Ile trzeba zarabiać, by nie bać się inflacji? Ekspert o wynikach naszego sondażu
Czy istnieje taka pensja, przy której możemy śmiać się inflacji w twarz? Przeprowadziliśmy badanie o tym, co Polacy myślą o inflacji i zakazu handlu w niedzielę. Wyniki sondażu komentuje dla nas ekspert ekonomiczny ALK.
– Prawda jest taka, że różnice w sondażu dotyczącym inflacji są niewielkie. Główna myśl jest taka, że Polacy w przeważającej większości odczuli wzrost cen produktów spożywczych, niezależnie od tego skąd pochodzą, ile zarabiają czy jakie mają wykształcenie – ocenia wyniki naszego badania dr Błażej Podgórski, prodziekan Kolegium Finansów i Ekonomii z Akademii Leona Koźmińskiego.
Eksperta zapytaliśmy się jednak o możliwe trendy rysujące się na wykresach.
– Prawdą jest, że ludzie mniej zarabiający bardziej odczują inflację produktów spożywczych od osób bogatych. W tym segmencie wzrost cen zaczyna się szybko. Produkty luksusowe mają zaś wyższą marżę, więc ceny wzrastają w ich przypadku w dłuższym horyzoncie czasowym – zaznacza rozmówca INNPoland.pl.
Ponad 20 proc. osób zarabiających powyżej 5 tys. złotych netto wskazało, że nie zauważyło wzrostu cen na zakupach spożywczych. Czy istnieje więc jakiś próg bogactwa, gdzie nie musimy się przejmować inflacją? Nie do końca.
Opracowanie: INNPoland.pl
– Pytanie w sondażu dotyczyły stricte inflacji spożywczej. Tu różnice pojawiają się naturalnie. Osoba zarabiająca mało po prostu mniej kupi, co będzie dla niej dość dotkliwe. Bogatsi i tak kupią te same produkty, w podobnej ilości. A to, czy za zakupy zapłacą 300 czy 350 zł będzie dla nich mniejszym kłopotem – wyjaśnia Podgórski
Ekspert dodaje, że wzrost cen najbardziej czują osoby najbiedniejsze, bo ciężko będzie im robić codzienne zakupy. Drugą grupą są zaś osoby bogate, z dużą znajomością ekonomii i przez to wyczuleni na inflację. Ci znajdujący się pomiędzy ekstremami mają mniejszą szansę zrozumieć lub wyczuć inflację.
Ekspert ALK prosto wyjaśnia też czemu najmłodsi badani (do 24 lat) najmniej odczuli inflację. Odpowiedź znów znajdujemy w aspekcie społecznym.
– Młode osoby w tym wieku często są jeszcze na utrzymaniu rodziców. Oznacza to, że nie muszą martwić się cenami żywności, bo tą mają zapewnianą przez rodzinę. Produkty spożywcze kupują więc mniej regularnie, pieniądze przeznaczają na inne rzeczy – przekonuje.
W przypadku handlu w niedzielę wyraźnie widać, że osoby z dużych miast najczęściej są przeciwnikami tych przepisów. Czemu tak się dzieje?
Opracowanie: INNPoland.pl
Na wsi zdecydowanie jest więcej zwolenników zakazu handlu w niedzielę – 36,8 proc. Podejrzewaliśmy względy religijne, ale nasz ekspert poddaje inną opcję.
– Zauważmy, że zakaz handlu w niedzielę jest dużo mniej dotkliwy dla mieszkańców wsi. Tam typowe są rodzinne sklepy z właścicielem za ladą. Takie punkty zgodnie z prawem są w niedzielę otwarte – podsumowuje prodziekan Kolegium Finansów i Ekonomii ALK.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl