Cofnięcie postojowego za udział w protestach? Prawnik wskazuje, kiedy jest to możliwe

Krzysztof Sobiepan
Czy rząd rzeczywiście może zabrać pomoc z tarczy antykryzysowej przedsiębiorcom, którzy śmieli protestować m.in. podczas Strajku Kobiet? Choć większość osób nie ma raczej czego się obawiać, to sprawa jest zawiła. Władza jak zwykle postawiła bowiem na szeroko napisane przepisy i trudno je jednoznacznie interpretować – tłumaczy prawnik.
Na protestach trudno o zachowanie epidemicznych nakazów i zakazów. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta

Finansowa kara dla protestujących?

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, po publikacji zapisów najnowszej tarczy antykryzysowej na przedsiębiorców padł blady strach. Jeden z artykułów wydaje się bowiem godzić w ich prawo do protestów.

Chodzi tutaj o art. 22 tarczy antykryzysowej 6.0, według którego "naruszenie przez przedsiębiorcę ograniczeń, nakazów i zakazów w zakresie prowadzonej działalności gospodarczej ustanowionych w związku z wystąpieniem stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii (...) stanowi podstawę odmowy udzielenia pomocy publicznej, w szczególności wsparcia finansowego".


Powstała obawa, że protestujący na ulicach przedsiębiorcy, m.in. osoby samozatrudnione, mogą się pożegnać ze świadczeniem postojowym czy zwolnieniem ze składek ZUS. Tłumne wyjście na ulicę w ramach Strajku Kobiet, czy Strajku Przedsiębiorców oznacza bowiem złamanie zakazu zgromadzeń. Obecnie w jednym miejscu przebywać może maksymalnie 5 osób. O zdanie zapytaliśmy eksperta.

Prawnik o karach dla protestujących przedsiębiorców

– Przepis jasno wskazuje, że swoim zakresem obejmuje sytuacje związane z naruszeniem reżimu sanitarnego w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Tym samym nie należy łączyć go z sytuacjami, w których właściciel firmy lub jej pracownicy uczestniczą, jako osoby prywatne, w protestach. To samo dotyczy osób samozatrudnionych – tłumaczy nam Wojciech Stawnicki, prawnik SMM Legal.

Specjalista ma jednak wątpliwości w jednym z przypadków. Chodzi tu o pracodawców, którzy chcieli ułatwić protestowanie zatrudnionym osobom.

– Z tej perspektywy problematyczne wydaje się być działanie podjęte przez niektórych przedsiębiorców w ramach przyłączenia się do inicjatywy Strajku kobiet, poprzez udzielenie dnia wolnego w ramach akcji „Nie idziemy do roboty”, która miała miejsce 28 października – wskazuje Stawnicki.

Tu także nie ma jednak większych powodów do obaw. Protest w formie nieprzyjścia do pracy sam z siebie nie łamie bowiem obostrzeń sanitarnych. Wyjście tego dnia na marsz jest zaś już decyzją osób prywatnych.

Nieostry zaczyna być już jednak aspekt promocji Strajku Kobiet w internecie. Różne firmy poparły bowiem protesty wpisami i wiadomościami na Twitterze, Facebooku i w innych mediach społecznościowych. Prowadzenie tych kont może zaś być rozumiane jako część działalności gospodarczej przedsiębiorstw.

– Wydaje się, że także w tym przypadku sankcja płynąca z tego przepisu nie znajdzie zastosowania. Tego typu działanie odnosi się do wsparcia inicjatywy jako całości, nie zaś poszczególnych form protestów – w tym tych sprzecznych z obowiązującym reżimem sanitarnym, jak zgromadzenia pomimo zakazu – uspokaja nasz rozmówca.

Czytaj także: Nasz rząd płakał, jak uchwalał. Oto 3 top absurdy w koronawirusowych obostrzeniach

Tarcza antykryzysowa 6.0 to kolejny bubel prawny?

W ostatnim czasie rząd uchwala wiele przepisów bez dłuższego przemyślenia ich konsekwencji. W pandemii stało się tak już wiele razy, a ostatnio przy zamknięciu cmentarzy. Zapytaliśmy więc też o opinię o zasadności art. 22 tarczy antykryzysowej 6.0.

– Wydaje się, że stanowi on reakcję na próby obchodzenia ustanowionych obostrzeń, m.in. zakaz prowadzenia działalności siłowni. Nie mniej konstrukcja przepisu jest niezwykle szeroka, a sankcja z niego płynąca – bardzo dotkliwa. Nie jest też jasne, czy odnosi się on do pomocy już udzielonej w przeszłości, czy ma zastosowanie jedynie na przyszłość – wskazał prawnik SMM Legal.

Zdaniem eksperta obecne przesłanki wskazują, że raczej nie będzie on stosowany dla już udzielonej pomocy. Kolejną wątpliwością jest jednak bardzo szerokie pole manewru oddane organom kontroli. Dzięki temu mogą dość płynnie stwierdzić, że jeden przedsiębiorca już złamał przepis, a inny w podobnej sytuacji jeszcze tego nie zrobił.

– Z tego powodu wydaje się, że przepis ten ma za zadanie służyć przede wszystkim jako straszak. Ustawodawca powinien jednak sprecyzować przepis w ten sposób, aby objąć jego zastosowaniem tylko ciężkie przypadki naruszenia przepisów – podsumowuje nasz rozmówca.

Czytaj także: “Piętrowy absurd”. Przepis o maseczkach w samochodzie to przykład totalnej niekompetencji