnym "polexicie".
Nie tylko kraje Unii Europejskiej składają się na wspólnotowe inwestycje. Fot. Jan Rusek / Agencja Gazeta
W krajobrazie Polski i innych państw Unii natrafić można na tablice informujące, że daną inwestycję zrealizowano z pomocą funduszy europejskich. Co dociekliwsi odnajdą także inne rodzaje tablic, mówiące o dofinansowaniu projektu funduszami EOG, norweskimi lub szwajcarskimi.

Tylko dlaczego kraje nienależące do UE finansują nam infrastrukturę?

Kto jest kim?

EOG to Europejska Obszar Gospodarczy (ang. EEA). Zrzesza państwa należące do UE i EFTA. EFTA to Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu. Organizacja powstała w 1959 r. jako konkurencja dla Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (przodka dzisiejszej Unii Europejskiej). Z biegiem lat członkowie EFTA porzucali to zrzeszenie na rzecz EWG. Dziś pozostały w nim tylko cztery państwa: Liechtenstein, Norwegia, Szwajcaria i Islandia.


Jeśli obie organizacje określić mianem rywali, to zwycięsko z konkurów wyszła Unia Europejska. Jednak oba ciała utworzyły razem EOG, dzięki któremu wspólnie uczestniczą w jednolitym rynku. Żeby sytuację bardziej skomplikować - Szwajcaria choć należy do EFTA, to nie jest członkiem EOG. Jej relacje z Unią są nakreślone w odrębnych umowach.

Dlaczego państwa spoza Unii finansują nam inwestycje?

To cena jaką muszą zapłacić za dostęp do rynku wewnętrznego Unii nie będąc jej członkami. Czynią to za pomocą funduszy EOG, norweskich i szwajcarskich. Te fundusze to bezzwrotna pomoc krajów EFTA dla nowych członków UE.

Fundusze EOG są finansowane przez Norwegię, Islandię i Liechtenstein. Norweskie, jak sama nazwa wskazuje, przez Norwegię. Już pewnie sami się domyślicie, kto łożył na fundusze szwajcarskie. Żeby zobrazować o jakich rzędach wielkości mówimy, można spojrzeć na wysokość funduszy EOG i szwajcarskich.
W wielu miejscach Polski można napotkać na tablice informujące o finansowaniu z funduszy zagranicznychmat. własne

Ich III edycja na lata 2014-2021 uszczupliła budżety Liechtensteinu, Islandii i (w głównej mierze) Norwegii o 2,8 mld euro. Z czego Polsce przypadło aż 809,3 mln EUR.

Mniej przeznaczyła na nasz kraj Szwajcaria. Na 10-letnią pomoc dla Polski, Szwajcaria dała 489 mln franków. Dostając prawie połowę wszystkich środków tego programu, staliśmy się jego największym beneficjentem.

Program zakończył się w czerwcu 2017 r. W jego trakcie dofinansowano 58 dużych i ponad 1700 małych projektów, a głównymi beneficjentami wsparcia były słabiej rozwinięte regiony Polski (43 proc. funduszy przeznaczono dla województw: świętokrzyskiego, lubelskiego, podakrpackiego i małopolskiego).

Akceptacja prawa

Państwa EOG i Szwajcaria oddają Unii nie tylko pieniądze. W zamian za udział w rynku, kraje EFTA zobowiązały się do przyjmowania części unijnego prawodawstwa. W końcu przy wolnej wymianie ludzi, kapitału, towarów i usług potrzeba częściowo wspólnej legislacji i standaryzacji, by nie tworzyły się transgraniczne problemy.

Trudno oszacować ile jest unijnego prawodawstwa w krajach EFTA. Różne są sposoby liczenia, różnie się też ocenia "ważność" poszczególnych aktów prawnych. Szacunki dokonywane w przypadku Norwegii wahają się od kilku do kilkudziesięciu proc. unijnego prawa przyjmowanego przez kraj fiordów.

Czy opłaca się być poza Unią?

Zakres przyjmowania prawa wraz z finansowaniem dopłat na biedniejsze kraje UE były podawane jako ważny argument przy brexicie. Stosowały go obie strony sporu. Przytaczając liczby odpowiednie do narracji, politycy udowodniali, że pozycja Norwegii poza Unią jest lepsza lub gorsza od członków UE.

Zwolennicy pozostania w organizacji wskazywali, że kraj fiordów i tak płaci miliardy euro będąc poza Unią, a jednocześnie nie ma praktycznie żadnej mocy decyzyjnej w zjednoczonej europie. Ponadto mówili, że część brukselskiej legislacji i tak jest implementowana przez norweski parlament.

Jednocześnie przeciwnicy argumentowali, że opłaty wnoszone przez Norwegię nie są tak duże, a unijne prawo jest przyjmowane tylko w 9 proc. Ten argument spotkał się z krytyką odnośnie sposobu liczenia. Niestety nikomu do tej pory nie udało się jednoznacznie rozwiązać tego problemu.

Z tego płynie nauka dla Polaków. Warto pamiętać przy każdej dyskusji dotyczącej przyszłości naszej ojczyzny, jej roli w UE lub potencjalnego "polexitu", że pozostawanie poza oficjalnymi strukturami tej organizacji wcale nie wyklucza zupełnego odcięcia się od jej wpływów. Państwa chcące partycypować we wspólnym rynku i tak muszą za to zapłacić: finansowo i legislacyjnie.