Afera w markecie Dino. Wiemy, czy sieć musiała ukarać pracownicę za uratowanie truskawek ze śmieci

Natalia Gorzelnik
Awantura truskawkowa w sklepach sieci Dino. Wieloletnia pracownica marketu została zwolniona z pracy, bo zamiast wyrzucić łubiankę do kosza, postanowiła poczęstować owocami koleżanki z zespołu. To, jak surowo ją ukarano, budzi o ogromne emocje. Postanowiliśmy sprawdzić, dlaczego sieć zareagowała w taki sposób i czy sklepy mają obowiązek pozbywania się niesprzedanej żywności.
Pracownica Dino została zwolniona po 11 latach pracy w markecie za truskawki. Fot: By Warszawska rog Szerokiej Tomaszow Mazowiecki - Own work, Public Domain

Zwolnienie za paczkę truskawek

Do zdarzenia doszło w maju. Wieloletnia pracownica sieci Dino została zwolniona, bo nie wyrzuciła opakowania niesprzedanych truskawek, tylko podzieliła się nimi z koleżankami.


Sytuację opisała na Facebooku Sylwia Wawrzyniak, córka pokrzywdzonej. Jak wskazuje, tak zwane jedzenie "niesprzedawalne" – potłuczone owoce czy przywiędnięte warzywa – odpisuje się i wyrzuca. Jej matce zrobiło się jednak żal truskawek, które miały iść na śmieci, mimo że wciąż wyglądały zjadliwie.
Czytaj także: Zwolniona z pracy w Dino za truskawki. Nie chciała, by poszły do śmietnika

Niesprzedana żywności z marketów

O całe zajście i powody decyzji postanowiliśmy zapytać w sieci Dino. Przekazano nam jednak, że zarząd firmy podjął decyzję o niekomentowaniu sprawy.

Komentować nie chciała również jedna z izb zrzeszających podmioty handlu. Tu jednak dowiedzieliśmy się tyle, że decyzja o tym, co dzieje się z niesprzedaną żywnością, zależy od konkretnych, wewnętrznych procedur w danej firmie.

O to, jakie dokładnie przepisy regulują wprowadzanie przez sieci mniej lub bardziej restrykcyjnych procedur dotyczących niesprzedanego jedzenia, zapytaliśmy zatem w Polskich Bankach Żywności. Prezes Federacji, Marek Borowski wyjaśnił nam, że w myśl Ustawy z dnia 19 lipca 2019 r. o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, sklepy powyżej 400 m2 są wręcz zobligowane do dzielenia się nadwyżkami artykułów spożywczych.
Marek Borowski
prezes Federacji Polskich Banków Żywności

“Ustawa zobowiązuje sklepy wielkopowierzchniowe do przekazywania niesprzedanej żywności organizacjom charytatywnym. Chodzi wyłącznie o żywność wciąż dobrą do spożycia, czyli będącą w terminie ważności.”

– Sieci radzą sobie z nadwyżkami w sposób odpowiedni dla swoich polityk marketingowych: od specjalnych stref w sklepach z przecenionym towarem po przekazywanie darowizn żywności organizacjom charytatywnym – dobrowolnie lub wg ustawy, jeśli spełniają określone w niej regulacje – tłumaczy.

Dlaczego żywność “brzydka” - obita lub niewymiarowa - trafia do kosza? Z badań Federacji Polskich Banków Żywności wynika, że prawie 51 proc. konsumentów nie kupuje gorzej wyglądających warzyw lub owoców. Nie sięgamy również po artykuły w zdeformowanych, ale wciąż szczelnych opakowaniach – aż 50,3 proc. Polaków rezygnuje przy półce sklepowej np. z pomidorów w lekko wgniecionych puszkach lub soków w krzywych kartonach.

– To na szczęście powoli się zmienia – mówi Marek Borowski. – Ostatnio były to głośne krzywe buraki lub ziemniaki przejęte przez sieci handlowe i mocno promowane. To daje nadzieję na kolejne kroki, aby żywność przestała się marnować już na etapie koszyka zakupowego. Pamiętajmy, że wiele zależy od naszych preferencji konsumenckich, które mają wpływ na asortyment sklepu.

Legalny freeganizm?


