Grobowe nastroje w budżetówce. Szykuje się paraliż w urzędach i sądach

Katarzyna Florencka
Związkowcy z "Solidarności" udają się na negocjacje z ministrem finansów. Ich żądania: odmrożenie płac w budżetówce i 12 proc. podwyżki dla całego sektora. Jeśli rząd odrzuci ich postulaty, szykuje się gigantyczny protest.
Wynagrodzenia w budżetówce są zamrożone już od kilku lat. Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Zaledwie w piątek prezes NBP Adam Glapiński bronił rządowej reakcji na ogromne wzrosty cen tłumacząc, że inflacja nie ma negatywnego wpływu na portfele Polaków, ponieważ "wszystkie wynagrodzenia (...) rosną znacząco szybciej". Smutna prawda jest taka, że istnieje w naszym kraju grupa zawodowa, której wynagrodzenia nie rosną wcale – a należy do niej 20 proc. wszystkich pracujących Polaków. Mowa o budżetówce.

Zamrożone płace

Nie da się ukryć, że sytuacja w budżetówce jest dramatyczna: pensje pozostają bowiem zamrożone od wielu lat i nic nie wskazuje na to, żeby rząd z własnej inicjatywy miał się z tego wycofać.


– Kiedyś najniższą krajową otrzymywali w policji konserwatorzy, magazynierzy i personel sprzątający. Dziś płaci się tyle również specjalistom, kierownikom kancelarii tajnych czy pełnomocnikom ds. ochrony informacji niejawnych z wieloletnim doświadczeniem – mówi serwisowi money.pl Danuta Hus, kierownik kancelarii tajnej i pracownik cywilny policji. Po 40 latach pracy jej wynagrodzenie zasadnicze wynosi zaledwie 3100 zł brutto.

A budżet policji nie jest w stanie udźwignąć nawet wyrównywania pensji do płacy minimalnej: w tym roku zabrakło na ten cel 11,5 mln zł, w przyszłym roku będzie to już 30 mln zł.

Związkowcy grożą protestem

Równie ponuro przedstawia się budżet ZUS czy sądów i prokuratur – zamrożone płace to problem praktycznie całej budżetówki. Tymczasem w projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok nie znalazł się nawet zapis o powiększeniu wynagrodzeń o inflację. Oznacza to, że płace urzędników są tak naprawdę zmniejszane.

Związkowcy z NSZZ "Solidarność" udają się na negocjacje do Ministerstwa Finansów. Domagają się 12 proc. podwyżki wynagrodzeń dla pracowników budżetówki. Jeśli rząd nie spełni tego żądania, mówią wprost: będzie strajk. Do walki zamierzają przyłączyć się również inne związki.

Niskie pensje w urzędach

W ostatnim czasie pojawiły się różne przykłady dramatycznie niskich płac w budżetówce. Pisaliśmy m.in. o Pierwszym Mazowieckim Urzędzie Skarbowym w Warszawie, który obsługuje największe firmy z całego kraju: takie, których przychody lub obroty netto przekraczają 50 mln euro. W założeniu w urzędzie mają pracować najlepsi specjaliści, którzy dobrze rozumieją specyfikę działania wielkich przedsiębiorstw.

Niestety, państwo nie zdecydowało się zaoferować tym urzędnikom płacy odzwierciedlającej wymagane od nich kompetencje. Absolwent wyższej uczelni z doświadczeniem w obsłudze dużych firm może liczyć na początek na wynagrodzenie rzędu 4 tys. zł brutto, czyli 2,9 tys. zł na rękę.

Z kolei Rządowe Centrum Bezpieczeństwa szukało informatyka, któremu zamierzało zapłacić 3400 zł brutto na umowie zlecenie.

Internauci na ogłoszenie zareagowali niemalże błyskawicznie. "Zakrawa o kpinę", "śmiesznie niska", "to ustawka" - to tylko kilka podsumowań, których dopatrzył się portal Instalki.pl. Na odpowiedź ze strony RCB nie trzeb było długo czekać. Pensja w ogłoszeniu w ciągu zaledwie kilku godzin wzrosła do 6400 zł.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl