Górale mają dość i zapowiadają otwarcie biznesów. Padł konkretny termin

Grzegorz Koper
Przedłużające się obostrzenia są szczególnie dotkliwe dla właścicieli górskich miejscowości. Zima jest dla nich czasem zarobku, więc z dnia na dzień tracą możliwości odrobienia dotychczasowych strat. Teraz zapowiadają sprzeciw.
Pandemia wykańcza podhalańskich przedsiębiorców. Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta

Góralskie Veto

Podhalańscy przedsiębiorcy mają dość obostrzeń. Money.pl podaje za PAP, że tamtejsi właściciele zamkniętych biznesów zamierzają otworzyć swoje działalności po 17 stycznia, niezależnie od wprowadzanych restrykcji.

– Jest to ostatni moment, żebyśmy mogli tej polityce rządu, która nas po prostu wykończy, powiedzieć veto. To nieprzypadkowa analogia do liberum veto. W Rzeczpospolitej Szlacheckiej chodziło o powstrzymanie tworzenia złego prawa, a my teraz też znaleźliśmy się w analogicznej sytuacji – mówi cytowany przez portal Sebastian Pitoń, inicjator Góralskiego Veto.


Dodał, że przedsiębiorcy konsultują swoje ruchy z prawnikami, dzięki czemu będą mogli bezpiecznie działać. Przedsiębiorcy nie mają wyjścia i zostali zmuszeni przez pandemię do takich kroków. Liczy, że akcja nabierze ogólnopolskiego charakteru.

– Efektem synergii uda się uruchomić lawinę nie do zatrzymania, ponieważ rząd nie ma narzędzi terroru. Urzędnicy, policjanci jadą na tym samym wózku co my i zdają sobie sprawę, że podcinają gałąź, na której wszyscy siedzimy – serwis cytuje pomysłodawcę akcji.

Podhale traci szansę na zarobek

Na początku grudnia opisywaliśmy apel włodarzy górskich miejscowości. Samorządowcy z południa Polski skupieni w Porozumieniu Gmin Górskich wystosowali do rządu petycję, prosząc o zmianę decyzję ws. ferii i obostrzeń w sezonie zimowym.

Podczas spotkania w Bukowinie Tatrzańskiej wskazywali ponadto, że górskie miejscowości turystyczne mogą stracić nawet 10 miliardów złotych i nie mają szans na dywersyfikację działalności.

Czytaj także: "Rozkładam ręce, nie dodrukuję pieniędzy jak w Warszawie!". Burmistrz Szczyrku o dramacie górali

Podhale żyje z zimowej turystyki. Teraz mieszkańcy czują się pozostawieni samym sobie.
– Gdy na wszystkich świętych zamknęli cmentarze, to wszyscy głosili, żeby kupować chryzantemy. A nami się nikt nie przejmuje. Otrzymujemy jakieś dotacje, ale co to jest w skali wszystkich kosztów utrzymania obiektów! – mówiła nam właścicielka jednego z tatrzańskich pensjonatów.

Czytaj także: Górale grzmią, że to hańba dla rządu. Kwarantanna przelewa czarę goryczy w bastionie PiS