Tak cwaniacy oszczędzają na OC. Ma konto w necie, ale "nie zdążył do biura ubezpieczyciela"

Krzysztof Sobiepan
Nie masz cwaniaka nad Polaka. W dobie pandemii Covid-19 wielu kierowców postanowiło spróbować wymigać się od płacenia OC. Przedstawiciel Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wskazuje, że wykryto już blisko 200 tys. "cwaniaków", którzy tłumaczą się np. zamkniętym biurem ubezpieczyciela. A kara za uchylanie się to nawet parę tysięcy złotych.
Wypadek samochodowy bez OC może nas finansowo pogrzebać na lata. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta;

Cwani kierowcy unikają wykupienia OC

– Płaci za zakupy przez internet, ma internetowe konto, ale gdy chodzi o wykupienie OC, mówi, że nie dał rady. Bo biuro firmy ubezpieczeniowej było zamknięte. A przecież wszystkie formalności związane z wykupieniem polisy można załatwić dziś online – wzdycha z politowaniem Damian Ziąber, rzecznik prasowy Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.

Gość programu "Money. To się liczy" zapewnia nawet "rysopis" cwaniaka bez OC. – Przeciętny nieubezpieczony to mężczyzna w wieku 30-39 lat, mieszkaniec dużego miasta – wskazuje Ziąber. W Polsce UFG zidentyfikował ich już prawie 200 tys.


Ekspert wskazuje, że "Covid-19" stał się słowem wytrychem polskich cwaniaczków ubezpieczeniowych. Nawet jeśli przez lockdown biuro agenta było zamknięte, polisę ubezpieczeniową można przecież dziś wykupić nawet nie ruszając się z fotela i używając jedynie smartfona.

Ziąber przypomina też, że za gapowe słono się płaci. Kara za brak OC to już maksymalnie 5,6 tys. złotych, o 400 zł więcej niż w 2020 r. Ekspert przypomina, że nawet taka kara to mikroskopijny koszt, w porównaniu do kwot, jakie z własnej kieszeni będzie musiał opłacić nieubezpieczony sprawca wypadku.

Kwota grzywny jest ustalana w oparciu o czas, w jakim auto było nieubezpieczone. Gradacja to 1-3 dni, 4-14 dni lub dłużej niż dwa tygodnie. Zaznaczyć trzeba, że ostatni wariant jest zdecydowanie najpopularniejszy wśród osób uchylających się od OC. Drugim kryterium jest wysokość pensji minimalnej.

Przyłapany kierowca może się spodziewać, że do jego skrzynki pocztowej trafi niejedno pismo z informacją o nałożonej karze. Nie można się więc tłumaczyć, że listonosz się pomylił.

Droższe OC za punkty karne

Jeśli regularnie przekraczasz prędkość i łamiesz przepisy – prawdopodobnie zapłacisz wyższe OC.

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, dotychczas składka ubezpieczenia OC rosła, gdy kierowca spowodował wypadek lub kolizję. Już niedługo kwota ubezpieczenia może zaś zostać powiązana z liczba punktów karnych kierowcy. Ma to działać prewencyjnie.
Czytaj także: Pamiętacie narzekania na dziurawe drogi? No to mamy powtórkę z rozrywki
Chodzić ma tu głównie o kary jakie kierowca "zarobił" za przekraczanie prędkości. Za wprowadzeniem takiego rozwiązania od dawna lobbowała Polska Izba Ubezpieczeń.

Jak tłumaczą eksperci, obecny system liczenia składek OC działa bowiem jak przysłowiowy mądry Polak po szkodzie. Jeśli kierowca spowoduje wypadek, to stawka jego ubezpieczenia wzrośnie. Zmiana następuje więc już po fakcie kolizji drogowej. A kluczowa powinna być prewencja.

Innym podejściem byłoby wyłapywanie i obarczanie wyższa stawką piratów drogowych jeszcze zanim dojdzie do nieszczęścia. Jeśli ktoś rutynowo przekracza prędkość i łamie przepisy ruchu drogowego, to można założyć, że prędzej czy później zdarzy mu się kolizja.

Tym sposobem kierowca wie, że od jego zachowania na drodze zależy to, ile zapłaci za OC. Mając na uwadze swój portfel będzie więc dążył do zminimalizowania niebezpiecznych zachowań w czasie jazdy.

Pomysł chwalą także egzaminatorzy na prawo jazdy. – To pomysł znany od lat i należy w końcu przestać obawiać się go wprowadzić – mówi Tomasz Matuszewski, wicedyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Warszawie.
Czytaj także: Droższe OC za punkty karne. Kierowcy, oto nowy pomysł rządu

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl