PiS sam sobie strzelił w kolano. Nie przepchnie już żadnego podatku dla przedsiębiorców

Katarzyna Florencka
Od teraz PiS będzie miał problem z uchwaleniem jakichkolwiek przepisów uderzających w przedsiębiorców – zapowiadają członkowie Porozumienia. Bunt ugrupowania Jarosława Gowina oznacza, że pod znakiem zapytania stanie m.in. próba oskładkowania umów zlecenia.
Porozumienie Jarosława Gowina zapowiada blokadę projektów PiS wymierzonych w przedsiębiorców. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Ceną, którą PiS może zapłacić za rozgrywający się od tygodnia konflikt wokół przywództwa w Porozumieniu, może się okazać niezwykle wysoka. Posłowie Porozumienia zapowiadają już nie tylko blokadę podatku od mediów – ale każdej daniny wymierzonej w przedsiębiorców.

Gowin zablokuje oskładkowanie zleceń

Jak pisze piątkowa "Gazeta Wyborcza", członkowie Porozumienia nie kryją się już specjalnie z planami mocnego przyblokowania planów rządu. A chodzi o takie rzeczy jak oskładkowanie umów cywilnoprawnych, wyższe kary dla przedsiębiorców czy zapowiedziane właśnie podwyższenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców.


Premier Mateusz Morawiecki mocno liczy na wpływy do budżetu z tych projektów – jednak w Porozumieniu coraz głośniej mówi się o potrzebie odróżnienia się od PiS. Blokowanie projektów uderzających w biznes byłoby jak znalazł dla partii, która do wyborów szła z postulatami wsparcia przedsiębiorców.

Bunt Gowina

Przypomnijmy, że już raz Jarosław Gowin z powodzeniem zbuntował się przeciw forsowanemu przez PiS projektowi ustawy, która mocno uderzyłaby w przedsiębiorców. Mowa o zniesieniu limitu 30-krotności składek ZUS. Jesienią 2019 r., kiedy dyskusja o 30-krotności odbiła się szerokim echem w całej Polsce, Gowin określił ten projekt jako "szkodliwy z punktu widzenia cywilizacyjnego rozwoju i zamożności Polski" i groził dymisją w razie jego uchwalenia.

Zniesienie limitu 30-krotności byłoby dla rządu łatwym sposobem na zwiększenie budżetu państwa o kilka miliardów złotych – równocześnie jednak obniżyłoby pensje ok. 400 tys. osób, które w naszym kraju korzystają z tego rozwiązania.

W zamyśle ograniczenie limitu składek ma stanowić rodzaj bezpiecznika dla systemu emerytalnego: po przekroczeniu rocznego limitu w wysokości 30-krotności średniej pensji nie trzeba płacić składek emerytalnych; ustawodawca uznaje, że z nadwyżki jesteśmy w stanie samodzielnie odłożyć pieniądze na starość.

W ten sposób w przyszłości ZUS nie będzie musiał wypłacać wyjątkowo wysokich emerytur: osoby korzystające z limitu będą otrzymywały jedynie standardowe świadczenia.
Czytaj także: Rząd chce, byśmy płacili większe stawki ZUS. Przypomniano ważną deklarację Gowina