Ostrołęka zszokowana skalą "szaleństwa i marnotrawstwa". Spektakularny upadek obietnicy PiS

Natalia Gorzelnik
– Politycy powinni ponieść odpowiedzialność moralną i zostać odsunięci na zawsze od władzy. Specjaliści ponieść odpowiedzialność zawodową i materialną, za narażenie nas na wymierne straty – grzmią mieszkańcy Ostrołęki. Po szumnie zapowiadanej, "największej inwestycji w Polsce Wschodniej od 30 lat" został tylko pusty plac budowy. I dwie smutne wieże, które od początku marca są w rozbiórce.
Na początku marca rozpoczęła się rozbiórka słynnych wież. Zdjęcie z protestu Greenpeace w 2020 roku. Fot. flickr.com / Greenpeace Polska / CC BY-ND 2.0

Przepalone miliardy

Reaktywowany w 2016 r. projekt budowy bloku C o mocy 1000 MW w Ostrołęce miał być ostatnią tak dużą inwestycją węglową w Polsce. Uroczyste rozpoczęcie prac budowlanych odbyło się w październiku 2018 roku.


W nieco ponad rok później, budowę wstrzymano. Do tej pory wydano na nią grubo ponad miliard złotych. Zdaniem niektórych ekspertów, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Do kwoty trzeba będzie najprawdopodobniej doliczyć m.in. kary za niedotrzymanie terminu inwestycji dla odbiorców energii czy dla wykonawców.

Kolejne miliony pochłonie też sama rozbiórka pylonów , “wież Kaczyńskiego”, która rozpoczęła się na początku marca. Mieszkańców Ostrołęki, którzy stali się widownią dla wzlotu i upadku “największej inwestycji w Polsce Wschodniej od 30 lat”, czeka uciążliwa i wielomiesięczna rozbiórka. Redakcja InnPoland zapytała ich, co myślą o całej aferze.
Czytaj także: Katastrofa planów PiS. "Miliard na budowę, teraz miliony na burzenie"

Wielkie nadzieje

Zapowiedź reaktywowania planów budowy bloku “C” w Ostrołęce podzieliła mieszkańców. Inwestycja miała wielu przeciwników, nie brakowało jednak i takich, którzy widzieli w niej swoją szansę.

– Po wybudowaniu na początku lat siedemdziesiątych trzech bloków węglowych po 200 MW każdy, Ostrołęka w trybie ekspresowym rozwinęła się z miasteczka powiatowego do miasta wojewódzkiego – przypomina jeden z mieszkańców. – Duża energetyka zawodowa stymuluje rozwój regionów. Takie nadzieje wiązane były również z budową bloku 1000 MW w latach 2016 - 2020.

– Inwestycja mała dać zatrudnienie kilkuset wykwalifikowanym pracownikom, z których wielu pochodziłoby zapewne z Ostrołęki. Blok węglowy dałby również zajęcie pracownikom Polskich Kolei Państwowych (przewóz ok 3 mln. ton węgla rocznie) oraz wielu mniejszych firm, współpracujących z nową elektrownią w zakresie remontów, logistyki, zaopatrzenia i innych usług – tłumaczy nasz rozmówca.

"Zgodnie z zapowiedziami, budowany blok miał powstać w technologii, która zapewniłaby sprawność na poziomie około 46 proc., podczas gdy stare bloki 200 MW mają sprawność na poziomie 37 - 38 proc. Dla regionu to wymierne korzyści szacowane na kilkanaście milionów rocznie z tytułu uzyskiwanych podatków oraz kolejnych kilunaście milionów z tytuł podatków CIT i PIT. "

– Nie ma się co dziwić ostrołęczanom, że obietnica wielomiliardowej inwestycji była wyczekiwana - jako sposób na pozyskanie nowych miejsc pracy i wzbogacenie się – mówi Wojciech Jarząbek, prezes ostrołęckiego stowarzyszenia Ekomena.