A co z “freeganizowaniem” żywności? Czy w Polsce można legalnie korzystać z żywności, którą market z jakichś przyczyn postanowił wyrzucić?

– Jest to kwestia zależna od konkretnej placówki handlowej i z pewnością powinna być zgodna z ogólnymi zasadami sanitarnymi, które zapewnią bezpieczeństwo zdrowotne konsumenta decydującego się na pobranie żywności z przysklepowego kontenera – zastrzega prezes Federacji.

Na tej podstawie można zatem wysnuć wniosek, że poszczególne markety - w tym również i Dino - samodzielnie ustalają przepisy związane z pobieraniem żywności z kontenerów na śmieci. Działania firmy Dino względem pracowniczki to zatem wyłącznie polityka wewnętrzna firmy.

Pozostaje tylko pytanie, czy takie przepisy są słuszne? Nasz czytelnik, pan Przemysław, twierdzi, że tak.

"'Gośka, chcesz czekoladki do kawy? Chcę. A które? Waniliowe. Ok, to za chwilę niby przypadkiem upadnie mi i uszkodzi się opakowanie, nie sprzeda się, to zjemy, aby nie wyrzucać' – właśnie dlatego są takie przepisy" – przytacza w komentarzu dla naszego serwisu.

"Znam przypadki, gdzie celowo było coś uszkodzone, aby później pracownik (lub gdy ci nie mogli, to umówiony ktoś znajomy lub z rodziny) kupił za ułamek ceny, bo przecież towar niepełnowartościowy" – dodaje.

Zdaniem Marka Borowskiego, restrykcyjne zasady względem wyrzucania jedzenia, jakie mogą przyjmować niektóre z marketów, w większości mają służyć zapewnieniu bezpieczeństwa konsumentom.

Daty ważności w płynny sposób regulują logistykę i zasady obrotu towarem w placówkach handlowych. Pomimo maksymalnie zoptymalizowanych procesów zamawiania i zatowarowania, śmietniki wielu supermarketów są pełne – podkreśla.
Marek Borowski

“Asortyment sklepowego śmietnika jest szeroki: wg naszych badań do najczęściej marnowanych produktów należy pieczywo, owoce i warzywa, świeże niepakowane mięso, drób i ryby oraz artykuły chłodnicze z bardzo krótką datą ważności.

Dane przedstawione w raporcie Nie marnuj jedzenia 2020 (na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności) wskazują także na to, że aż 60 proc. placówek handlowych wyrzuca chleb czy bułki codziennie, a owoce i warzywa – 50 proc. badanych sklepów”.

Marnowanie żywności w Polsce

W Polsce co roku marnuje się 4,8 mln ton żywności. Z badań przeprowadzonych w ramach projektu PROM (Program Racjonalizacji i Ograniczenia Marnotrawstwa Żywności), którego liderem jest Federacja Polskich Banków Żywności, wynika, że najwięksi marnotrawcy to konsumenci.

Ponad połowa Polaków przyznaje, że zdarza im się z różną częstotliwością wyrzucać jedzenie, z czego większość dotyczy wyrzucania gotowych, niespożytych posiłków (aż 70,3 proc.), a 37,2 proc.produktów spożywczych.

Marnowanie żywności ma negatywny wpływ na środowisko, co podkreślone jest w, niedawno opublikowanym, globalnym raporcie Organizacji Narodów Zjednoczonych na temat skali marnotrawstwa. Żywność to konkretne zasoby, takie same jak np. woda czy energia elektryczna, niezbędne do jej produkcji i dystrybucji.

Wyrzucona kanapka z serem to aż 90 litrów zmarnowanej wody, a 1 kg wołowiny – 10-30 tysięcy litrów wody. Dodatkowo pojawia się poważny problem odpadów - nie tylko w postaci gnijącego jedzenia (z tego powodu do atmosfery trafia 3,3 mld gazów cieplarnianych, czyli niemal tyle, ile emituje cały przemysł UE), ale chociażby opakowań, które nie zawsze nadają się do recyklingu.
Raport ONZ podkreśla także społeczne nierówności, jakie wywołuje marnowanie i paradoks, który w wyniku tego powstaje: z jednej strony 700 milionów ludzi na świecie głoduje, a z drugiej strony tracimy zasoby.