Podwyżka płacy minimalnej boleśnie uderzy w nas wszystkich. "To igranie z ogniem"
Rząd zdecydował, że od 2021 r. Polacy będą zarabiać co najmniej 2,8 tys. zł, zaś minimalna stawka godzinowa wyniesie 18,3 zł. Eksperci nie pozostawiają jednak na tej decyzji suchej nitki. Według nich, podniesienie minimalnego wynagrodzenia w aktualnej sytuacji to "igranie z ogniem".
Czytaj także: Gospodarka "jakby jutra miało nie być". Takie będą konsekwencje PiS-owego populizmu
– Przecież w 2020 roku będziemy mieli głęboką recesję, a wzrost w 2021 roku to efekt odbicia od dna, a nie dobrej sytuacji firm, czy powrotu rynku pracy do normalności. Nawet jeżeli recesja będzie płytsza, to kryzys będzie trwał też w przyszłym roku, a PKB nie przebije poziomu sprzed kryzysu – tłumaczy ekspert.
Perspektywa stolicy
Według Sławomira Dudka, wzrost płacy minimalnej w aktualnej sytuacji sprawia, że zagrożone są miejsca pracy przede wszystkim w małych firmach spoza Warszawy – tymczasem decydenci patrzą na rynek pracy z perspektywy stolicy.– Ponadto kryzys najmocniej uderzył w usługi, gdzie płaca minimalna jest częściej spotykana. W tych branżach nie widać jeszcze silnego odbicia jak w przemyśle – dodaje ekspert.
Choć jednak rząd hojną ręką rozdaje pieniądze przedsiębiorców, nie jest już do tego tak skłonny kiedy to on jest pracodawcą. Zaledwie wczoraj pisaliśmy o problemie, z którym mierzą się pracownicy skarbówki. W 2021 r. mogą nie otrzymać premii, która dla wielu z nich wynosi kilkaset zł na kwartał. Zamrożony ma też być jakikolwiek wzrost wynagrodzeń.
Sytuacja pracowników skarbówki wpisuje się w narrację władzy z ostatnich miesiący. W połowie sierpnia informowaliśmy, że planowane cięcia mogą dotknąć nawet co piątego urzędnika. A w ramach oszczędności rząd zaproponował również zamrożenie płac dla budżetówki w 2021 r.
Czytaj także: Myślisz, że skutki wzrostu płacy minimalnej nie mają na ciebie wpływu? Rozczarujesz się