Stare zawody wracają do łask. Możesz w nich zarobić duże pieniądze

Aleksandra Jaworska
Modne zawody nie oznaczają, że zarobimy więcej. Czasami dobrze zasugerować się profesjami, które na chwilę wyszły z obiegu, by wrócić na piedestał ze zdwojoną siłą. Aktualnie znów opłaca się być m.in. brukarzem czy kowalem. Mając fach w ręku można bowiem zarobić krocie.
Okazuje się, że bycie rzemieślnikiem może być bardzo opłacalne. Fot. 123RF/r3dsake

Na rynku pracy brakuje osób z konkretnym fachem w ręku

Eksperci Personnel Service szacują, że w ciągu najbliższych 5-10 lat szczególnie wzrośnie znaczenie kilku zawodów. Oszacowali oni także, na jaki wzrost pensji będą mogli liczyć rzemieślnicy i fachowcy na konkretnych stanowiskach.
Osoby, które rozważają założenie własnego biznesu, powinny wziąć pod uwagę zawody piwowara, ludwisarza, kowala, dekarza czy brukarza. Według ekspertów to one najlepiej rokują pod względem wzrostu zarobków w perspektywie od 5 lat do jednej dekady.

1. Dekarz

Może znaleźć pracę m.in. w fotowoltaice i liczyć na wpływy nawet do 7 tys. złotych.

2. Piwowar

Już w chwili obecnej na ważeniu piwa można zarabiać 4-6 tys. zł miesięcznie. Ponadto osoby, które zatrudnią się w branży browarniczej, mogą liczyć na rozmaite dodatki i benefity, o przyjemności z degustacji trunków nie wspominając.

3. Kowal artystyczny lub materiałoznawca

Rzemiosło artystyczne mogą przynieść do ok. 4 tys. miesięcznie.

4. Guwernantka

Mimo braku popularności tego zawodu, najlepiej opłacana guwernantka zarabia nawet 8 tys. zł miesięcznie.

5. Stolarz

Wysokość wynagrodzenia pozostaje uzależniona od posiadanych przez pracownika kwalifikacji i umiejętności. ale nawet za podstawowe prace stolarskie można liczyć na zarobki od 5 tys. zł.


Największym ryzykiem jest obłożona inwestycja w naukę takich zawodów jak maszynista czy krawiec. Przedstawiciele polskiego przemysłu włókienniczego muszą liczyć się z rosnącą konkurencją ze strony azjatyckich firm. Nie są zresztą w tym odosobnienie, ponieważ podobnie wygląda sytuacja w innych częściach Europy.

Nie ma komu pracować

Problem na rynku pracy dotyczy przede wszystkim barku rąk do pracy. Polska gospodarka rozpędza się dopiero po odmrożeniu. Nie dość, że ludzi jest mało, to rosnące płace sprawiają, że pracowników trudno utrzymać, bo mogą przebierać w nowych ofertach i pójść tam, gdzie zarobią więcej – pisze Business Insider.

Prawdziwa tragedia ma obecnie miejsce m.in. w budowlance. Aż 30-60 proc. firm budowlanych odczuwa braki wykwalifikowanej kadry. Chętnych ze świecą szukać trzeba także do firm zajmujących się produkcją i logistyką.
Czytaj także: Złoty medal to nie wszystko. Na co jeszcze mogą liczyć polscy olimpijczycy?