Znów gorąco w Zakopanem. Policjanci nie nadążali z wystawianiem mandatów
W weekend turyści znów tłumnie szturmują Zakopane. Choć tłok jest nieco mniejszy niż przed tygodniem, to policja i tak ma pełne ręce roboty. Choć wolne jeszcze się nie skończyło, funkcjonariusze musieli interweniować już przeszło 160 razy. Główne przewinienia? Zgadnijcie sami.
Zdaniem policji jest nieco spokojniej niż w ubiegłym tygodniu. Mimo to liczba interwencji wzrosła. Tylko w piątek i sobotę funkcjonariusze interweniowali ponad 160 razy. Wystawili już przeszło 100 mandatów karnych – 90 z nich dotyczyło braku maseczki na twarzy. Skierowano też 38 wniosków o ukaranie do sądu, tu także większość dotyczyła braku zasłony ust i nosa.
Kolejne kontrole dotyczyły busów turystycznych. W czterech przypadkach uznano, że są załadowane ponad limity nakładane przez covidowe obostrzenia. Innym celem wizyt policjantów były hotele. Goście skarżyli się m.in. na głośne hałasy dobiegające z niektórych pokojów.
W Zakopanym na stałej delegacji jest aż 50 policjantów z Krakowa, a kolejnych 19 dojeżdża do miasta na każdą zmianę.
Choć tańcujący na Krupówkach turyści i zjeżdżający po stokach narciarze wydają się dość oczywistym celem dla władz i służb, większy problem może leżeć zupełnie gdzie indziej. Jak wskazuje immunolog dr Paweł Grzesiowski, trzecia fala może wezbrać jak tsunami, jeśli nie zaczniemy adekwatnie podchodzić do zakarzeń w polskich szkołach.
Fiesta w Zakopanem
Od początku lutego trwa stopniowe odmrażanie gospodarki: po ponad miesiącu zamknięcia z powodu epidemii Covid-19 1 lutego ponownie otwarły się galerie handlowe, natomiast od 12 lutego mogą znów działać m.in. kina, hotele i stoki. Polacy bardzo chętnie korzystają w szczególności z tych ostatnich.W weekend 12-14 lutego Zakopane odwiedziło mnóstwo ludzi, którzy nierzadko przebywali w tłumie bez maseczek. Zdjęcia ogromnej ilości turystów (podobno ok. 20 tys.) obiegły internet i wywołały różne reakcje – od oburzenia z powodu nieprzestrzegania obostrzeń po poklask z powodu przekorności wobec rządu.
– Jeżeli w bawiącej się grupie są jakieś osoby zakażone, a tego wykluczyć się tego nie da, to przy takim kontakcie wirus przedostanie się łatwo na innych. Oni rozjadą się potem do domów i tego wirusa zaprowadzą głębiej w Polskę. A my będziemy się dziwić za tydzień czy dwa, że znowu wzrasta liczba zachorowań – tak prezydencki minister Andrzej Dera komentował ostatnie wydarzenia w stolicy Tatr.