– Nasze stowarzyszenie konsekwentnie wskazywało jednak na konieczność odejścia od spalania węgla. Oraz na fakt, że węgiel do elektrowni w Ostrołęce trzeba by dowozić z daleka, co wpływałoby na koszt produkcji energii i dodatkowo obniżało konkurencyjność całego projektu. Paradoksalnie nie potencjalne skutki ekologiczne, ale racje ekonomiczne przesądziły, że tej elektrowni nie będzie – zauważa.

Moda na Ostrołękę

– Informacja o wznowieniu budowy elektrowni spadła jak grom z jasnego nieba – wspomina Krzysztof Chojnowski, redaktor naczelny portalu moja-ostroleka.pl. – To był intensywny rok pod względem medialnym. Przed placem budowy robili sobie zdjęcia politycy wszystkich opcji. Ale to nie zmieniło codziennych zmartwień mieszkańców miasta i regionu.
Krzysztof Chojnowski
Redaktor naczelny portalu moja-ostroleka.pl

"Elektrownia nie powstała i tak naprawdę, oprócz emocjonujących komentarzy i dodatkowej pracy dla urzędników, którzy wydawali decyzje administracyjne związane z jej budową, przeciętny człowiek odczuł tylko jedną zmianę: wzrost cen wynajmu mieszkań."

Jak zaznacza redaktor, przez kilka miesięcy w Ostrołęce nie było wolnych mieszkań na wynajem, pozajmowane były też wszystkie kwatery pracownicze. Gdy budowa trwała, na plac przyjeżdżało po kilkaset osób. Część z nich, przez braki lokalowe, musiała dojeżdzać codziennie nawet kilkadziesiąt kilometrów.

– Budowa elektrowni uniemożliwiła wielu rodzinom wysłanie dzieci do szkół średnich w Ostrołęce. A młodym małżeństwom wspólne zamieszkanie i nowy start w życiu – zwraca uwagę Krzysztof Chojnowski.
Krzysztof Chojnowski
Redaktor naczelny portalu moja-ostroleka.pl

"Od lat panuje u nas trend, że młodzież szkolna z małych miejscowości oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów od Ostrołęki nocuje w wynajętych mieszkaniach w mieście. A do domu na wieś wraca tylko na święta i weekendy. Rodzicom nie opłaca się dowozić dzieci każdego dnia do miasta, co zajmuje około godziny w jedną stronę. W okresie, o którym mówimy, wynajęcie mieszkania graniczyło jednak z cudem."

Podobnie młode małżeństwa. Rynkowe ceny poszybowały w ciągu roku tak szybko, że wynajęcie mieszkania w Ostrołęce miało się dla nich stać nieosiągalne.

Niespełnione obietnice

Informacja o tym, że rząd się z projektu wycofuje, wywołała ogromne zaskoczenie. I niedowierzanie. Pojawiło się też sporo pytań.

– Nie rozumiemy, dlaczego 13 miesięcy po zamknięciu projektu węglowego nadal pracuje tam ponad 40 osobowy zespół, którego wynagrodzenia kosztują polskiego podatnika pół miliona zł miesięcznie – wylicza jeden z mieszkańców.

"Ostrołęczanie nie rozumieją również dlaczego, pomimo zamknięcia projektu, 4-osobowy zarząd kosztuje od 2 do 2,5 mln zł rocznie. Mieszkańcy zastanawiają się też jak to jest możliwe, że były prezydent Ostrołęki nagle został powołany do zarządu projektu Elektrowni C, by później - za 15 miesięcy pracy - otrzymać wynagrodzenie w wysokości od 680 tys. złotych do 1 mln. 150 tys. złotych."

– Ja przyjąłem decyzję o wycofaniu się z projektu bez radości, mając świadomość strat, na jakie narazili nas entuzjaści tego szalonego projektu budowy największej spalarni pieniędzy w Polsce, jak nie w Europie – mówi prezes Ekomeny. – Trzeba pogodzić się z tą stratą, co nie oznacza, by nie rozliczać z tego mocodawców i osoby odpowiedzialne za to marnotrawstwo.

