Pokazała rachunek za pandemię. "Moje finanse i kręgosłup nie wytrzymują"

Mateusz Czerniak
Do portalu WP Finanse odezwała się czytelniczka, która opisała, jak pandemia znacząco wpłynęła na pogorszenie się jej stanu zdrowia oraz sytuacji ekonomicznej. Wydatki związane z bólem kręgosłupa spowodowanym pracą z domu wyniosły w jej przypadku łącznie ok. 2700 zł.
Praca zdalna mogła negatywnie wpłynąć na zdrowie i finanse wielu Polaków. Unsplash.com
Dodatkowo 800 zł kosztowało ją nabawienie się pierwszych problemów związanych ze wzrokiem i nabycie z tych względów okularów.

– Na home office moja firma przeszła w marcu 2020. Pracy przez pandemię paradoksalnie jest więcej niż kiedykolwiek. Zaczęło się siedzenie przy komputerze non-stop przez osiem godzin i więcej – napisała pani Magda.

Pierwsze bóle kręgosłupa nawiedziły ją latem. Lekarz stwierdził, że jest chora na dyskopatię, która jest chorobą powszechną i zalecił jej ćwiczenia. Jednak siłownie i baseny były zamknięte, a przed wizytą u fizjoterapeuty miała obawy, ponieważ chciała unikać kontaktów z innymi ludźmi z powodu wirusa. W styczniu tego roku pani Magda dostał ataku rwy kulszowej.


W związku z tym musiała wydać ok. 2700 zł na krzesło typu klęcznik (360 zł), 10 wizyt u rehabilitanta (700 zł) i materac polecany osobom z problemami kręgosłupa (1683 zł).

Dodatkowo pani Magda musiała kupić okulary, bo zaczęła także gorzej widzieć.

Przepisy BHP

Pamiętać należy, że praca zdalna nie wyłącza z obowiązywania zasad BHP, takich jak prawo do pięciominutowej przerwy pracy co godzinę w przypadku ciągłej pracy przy komputerze. Pracownik ma również prawo o wystąpienie o odpowiedni sprzęt umożliwiający pracę z domu, taki jak np. krzesło ergonomiczne.

– Pracownik może poinformować pracodawcę, że nie posiada odpowiednich warunków do home office. Ten powinien zapewnić wtedy inne miejsce do pracy. Pracodawca powinien też wyposażyć pracownika w odpowiedni sprzęt, włączając w to np. komputer lub oprogramowanie – mówi INNPoland adwokat Tomasz Lewandowski z kancelarii SMM Legal.

Ekspert zauważył jednak, że "zużycie prywatnego sprzętu, a także ewentualny wzrost rachunków za energię pozostają jednak poza przedmiotem tarczowej regulacji.

– Wydaje się więc, ze pracownik ponosi również część kosztów, które w trybie standardowej pracy ponosiłby pracodawca – ocenił Lewandowski.