Pensje po 34 tys. złotych. Tak wygląda eldorado w spółdzielniach

Krzysztof Sobiepan
Po dziewięciu latach od zapowiedzi prawnych zmian w działalności spółdzielni mieszkaniowych reform jak nie było, tak nie ma. Prezesi nadal potrafią sprawować funkcję przez dziesięciolecia, a niektórzy mogą pochwalić się absurdalnie wysokimi pensjami. Rekordzista z Częstochowy co miesiąc otrzymuje 34,5 tys. zł brutto.
Pensje w spółdzielni bywają bardzo wysokie, a praca nie należy do wykańczających. Fot. Łukasz Nowaczyk / Agencja Gazeta
Prezes Pionkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i radny miejski Piotr Nowak w 2019 r. zarobił w spółdzielni ponad 182 tys. zł brutto, czyli ponad 15 tys. zł miesięcznie – pisze "Gazeta Wyborcza". Jak wskazuje dziennik, zdarzają się jednak dużo lepsi od niego.

Prezes Legnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej oraz tamtejszy radny Jan Szynalski za działalność zawodową otrzymał w 2019 r. blisko 223 tys. zł. W przeliczeniu to pensja wynosząca 18,5 tys. brutto.

Absolutnym rekordzistą jest zaś prezes spółdzielni mieszkaniowej Nasza Praca w Częstochowie. Zainkasował on zawrotne 223 tys. zł za 2019 r., czyli porażające 34,5 tys. zł brutto każdego miesiąca. Od 2015 r. roczne wynagrodzenie na jego stanowisku jakimś trafem wzrosło o drobne 80 tys. zł.


Wysokie zarobki są jedną z bardziej bulwersujących kwestii, ale sprawa jest jeszcze gorsza. Nie od dziś wiadomo bowiem, że spółdzielnie mieszkaniowe, których w Polsce jest ponad 3,5 tys., bywają zarządzane niczym dworskie monarchie. Stanowisko prezesa potrafi być piastowane przez jedną osobę przez bardzo długi czas.

O czasie kadencji lub jej limitach nikt nie słyszał, za to usadowieni na wygodnych stołkach prezesi otaczają się niezmienną od lat i zaufaną "świtą".

Zmiany w prawie zapowiedziano jeszcze w odległym 2012 roku. Zachęcająco brzmiały wtedy zapewnienia o wprowadzeniu kadencji prezesów i wyborów na to stanowisko przeprowadzanych wśród mieszkańców.

Spółdzielnie mieszkaniowe w pandemii Covid-19

W ubiegłym roku w INNPoland.pl zwracaliśmy uwagę na sytuacje spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych w pandemii Covid-19.

Przedstawiciele uważali, że bez pomocy od państwa będą zmuszeni dalej podnosić czynsz mieszkańców. Wskazywali, że władza powinna prawnie zapewnić im zwolnienia podatkowe, umorzenia kredytów czy pokrycie kosztów dezynfekcji nieruchomości.

Już w styczniu 2020 r. czynsze poszły w górę o dobrych kilka procent. Powodem była podwyżka płacy minimalnej, która pociąga za sobą wzrost nie tylko najniższej pensji, lecz także kosztów utrzymania nieruchomości.

We wrześniu ubiegłego roku rząd zdecydował zaś o kolejnej podwyżce minimalnego wynagrodzenia – do 2,8 tys. zł brutto lub 18,3 zł za godzinę. Zmiana weszła w życie z początkiem 2021 r. i oznaczać może dalsze podwyżki w rozliczeniach ze spółdzielniami.

Czytaj także: Spółdzielnie mieszkaniowe ostrzegają. Przez pandemię będą podwyżki czynszów