Jak podkreśla, kolejne koszty związane z rozbiórką pylonów, to już błahostka w porównaniu z pieniędzmi, które zostały wyrzucone w błoto.
Wojciech Jarząbek
Prezes stowarzyszenie EKOMENA

"Koszty rozbiórki i inne poniesione koszty są wielokrotnie mniejsze od strat na jakie byliśmy narażeni realizując ten projekt. Należy pamiętać, że miliard to tysiąc milionów. Zmarnowano już ponad 1 200 000 000 zł czyli 1 200 milionów złotych! Czym jest wydatkowanie kolejnych 100 milionów, wobec rozmiaru tego szaleństwa i marnotrawstwa?"

– Politycy, powinni ponieść odpowiedzialność moralną i zostać odsunięci na zawsze od władzy, specjaliści ponieść odpowiedzialność zawodową i materialną za narażenie nas na wymierne straty – uważa Wojciech Jarząbek.

Elektrownia gazowa

W miejscu planowanej elektrowni węglowej ma powstać instalacja gazowa. Zgodnie z listem intencyjnym z września tego roku między Orlenem z PGNiG, ma mieć moc około 750 MW netto i powstać do końca 2024 roku. Do tego pomysłu mieszkańcy odnoszą się już jednak mocno sceptycznie.
Czytaj także: Zastrzyk gotówki dla Orlenu od PGNiG. Ma wesprzeć budowę elektrowni w Ostrołęce
– Ostrołęczanie wyśmiewają zapewnienia pisowskich parlamentarzystów z okręgu ostrołęcko - siedleckiego o budowie nowej elektrowni gazowej, nad którą pieczę sprawuje PKN Orlen. Jeżeli zapewnienia o budowie gazówki są tak wiarygodne jak postawa prezesa Obajtka, to w okolicach Ostrołęki nigdy nie będzie żadnej elektrowni gazowej – mówi nam jeden z nich.

Jak tłumaczy, Ostrołęka i jej okolice są całkowicie pozbawione infrastruktury gazowej. Aby można było podłączyć elektrownię gazową, trzeba by było dostarczyć ponad miliard metrów sześciennych gazu ziemnego. Opracowanie dokumentacji technicznej i uzyskanie stosownych pozwoleń miałoby zająć około 30 miesięcy, wybudowanie takiej elektrowni - kolejne 24 miesiące.

– To daje prawdopodobny termin oddania instalacji na koniec 2026 r. Czy któryś z polityków PIS ma otwarte tak rozległe horyzonty czasowe? – zapytuje.

Zdaniem mieszkańców, nawet gdyby elektrownia gazowa powstała, to region ostrołęcki nie mógłby liczyć na zbyt wiele. Jak przekonują, przy jej eksploatacji zatrudnienie mogłoby znaleźć zaledwie kilkunastu ludzi. Mieszkańcy boją się też co stanie się ze starą elektrownią, o mocy ponad 600 MW i ich dotychczasowymi miejscami pracy.

– Trzeba pamiętać również o tym, że elektrownia gazowa to spalanie węglowodorów, od czego w dalszej perspektywie powinniśmy odejść tak samo, tak jak od spalania węgla – mówi Wojciech Jarząbek, prezes ostrołęckiego stowarzyszenie Ekomena.
Wojciech Jarząbek
Prezes stowarzyszenie EKOMENA

"Gaz będziemy musieli importować. To może być może koniecznością, by zapewnić dostawy energii w tzw. szczytach. A przecież są lepsze rozwiązania dla tego problemu. Biogazownie, wiatraki, geotermia, magazynowanie energii ze słońca."

Krzysztof Chojnowski, redaktor naczelny portalu moja-ostroleka.pl, do całej sprawy podchodzi z dystansem.

– W tym roku nie trwa kampania wyborcza, dzięki czemu emocje i podziały polityczne są zdecydowanie mniejsze. Faktem jest, że elektrownia jest w rozbiórce, co jest niezbitym dowodem na fiasko projektu węglowego. Powstanie bloku gazowego to melodia przyszłości.

Czy powstanie i kiedy? – Dokładne terminy ogłoszą zapewne politycy w najbliższej kampanii wyborczej. Czy ostrołęczanie znów im uwierzą? Czy Polska uwierzy w ostrołęcki projekt gazowy? Dowiemy się najpóźniej za dwa lata – podsumowuje.