Polska ignoruje ekonomiczną bombę zegarową. "Mamy wyścig populizmu i tanich obietnic"

Krzysztof Sobiepan
Rząd smacznie śpi na tykającej bombie. Zdaniem analityków inflacja stanie się w najbliższych miesiącach skrajnym problemem gospodarek całego świata. Polska jest zaś obecnie państwem z najwyższą inflacją w całej Unii Europejskiej. Nasi eksperci rwą włosy z głowy.
Ceny usług i towarów w sklepach zaczną rosnąć jak na drożdżach. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta

Inflacja jak "bomba zegarowa"

"Bomba zegarowa" - tak o inflacji w najbliższym czasie mówią analitycy Deutsche Banku. Ich zdaniem to będzie największy problem światowej gospodarki w nadchodzących miesiącach. Nie ominie on też Polski – zwiastuje serwis Business Insider.

– Też się tego obawiam. W Polsce inflacja jest bagatelizowana przez rządzących. Mamy wyścig populizmu, tanich obietnic. Trudno mi wskazać program, który nie byłby populistyczny – zaznacza zaś zapytany przez serwis prof. Ryszard Bugaj.

Amerykańska Rezerwa Federalna wskazała, że będzie tolerowała wyższą inflację, by gospodarka szybciej odbiła się po pandemii Covid-19. Eksperci Deutsche Banku są przekonani, że niepohamowany wzrost cen szybko stanie się znacznym problemem dla gospodarki USA. Odzwierciedla to prognoza bankowców, daleko wykraczająca poza konsensus.


Jak wiadomo gospodarka USA jest papierkiem lakmusowym dla reszty świata. Ekspert jest zadania, że szrapnelami z inflacyjnej bomby dostanie też Polska: – Powstało coś na kształt nawisu popytowego i po zniesieniu ograniczeń to może runąć, nie tylko w Polsce – mówi prof. Bugaj.

Mówiąc wprost: Polacy, podobnie jak konsumenci z innych krajów, odkładali potrzebne zakupy czy przyjemności na "po pandemii". Obecnie Covid-19 jest już coraz bardziej wygaszany, więc ludzie masowo ruszyli do długo zamkniętych biznesów i na zakupy.

Masowe wyjścia do kina czy restauracji, wyjazdy na urlopy i wiele innych "zakazanych przyjemności", o które było trudno przez ostatnie 1,5 roku mogą nam nieźle zaszkodzić.

– Będziemy mieli szok popytowy w gospodarce – ostrzega prof. Bugaj. Masowy popyt na ograniczony produkt zgodnie z podstawowymi prawami ekonomii spowoduje zaś wzrost cen. Czyli inflacja z obecnego kłusa przejdzie w pełny galop.

Ukryty "podatek inflacyjny"

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w maju inflacja w Polsce osiągnęła najwyższy poziom od dekady – i nic nie wskazuje na to, aby miała przyhamować. Jeżeli przez resztę roku tempo wzrostu cen się utrzyma, to w 2021 r. wydamy na życie średnio niemal o 700 zł więcej.
Czytaj także: Premier mówi o "bardzo dobrych warunkach dla biznesu". W rankingach spadamy na łeb, na szyję
Według szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, inflacja w maju 2021 wyniosła aż 4,8 proc. rok do roku. Oznacza to, że miesięczny wzrost cen w Polsce był najszybszy od niemal dekady. Dla przeciętnego Polaka są to bardzo złe wieści: będziemy musieli wydać o wiele więcej tylko po to, aby utrzymać obecny standard życia.

Jeśli taki poziom inflacji utrzyma się przez cały 2021 rok, przeciętny Polak, który chciałby żyć tak, jak dotychczas, będzie musiał wydać niemal 700 zł więcej niż rok temu – wyliczyli eksperci FOR. Co więcej, jeśli w ciągu następnych 12 miesięcy wzrost cen pozostanie na takim samym poziomie, a nie zmieni się oprocentowanie rachunków bieżących i lokat, przeciętny dorosły Polak straci w ujęciu realnym prawie 1,2 tys. zł.

Ekonomiści Sławomir Dudek i Marcin Zieliński ostrzegają, że aktualna polityka pieniężna NBP sprzyja finansowym planom rządu, ale równocześnie najbardziej uderza w najbiedniejszych – którzy swoje oszczędności mogą lokować głównie w instrumentach nieodpornych na inflację (chodzi tutaj o gotówkę i depozyty bankowe). https://innpoland.pl/168987,oto-efekt-wysokiej-inflacji-w-polsce-wydamy-na-zycie-prawie-700-zl-wiecej

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl