Rząd chce założyć ozdrowieńcom opaski. Kosztowały 1,5 mln złotych
Rząd planuje uruchomienie programu, pozwalającego monitorować zdrowie ozdrowieńców, którzy najciężej przeszli zakażenie koronawirusem. Gdy będzie się działo coś złego, powinien zainterweniować lekarz. Właśnie rusza pilotaż tego rządowego programu.
Rząd chce leczyć Polaków zdalnie
O programie, nad którym nadzór sprawuje resort zdrowia, pisze serwis prawo.pl. Opaski telemedyczne, będące nowym pomysłem rządzących, mają mierzyć niektóre funkcje życiowe ozdrowieńców. Urządzenia będą monitorować ich temperaturę ciała, puls i parametry ruchowe.Dane z opaski będą wysyłane do platformy tzw. Domowej Opieki Medycznej. Tam lekarz ma kontrolować wyniki ozdrowieńca i jeśli coś będzie nie tak, to powinien zainterweniować.
W pilotażu ma wziąć udział tysiąc pacjentów. Docelowo ma ich jednak być więcej. Pilotaż ma potrwać 3 miesiące, ale nie wiadomo też, czy jeden pacjent musi nosić opaskę przez pełny kwartał, czy lepiej, żeby np. trzech pacjentów korzystało z tego urządzenia przez miesiąc.
Kontrowersje budzi już sam fakt, że inwestycja wyniesie 1,5 mln złotych, czyli ok. 1500 zł za sztukę. Tymczasem na rynku ceny tego typu urządzeń wahają się od 200 do 1000 zł. Na dodatek, opasek nie poprzedzono konsultacjami społecznymi ani opinią lekarzy.
Problemy w leczeniu przez Internet
Głosy o tym, że wirtualne leczenie może sprawiać szereg problemów, słychać od dawna. Polacy śmiało wykorzystują dobrodziejstwa telemedycyny np. by pobierać lewe L4. Wystarczą dwa telefony i odrobina aktorstwa, by cieszyć się miesiącem wolności.Co więcej, przez koronawirusa ZUS nie nadąża z kontrolami. Te spadły do ok. jednej trzeciej liczby sprzed pandemii Covid-19. W 2019 r. poddano im 149 tys. L4 i zakwestionowano 19 tys. z nich. W ubiegłym roku kontrolerzy zajęli się jednak jedynie 55 tys. podejrzanych zwolnień i zakwestionowali ok. 10 tysięcy.