Tragiczny wypadek Tesli na autopilocie. Samochód spłonął, pasażerowie nie żyją

Natalia Gorzelnik
Do tragicznego wypadku doszło 18 kwietnia tuż przed północą czasu lokalnego w Houston, w stanie Teksas, USA. Zdaniem służb, które badały wypadek - samochodu, który spłonął po uderzeniu w drzewo, nikt nie prowadził. Jeden z pasażerów siedział z przodu, na miejscu obok fotela kierowcy, drugi z tyłu. Żaden z nich nie przeżył wypadku.
Badający sprawę już teraz twierdzą, że są niemal pewni, że mężczyźni, którzy zginęli w wypadku, nie prowadzili samochodu. Źródło: Twitter/Deven Clarke

Wypadek Tesli

O wypadku czytamy w click2houston.com. Samochód miał wejść w zakręt z dużą prędkością. Niestety, wypadł z trasy i uderzył w drzewo. Później auto stanęło w płomieniach. Lokalne władze podały, że do gaszenia pożaru użyto 120 tysięcy litrów wody, ponieważ akumulatory pojazdu ciągle się zapalały. W pewnym momencie uczestnicy akcji ratunkowej musieli zadzwonić do Tesli, aby zapytać, jak ugasić pożar w baterii.


Trwa śledztwo, które ma ustalić przyczyny wypadku. Zdaniem śledczych wszystko wskazuje na to, że samochód korzystał z trybu autopilota - na co miałyby wskazywać pozycje, w jakich znaleziono ofiary.

Elon Musk, dyrektor generalny Tesla Motors, odniósł się do katastrofy na Twitterze. Jak twierdzi, z odzyskanych danych wynika, że autopilot nie był włączony, a samochód nie miał wykupionego FSD (Pełna Zdolność do Samodzielnej Jazdy)

Wypadki na autopilocie

Jak pisaliśmy w InnPoland w 2018, w amerykańskim stanie Utah doszło do wypadku, w którym właścicielka modelu Tesla S dosłownie wbiła się w zaparkowany na poboczu wóz strażacki. Kobieta utrzymywała potem, że w chwili zderzenia aktywowany był tryb jazdy automatycznej.

Kobieta przyznała się też do tego, że w momencie, gdy jej auto wjeżdżało w ciężarówkę strażaków, patrzyła na ekran telefonu. Ale Tesla S nawet nie hamowała przed wypadkiem, wbijając się w wóz z prędkością 60 mil na godzinę, czyli niemal 100 km/h.
Czytaj także: Elon Musk zbiera cięgi od internautów. Tesla rozbiła się w drzazgi, a on twierdzi, że to dowód na jej jakość
Na to wydarzenie Elon Musk zareagował również na Twitterze. Za swój wpis zebrał jednak cięgi. Nie wspomniał nic o autopilocie, który nie zapobiegł zderzeniu, a być może do niego doprowadził. Cieszył się za to, że kobieta złamała tylko kostkę.

– To pokręcone, że wypadek Tesli, skutkujący złamaną kostką trafia na pierwsze strony gazet, a nikt nie zajmuje się tym, że w ciągu ostatniego roku w USA na drogach zginęło 40 tysięcy ludzi – pisał w kolejnym wpisie Musk.