"Jest drogo, bo...". Oto jak prezydent Sopotu tłumaczy ceny w mieście

Krzysztof Sobiepan
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski został zapytany o drożyznę w tym popularnym wśród turystów mieście. Samorządowiec wskazuje dość ciekawe powody wysokich obecnie cen i ostrzega wczasowiczów, że będzie jeszcze gorzej. Po wprowadzeniu Polskiego Ładu zaczną się bowiem prawdziwe "paragony grozy".
Prezydent Sopotu jest zdania, że musi być drogo. Fot. Martyna Niećko / Agencja Gazeta

Prezydent Sopotu tłumaczy turystom wysokie ceny

Wielu odwiedzających Sopot turystów żali się, że w tym roku jest wyjątkowo drogo i pokazuje tzw. paragony grozy. Co na to zarządca miasta?

Jest drogo, bo po pierwsze jest to miasto, które dba o estetykę. Nie ma tu bud i straganów, jest zielono i czysto. Ale też nie ukrywajmy, że ci ludzie muszą zarobić trochę więcej, bo przez tak długi czas byli wyciszeni – tłumaczył w programie "Newsroom WP" Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.

Samorządowiec wskazuje, że w mieście biznesom było bardzo ciężko w związku z lockdownem Covid-19, ale "w tej chwili jest dobry sezon, praktycznie 100 proc obłożenia". Zaapelował też, by Polacy w dalszym ciągu szczepili się przeciw Covid-19.


Karnowski ostrzegł też przez konsekwencjami Polskiego Ładu dla turystów. Jego zdaniem prawdziwe "paragony grozy" dopiero się zaczną.

– Ci wszyscy drobni przedsiębiorcy, taksówkarze, kioskarze, ludzie z małej gastronomi będą musieli po prostu zapłacić większe podatki, i mniej od podatku odliczyć. Osoby wynajmujące mieszkania na noclegi złapią się na wyższy próg podatkowy. To spowoduje, że zatłucze się średni biznes i on będzie pewnie ratował się drożyzną – wskazał.
Czytaj także: Przedsiębiorcy znad Bałtyku odpierają zarzuty urlopowiczów. Wyjaśniają skąd drożyzna

217 złotych za obiad w smażalni

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, "paragony grozy" publikowane w sieci przez turystów odstraszają niejednego przyszłego urlopowicza. Ceny obiadów nad morzem potrafią zwalić z nóg.

Niedawno jeden z przedstawicieli branży gastronomicznej skomentował problem w rozmowie z serwisem Edziecko.pl. Wcześniej do redakcji zgłosiła się kobieta, która była oburzona faktem, że za obiad w smażalni ryb zapłaciła 217 złotych.

– Wśród Polaków pokutuje przekonanie, że obiad powinien kosztować do 30 zł. Chyba 15 lat temu. Teraz wszystko jest drogie. Musimy się jakoś utrzymać – produkty kosztują, pracownicy też muszą zarobić, płacimy wysokie podatki, ponosimy koszty coraz droższego prądu, zużytej wody, wywozu nieczystości. Mógłbym jeszcze długo wymieniać – tłumaczył właściciel lokalu we Władysławowie.

Zdaniem mężczyzny turyści powinni mieć świadomość, że branża gastronomiczna najmocniej oberwała przez pandemię. Nie powinno więc dziwić, że w jakiś sposób lokale chcą się odbić od dna. – Jeśli komuś nie odpowiadają ceny, nie musi jadać w restauracjach albo zamawiać tam łososia – spuentował.
Czytaj także: Polacy chcą tańszych ryb z frytkami. Restaurator: Obiad do 30 zł? Chyba 15 lat temu