Sfinks zadłużony po uszy. Polskie imperium gastronomiczne na granicy wymarcia

Krzysztof Sobiepan
Tytan polskiej gastronomii jest bardzo blisko padnięcia na kolana. Chodzi o firmę Sfinks, która ma pod sobą blisko 150 lokali gastronomicznych z sieci Sphinx, Chłopskie Jadło, Wook, puby Piwiarnia Warki, a także lokale Meta Seta Galareta.
Wiele restauracji Sphinx nie przetrzyma pandemii Covid-19. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Sfinks Polska ma duże problemy finansowe

Jak pisze Newsweek.pl, straty Sfinksa rosną w zawrotnym tempie, a zadłużenie jest już kilkakrotnie większe od wartości rynkowej przedsiębiorstwa. Nie wydaje się, by jakikolwiek bank przyznał firmie nowe kredyty, a resztki gotówki są obecnie spalane na utrzymanie zamkniętych w epidemii Covid-19 lokali, m.in. słynnego warszawskiego pubu "Bolek" na Polach Mokotowskich

Serwis ocenia, że największa prawdziwie polska sieć gastronomiczna i lider segmentu tzw. casual dining może liczyć tylko na litość swoich wierzycieli. Szanse na uratowanie budowanego od 25 lat biznesu przed bankructwem nie są jednak zbyt wielkie.

Prezes Sfinksa o zamknięciu restauracji: rząd niewiele wie o gastronomii

Sytuacja branży gastronomicznej staje się coraz bardziej dramatyczna, po tym jak restauracje zamknięto do odwołania. Obecnie wiele z nich posuwa się nawet do otwarcia wbrew epidemicznym zakazom rządu. O złym podejściu PiS do gastronomii prezes Sfinksa Sylwester Cacek mówił jednak w INNPoland.pl jeszcze w zeszłym roku.


Przypominał on m.in., że zarobki z dowozów to szacunkowo jedynie kilkanaście procent całkowitych obrotów lokalu gastronomicznego. – Ostatnie zamknięcie pozbawiło nas ponad 80 proc. przychodów. Podstawą naszej działalności są przychody ze sprzedaży na sali – wspominał prezes Sfinks Polska na naszych łamach.

– Kolejne, coraz głębsze obostrzenia nakładane na nas wcześniej naznaczyły branżę jako niebezpieczną, chociaż nie było na to żadnych dowodów. Zadziałały jak straszak – żalił się prezes.

Wskazał też, że ratunkiem dla gastronomii byłoby strategiczne i długoterminowe wspieranie płynnościowe. Oczywiście z założeniem zwrotu uzyskanej pomocy.

– Nawet jak obniżymy czynsze, to pewne koszty zmienne, jak energia, śmieci wywóz, podatek od nieruchomości, będą gastronomię dalej mocno dociążać i po przetrwaniu lockdownu po kilku miesiącach wrócą problemy. Problemy szybko przerodzą się zaś w upadłości restauracji – wskazał.

Firma Sfinks Polska zapowiedziała, że po lockdownie na stałe zamknie część swoich restauracji, a pracę straci cała ich załoga.

Czytaj także: Restauracje padną zanim odczują pomoc. Prezes Sfinksa: Rząd nadal niewiele wie o gastronomii