Knajpa Najsztuba na skraju plajty. "To bankructwo nam się po prostu należało”
Nad warszawską restauracją Kur & Wino zawisło widmo bankructwa. Lokal, którego jednym z udziałowców jest znany dziennikarz Piotr Najsztub, nie dostał pomocy z żadnej tarczy antykryzysowej.
Koszty lockdownu dla restauracji
"To bankructwo nam się po prostu należało” – taki cyniczny napis zawisł nad wejściem do lokalu Piotra Najsztuba. Jeżeli policzyć zarówno wiosenny, jak i jesienno-zimowy lockdown, restauracja Kur & Wino była w ciągu ostatniego roku zamknięta przez ponad 200 dni. Nawet przy częściowej działalności na wynos oznacza to gigantyczne straty.– Nasze obecne dochody miesięczne to jest wysokość czynszu, jakiego domaga się od nas właściciel lokalu. A przecież są jeszcze pracownicy, trzeba opłacić prąd i gaz, kupić produkty. Około 900 zł dziennie nie tyle dokładamy, co na tyle musimy się zadłużać. Lockdown, licząc obecny i ten wiosenny, trwa już 200 dni. To daje 180 tys. zł w plecy – wylicza Piotr Najsztub w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Jak dodaje dziennikarz, z całej pomocy dla przedsiębiorców lokal zdołał uzyskać jedynie dwie pożyczki po 5 tys. zł z urzędu pracy.
– Ale to nie jest żadna rządowa tarcza. To są pieniądze z Unii Europejskiej przeznaczone na ratowanie miejsc pracy. Polska je tylko dystrybuuje – zaznacza Najsztub.
Doradca premiera o otwarciu gastronomii
Choć od początku lutego stopniowo luzowane były niektóre koronawprusowe obostrzenia, na ponowne przyjmowanie klientów nie zezwolono gastronomii.Jednak według doradcy premiera z Rady Medycznej, restauracje spokojnie można by otwierać już teraz.
– Restauracje przy pewnych obostrzeniach, które znamy, które łatwo jest wprowadzić i jeszcze łatwiej egzekwować, mogłyby być stopniowo otwierane – stwierdził niedawno prof. Robert Flisiak, ekspert Rady Medycznej przy premierze.
Tymczasem Polska Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej zamierza pozwać Skarb Państwa. Chodzi o pozew zbiorowy, który organizacja ma zamiar złożyć w sądzie 31 marca. Przedsiębiorcy mają dość przesuwania daty otwarcia lokali. To wszystko naraża ich na straty, a IGGP zauważa, że wiele firm nie może liczyć na pomoc.
Restauratorzy liczyli na możliwość otwarcia lokali w Walentynki, ale rząd przedłużył lockdown. Od dawna krążą też plotki o zamknięciu gastronomii do końca marca.