Premier chwali się wydatkami na służbę zdrowia. Sprawdzamy, czy naprawdę jest tak pięknie, jak mówi

Grzegorz Koper
Media codziennie alarmują o problemach, z którymi w trakcie pandemii mierzą się lekarze oraz pielęgniarki. Tymczasem premier Mateusz Morawiecki, odpierając zarzuty opozycji o nieprzygotowaniu polskiej służby zdrowia do odparcia drugiej fali zakażeń, pochwalił się w Sejmie, o ile zwiększono nakłady na zdrowie Polaków w ostatnich pięciu latach rządów PiS. Sprawdziliśmy to i - zgadnijcie co - jego słowa nijak mają się do rzeczywistości.
Premier mówił o zwiększeniu wydatków na służbę zdrowia w latach 2015-20. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Wydatki na służbę zdrowia za czasów PiS

Premier Mateusz Morawiecki podczas swojego ostatniego sejmowego wystąpienia pochwalił się, że jego rząd "odbudował służbę zdrowia". Jakie ma na to dowody? Zdaniem polskiego premiera najlepiej obrazują to wydatki przeznaczone na ten cel.

Dzisiaj, jak wskazywał Morawiecki, jest to prawie 110 mld. Tymczasem za rządów poprzedniej ekipy w 2015 r. było to jedynie marne 77 mld zł. Czytaj także: Budka wypunktował błędy PiS w walce z covid-19. Morawiecki odpowiedział nagraniem

Ekonomiści punktują premiera

Wypowiedź premiera poniosła się szerokim echem. Wzbudziła zainteresowanie - czy wręcz nawet wątpliwości - wielu internautów. Zwrócił na nią uwagę również dr Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji Obywatelskiego Rozwoju.


– Wartości nominalne robią wrażenie, ale więcej mówi relacja wydatków na zdrowie do PKB – zauważa przytomnie ekspert.

Jak wylicza, w 2015 r. ten stosunek wynosił 4,3 proc., natomiast teraz to 4,8 proc. Przy czym tegoroczny wzrost wynika z tego, że PKB się skurczyło. W innym przypadku relacja PKB do wydatków na ochronę zdrowia stanowiłby 4,5 proc., więc odnotowany wzrost wyniósłby ledwie... 0,2 proc. Przechwałki premiera nie spotkały się również z przychylnością internautów. Inni użytkownicy Twittera i Facebooka zamieścili wiele krytykujących wpisów pod postami kancelarii.

Wytykają m.in. rządowi, że zwiększenie wydatków nie jest przecież zasługą rządzących, ale wszystkich płacących składki i podatki obywateli. Bowiem to oni finansują służbę zdrowia. Natomiast same nakłady na nią wzrosły m.in. z powodu wzrostu wysokości składek na nią przeznaczonych.

– Panie Morawiecki, ile z tych pieniędzy zostało wypłaconych przez Polaków w ramach składki zdrowotnej z umów o pracę, a ile dołożył rząd w ramach funduszy z innych podatków? – pyta jeden z użytkowników.

Pytanie jest zasadne, bo na ubezpieczenie zdrowotne przeznaczana jest składka w wysokości 9 proc. podstawy wymiaru. Dla przedsiębiorców podstawą wymiaru będzie płaca minimalna albo przeciętne wynagrodzenie, z kolei pracownicy liczą ją w zależności od swojej pensji. W związku z tym wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa i wzrostem pensji, rosną składki, które obywatele płacą na ochronę zdrowia.

Otwarte pozostaje pytanie, ile we wzroście wynagrodzeń jest zasługi rządu, a ile wpływu światowej koniunktury i mrówczej pracy samych Polaków.

A kolejki do lekarzy i zadłużenie szpitali rosły

Wpis kancelarii na Twitterze skomentowała też Alicja Defratyka z portalu ciekaweliczby.pl. Odniosła się do określenia "odbudowaliśmy", użytego przez premiera w kontekście ochrony zdrowia. Zwróciła uwagę, że średni czas oczekiwania na wizytę do lekarza specjalisty między październikiem/listopadem w 2015 r. a grudniem 2018 r. i styczniem 2019 r. wydłużył się... o 1,6 miesiąca. Wspomnina także o tekście na portalu ciekaweliczby.pl, który wskazuje na wzrost zadłużenia szpitali między II kwartałem 2015 a 2020 r. o prawie 3,9 mld zł (3 897,5 mln zł). Przy czym najwyższy odnotowano w I kwartale tego roku – 15 308 mln zł.

Czytaj także: Rekordowe kolejki do świadczeń medycznych. Najdłuższe do ortopedycznych - prawie 2 lata