Czy Facebook i Instagram są uzależniające? Tak – mówią byli pracownicy firm

Krzysztof Sobiepan
Zamknęliście kiedyś Instagrama, poczekaliście pięć sekund i pomyśleliście "ciekawe, co słychać na Instagramie" znów klikając w ikonę? Okazuje się, że tak mają one działać – uzależniając od siebie użytkownika. Byli pracownicy wielkich koncernów internetowych potwierdzają, że wiele appek istnieje po to, by zrobić z użytkownika zombie. Oczywiście dla zysku...
Częste wchodzenie do danej aplikacji i długie przesiadywanie w niej to znaki, że możemy się uzależniać. Fot. 123rf.com

Facebook, Instagram, TikTok – czy aplikacje social media uzależniają?


Grupa byłych pracowników Apple'a, Google czy Facebooka twierdzi, że korporacje tak projektują swoje aplikacje, aby stawały się one uzależniające. Chodzi tu o prostą zależność: im częściej używasz danej aplikacji, tym więcej przychodu generuje ona dla jej właściciela – pisze Business Insider.

Zadaniem twórców staje się więc tworzenie nowych funkcji i takie wpływanie na nasze zachowanie, byśmy spędzali w danej appce coraz więcej czasu. Kwestie takie jak higiena cyfrowa, zdrowie psychiczne czy równowaga emocjonalna użytkownika (mimo zaciekłych zapewnień korporacji) schodzą na dalszy plan.


Spec od aplikacji mobilnych Peter Mezyk kieruje agencją Nomtek, która zajmuje się właśnie tworzeniem wciągających appek. Ekspert wskazuje, że dużo aplikacji manipuluje naszym zachowaniem. Kształtuje nasze akcje tak, by z czasem wyrobić w nas nawyk regularnego i długiego przesiadywania w nich. Metody te nazywa się "projektowaniem behawioralnym".

Aplikacje uzależniające jak leki przeciwbólowe

– Aplikacje mobilne możemy podzielić na dwie kategorie. Jedna to "środki przeciwbólowe", druga to "suplementy" – tłumaczy.

Programy działające jak suplementy diety są z reguły niegroźne – usprawniają nasze działanie, ułatwiają życie i pomagają rozwiązać niektóre problemy. Zaliczyć do nich można m.in. aplikacje bankowe, transportowe czy appki do tłumaczenia. Używamy ich gdy mamy konkretną potrzebę, bądź problem do rozważania.

Pijemy za dużo kawy – suplementujemy magnez. Potrzebujemy przemieścić się w nieznane miejsce i jeszcze kupić bilet – klikamy w Jakdojade. Korzystamy z nich zwykle sporadycznie i krótko.
Czytaj także: Na co dzień zajmuje się badaniem mózgu. Teraz pokazuje, jak go „oszukać”, by stać się szczęśliwszym
Aplikacje "przeciwbólowe" to zupełnie inna bestia. Jak od mocnych leków łagodzących ból czy środków nasennych możemy się od nich uzależnić i wpaść w spiralę. Nagle orientujemy się, że bez "leku" trudno jest się nam potem się odnaleźć, a nawet normalnie funkcjonować.

– Te aplikacje najczęściej generują bodziec, który wiąże się z negatywnymi emocjami takimi jak samotność czy nuda – tłumaczy Mezyk, wskazując bezpośrednio na Facebooka i Instagrama.

Siedzisz sam na kanapie – aplikacja kusi cię, by sprawdzić co słychać u innych. Nudzisz się tak, że liczysz kropki na ścianach? A może któryś z twoich interentowych ulubieńców wrzucił jakiś nowy post?

Mezyk jest przekonany, że uzależniające działanie aplikacji ma jedną przyczynę – korporacyjną chęć jak najwyższego zysku. Odpowiedzią na nie może być etyczne tworzenie aplikacji, które na pierwszym miejscu stawia użytkownika.
Czytaj także: Korporacyjna incepcja. Firmy zamierzają puszczać nam reklamy… w trakcie snu

Idziesz "spać" i przeglądasz smartfona przez godzinę?

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, aplikacje potrafią być tak uzależniające, że wybieramy je zamiast snu.

"Prokrastynacja przed snem", "prokrastynacja w łóżku" czy, jak nazywa się ją w Chinach, "odwetowa prokrastynacja snu" to nic innego jak lękowe odraczanie momentu zaśnięcia, często "zapychane" technologią. Martwimy się, że nie będziemy mogli szybko zasnąć, więc przewijamy media społecznościowe. Wciągamy się w scrollowanie, więc nie możemy zasnąć. Istne błędne koło!

Idea prokrastynacji snu została po raz pierwszy użyta w badaniu przeprowadzonym w 2014 roku w Holandii. Zdefiniowano ją wtedy jako “nie kładzenie się spać w przewidzianym czasie, podczas gdy nie występują żadne zewnętrzne okoliczności, które mogłyby to uniemożliwić”. “Odwetowość” została dorzucona w 2020 roku, wraz z nadejściem pandemii.

Według Alessandry Edwards, ekspertki od wydajności, zwlekanie z momentem zaśnięcia jest powszechne u osób, które czują, że nie mają kontroli nad swoim czasem. To np. pracownicy wysoko stresujących czy angażujących zawodów. Praca pochłania ich tak bardzo, że później szukają każdego możliwego sposobu na odzyskanie paru chwil wyłącznie dla siebie. Nawet kosztem snu.

– Kiedy przychodzi wieczór, nie kładą się spać o takiej porze, która umożliwiłaby im uzyskanie odpowiednio regenerującego snu i lepszego samopoczucia – wyjaśnia Edwards. – To jest właśnie ten “odwet” na życiu. Swoista zemsta - nie zasnę i będę robił to, na co mam ochotę. Niestety, często jest to zemsta na nas samych.

Jak walczyć z tym nałogiem? Przeczytacie w artykule poniżej.
Czytaj także: Nie mogą przestać scrollować i po prostu zasnąć. To “odwetowa prokrastynacja snu”