Knajpa Najsztuba na skraju plajty. "To bankructwo nam się po prostu należało”

Katarzyna Florencka
Nad warszawską restauracją Kur & Wino zawisło widmo bankructwa. Lokal, którego jednym z udziałowców jest znany dziennikarz Piotr Najsztub, nie dostał pomocy z żadnej tarczy antykryzysowej.
Restauracja Kur & Wino, w którą zaangażowany jest dziennikarz Piotr Najsztub, przez lockdown znalazła się na krawędzi bankructwa. Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta

Koszty lockdownu dla restauracji

"To bankructwo nam się po prostu należało” – taki cyniczny napis zawisł nad wejściem do lokalu Piotra Najsztuba. Jeżeli policzyć zarówno wiosenny, jak i jesienno-zimowy lockdown, restauracja Kur & Wino była w ciągu ostatniego roku zamknięta przez ponad 200 dni. Nawet przy częściowej działalności na wynos oznacza to gigantyczne straty.
– Nasze obecne dochody miesięczne to jest wysokość czynszu, jakiego domaga się od nas właściciel lokalu. A przecież są jeszcze pracownicy, trzeba opłacić prąd i gaz, kupić produkty. Około 900 zł dziennie nie tyle dokładamy, co na tyle musimy się zadłużać. Lockdown, licząc obecny i ten wiosenny, trwa już 200 dni. To daje 180 tys. zł w plecy – wylicza Piotr Najsztub w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".


Jak dodaje dziennikarz, z całej pomocy dla przedsiębiorców lokal zdołał uzyskać jedynie dwie pożyczki po 5 tys. zł z urzędu pracy.

– Ale to nie jest żadna rządowa tarcza. To są pieniądze z Unii Europejskiej przeznaczone na ratowanie miejsc pracy. Polska je tylko dystrybuuje – zaznacza Najsztub.

Doradca premiera o otwarciu gastronomii

Choć od początku lutego stopniowo luzowane były niektóre koronawprusowe obostrzenia, na ponowne przyjmowanie klientów nie zezwolono gastronomii.

Jednak według doradcy premiera z Rady Medycznej, restauracje spokojnie można by otwierać już teraz.

– Restauracje przy pewnych obostrzeniach, które znamy, które łatwo jest wprowadzić i jeszcze łatwiej egzekwować, mogłyby być stopniowo otwierane – stwierdził niedawno prof. Robert Flisiak, ekspert Rady Medycznej przy premierze.

Tymczasem Polska Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej zamierza pozwać Skarb Państwa. Chodzi o pozew zbiorowy, który organizacja ma zamiar złożyć w sądzie 31 marca. Przedsiębiorcy mają dość przesuwania daty otwarcia lokali. To wszystko naraża ich na straty, a IGGP zauważa, że wiele firm nie może liczyć na pomoc.

Restauratorzy liczyli na możliwość otwarcia lokali w Walentynki, ale rząd przedłużył lockdown. Od dawna krążą też plotki o zamknięciu gastronomii do końca marca.