Sklepy budowlane miały być zamknięte. Ale rząd znów nie ogarnął tematu

Marcin Długosz
Choć rząd zapowiedział po prostu zamknięcie sklepów budowlanych – w praktyce okazuje się, że sporo z nich może spokojnie przyjmować dzisiaj klientów. O "być albo nie być" sklepów często decydowało zaledwie kilkadziesiąt metrów kwadratowych powierzchni.
Wiele marketów budowlanych wciąż pozostaje otwartych dla klientów. Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Od soboty 27 marca na terenie całej Polski obowiązują nowe obostrzenia, w ramach których zamknięte są m.in. salony fryzjerskie i kosmetyczne czy obiekty sportowe. Na najbliższe dwa tygodnie zamknięto również duże sklepy meblarskie oraz sklepy budowlane. Przyjęcie powierzchni jako kryterium zamknięcia doprowadziło jednak do absurdalnych sytuacji.

Które sklepy budowlane są otwarte?

Jak podaje serwis Business Insider, otwarte dla klientów pozostają m.in. placówki sieci Bricomarche – standardowo mają one bowiem mniej niż 2 tys. metrów kwadratowych powierzchni.


Z kolei w przypadku popularnej sieci Jula kryterium powierzchniowe sprawiło, że otwartych pozostanie 6 z 15 należących do niej sklepów: szczęśliwym zrządzeniem losy powierzchnię mniejszą niż 2 tys. m. kw. mają markety w Szczecinie przy ul. Mieszka, Warszawie na Targówku oraz w Jankach, Bydgoszczy, Nowym Sączu i Lublinie.

Kolejki w Ikei

Niedługo po tym, jak z usłyszeliśmy słowa o wprowadzeniu lockdownu, dało się zaobserwować zwiększony ruch w marketach budowlanych i sklepach z meblami. W miarę upływu czasu było już tylko bardziej tłoczno.

W centrum handlowym M1 w Markach pod Warszawą dziki tłum pojawił się już niecałe dwie godziny po rządowym ogłoszeniu, a na parkingach brakło miejsca dla samochodów. Warszawski sklep nie był odosobnionym przypadkiem: dosłownie kilometrowe kolejki do kas obserwowano również w innych polskich miastach.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl