Artyści na granicy solą w oku Polaków. Za wielką siłą przebicia idzie hejt

Iga Kołacz
Artyści wykorzystujący popularność w celu niesienia pomocy uchodźcom, mierzą się z hejtem. W ocenie eksperta od wizerunku Mirosława Oczkosia, warto podjąć się tego zadania, nawet jeśli udało się pomóc tylko jednej osobie. Kasia Smutniak, polskiego pochodzenia gwiazda kina włoskiego, spędziła kilka dni przy granicy polsko-białoruskiej, aby przekonać się, w jakich warunkach przebywają tułający się w tamtejszych lasach uchodźcy.
W działalność na rzecz uchodźców angażuje się m.in. aktorka Maja Ostaszewska Fot. WOJTEK RADWANSKI/AFP/East News
"Chciałam zobaczyć na własne oczy i opowiedzieć tu we Włoszech, kraju który od wielu lat jest właśnie tą pierwszą granicą Europy" – napisała Kasia Smutniak w niedzielę wieczorem, 21 listopada na Instagramie, gdzie obserwuje ją 419 tys. osób. Filmik nagrała w samochodzie. Widać na nim przejętą aktorkę, która o sytuacji na granicy rozmawia z migrantem z Iraku.

Smutniak podkreśliła, że nie robi tego dla poklasku czy obelg, lecz by opowiedzieć, że "w najstarszych lasach Europy" umierają ludzie – przestraszeni, samotni, głodni i wyziębieni. Zaapelowała, aby nie pozostać obojętnym. "To co zobaczyłam podczas kilku dni spędzonych pomiędzy Kuźnicą a Hajnówkami, to przerażający oblicze utraty jakichkolwiek wartości, których jeszcze bronią niezmiernie odważni aktywiści i organizacje humanitarne" – napisała Kasia Smutniak i zapowiedziała, że wkrótce ukaże się jej reportaż z granicy.


Apel aktorki, choć podnosi ważny temat i w ciągu dwóch dni dotarł do 163 tys. osób na Instagramie, nie przebił się w polskich mediach. Przez blisko dobę od jego publikacji na profilu aktorki, informacje o tym podały wyłącznie media internetowe, w tym Onet, "Wprost", "Fakt" i Pomponik. Jak policzył dla nas Press-Service Monitoring Mediów w tym czasie opublikowano zaledwie osiem materiałów w serwisach internetowych, zaś w mediach społecznościowych pojawiło się tylko dziewięć wzmianek (dwa na Facebooku i siedem na Twitterze).
screen Instagram/lasmutniak

Celebryci wykorzystują popularność do niesienia pomocy

Nie tylko Smutniak zabrała głos w sprawie dramatycznej sytuacji uchodźców na wschodniej granicy. Kilka dni wcześniej artyści i celebryci, w tym Dawid Podsiadło, Tomasz Kot, Danuta Stenka, Janusz Gajos, Martyna Wojciechowska czy Magdalena Zawadzka, wystąpili w filmie opublikowanym na YouTube, o wymownym tytule: "Nikt nie zasługuje na śmierć w lesie".

Zaapelowali do rządu, aby pozwolono działać na terenie stanu wyjątkowego służbom medycznym i pomocy humanitarnej. Artyści podkreślili przy tym, że są za uszczelnieniem granic. Zwrócili jednak uwagę, że nie można pozwolić umrzeć ludziom, których "białoruski reżim zwabił w pułapkę".

– Zaangażowanie osób ze świata internetu, artystów i celebrytów nie jest żadnym zaskoczeniem - mówi Karolina Łach, influencer marketing managerka w LifeTube. – Temat jest poważny, więc milczenie czasami nie wystarcza. Potrzeba podzielenia się swoimi przemyśleniami z followersami albo namacalna pomoc na miejscu jest silniejsza - tym bardziej w przypadku, gdy ma się świadomość realnego wpływu na opinię innych i wielką siłę dotarcia do ludzi - ocenia Łach.

Osobiście na polsko-białoruskiej granicy był aktor teatralny i serialowy Mateusz Janicki. "Często są to ludzie na skraju wyczerpania, są to ludzie, którzy często wyrzucani są przez polskie służby po raz kolejny na drugą stronę granicy, gdzie z kolei trafiają do siepaczy Łukaszenki, którzy wypychają ich na granicę" – relacjonował na Instagramie Janicki w rozmowie z Karolem Wilczyńskim ze organizacji Salam Lab. Aktor podkreślił, że trzeba im "nieść pomoc medyczną". Wytknął też polskiemu rządowi, że uniemożliwia dziennikarzom dostęp do granicy.

W połowie listopada na granicy była także aktorka Maja Ostaszewska, która pomagała aktywistom ratującym uchodźców oraz uczestniczyła w konferencji prasowej Grupy Granica. "Oni nie mają nic wspólnego z polityką, stali się ofiarami politycznych ruchów reżimu białoruskiego. To są ludzie tacy sami jak my. Bezpieczna granica to taka, na której nikt nie umiera" – powiedziała Ostaszewska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Relację z wyjazdu zdawała aktorka również podczas "Marszu Troski o Oszukanych", który odbył się 20 listopada w Warszawie.

Artyści wspierają uchodźców na różne sposoby. Olga Bołądź, wraz z grupą aktorów, włączyła się w projekt zainicjowany przez stowarzyszenie "Kobiety film" – już w październiku zbierali pieniądze na rzecz uchodźców, za co kupiono termosy, ogrzewacze do rąk, power banki, ocieplane kalosze. W akcję włączył się też wokalista Krzysztof Zalewski. Na problem uchodźców zwracały uwagę także Agata Młynarska, Zofia Zborowska czy Dorota Zawadzka.

– Zaangażowanie osób ze świata internetu, artystów i celebrytów nie jest żadnym zaskoczeniem - mówi Karolina Łach, influencer marketing managerka w LifeTube. – Temat jest poważny, więc milczenie czasami nie wystarcza. Potrzeba podzielenia się swoimi przemyśleniami z followersami albo namacalna pomoc na miejscu jest silniejsza - tym bardziej w przypadku, gdy ma się świadomość realnego wpływu na opinię innych i wielką siłę dotarcia do ludzi - ocenia Łach.

– Zaangażowanie twórców internetowych może wpłynąć na kształtowanie opinii ich odbiorców - zaznacza Olivia Drost, partner zarządzająca Spotlight Agency. - Wielu twórców internetowych posiada dużo większe zasięgi niż główne media w Polsce, dlatego informowanie przez nich na określonych kanałach social mediowych o bieżących wydarzeniach czy sytuacji politycznej, umożliwia przede wszystkim dotarcie z danym tematem do szerszego grona – dodaje Drost.

– Nie tylko ranga osób zaangażowanych w pomoc uchodźcom, ale też skala zjawiska wpływa na odbiór – zauważa Mirosław Oczkoś, ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego. – Ale tych, którzy są przeciwni uchodźcom, nic nie przekona. Choćby z nieba zstąpił sam Jezus Chrystus, też by go wygonili, bo był uchodźcą – komentuje Oczkoś.

Uczynność nie zawsze popłaca

Artyści, którzy wykorzystują swoją popularność w celu niesienia pomocy uchodźcom, narażeni są bowiem na krytykę, a nawet na hejt. Niedługo po tym, jak aktor Maciej Stuhr wraz z żoną Katarzyną Błażejewska-Stuhr pojechali na polsko-białoruską granicę, by wesprzeć wolontariuszy w pomocy uchodźcom, ktoś zdewastował rodzinny grób Stuhrów. "Boje się, że jest to kolejna eskalacja niechęci w stosunku do mnie, ale przede wszystkim mojego syna. Za akcje, które on prowadzi" – powiedział "Wyborczej" Jerzy Stuhr, przyznając, że jest zszokowany zaistniałą sytuacją.

Z kryzysem wizerunkowym musi natomiast mierzyć się aktorka Barbara Kurdej-Szatan, która w mediach społecznościowych skrytykowała postępowania Straży Granicznej wobec dzieci imigrantów. Wpis aktorki zawierał wulgaryzmy i wykrzykniki. Strażników określiła "maszynami bez serca, bez mózgu, bez niczego", które "ślepo wykonują rozkazy". "Boli mnie serce, boli mnie cała klatka piersiowa, trzęsę się ryczę!!!! Mordercy!!!!! Chcecie takiego rządu wciąż? Który zezwala na takie rzeczy, wręcz rozkazuje tak się zachowywać?" – napisała aktorka na swoim profilu na Instagramie.

Wkrótce Kurdej-Szatan skasowała wpis, przepraszając za swoje zachowanie i zawarte w poście wulgaryzmy. Podkreśliła jednak, że jest matką dwójki małych dzieci i nie może patrzeć na cierpienie, zwłaszcza dzieci. Efekt? Jacek Kurski, prezes Telewizji Polskiej zapowiedział, że Barbara Kurdej-Szatan nie wystąpi już w serialu "M jak Miłość", emitowanym w TVP.

Od aktorki zdystansował się też operator komórkowy Play, którego twarzą jest od lat. Kurdej-Szatan nie pojawiła się w świątecznej reklamie Play, chociaż firma oficjalnie wyraża stanowisko, że brak aktorki w spotach marki nie ma związku z jej wpisami na temat Straży Granicznej.
(fot. Artur Zawadzki / REPORTER)
Zdaniem medioznawcy Wojciecha Szalkiewicza, który wypowiedział się na łamach tygodnika "Na Żywo", aktorka wpisem o uchodźcach obniżyła swoją wartość marketingową. "Za jeden post w internecie zarabiała do tej pory od 15 do 20 tys. zł. Teraz będzie miała mniej ofert i stawki spadną" – ocenił Szalkiewicz.

Olivia Drost ze Spotlight Agency: – Gwiazdy i twórcy internetowi angażując się w jakikolwiek temat polityczny, ryzykują utratę kampanii marketingowych i wizerunkowych, często niezależnie od prezentowanych opinii czy strony, po której się opowiadają. Wiele marek, mimo że ich pracownicy i przedstawiciele wspierają określone idee, wartości czy tematy polityczne, posiada w swoich, często globalnych, kodeksach zakaz wiązania ich marki z jakąkolwiek stroną konfliktu czy ideologią, nawet najmniej kontrowersyjną – tłumaczy Drost.

Przypadek Kurdej-Szatan może odstraszyć pozostałych, którzy chcieliby angażować się w pomoc uchodźcom? – Działania podjęte przez przez telewizję publiczną i sieć komórkową może odstraszać. Choć dziwię się sieci Play, ponieważ na ich miejscu promowałbym taką postawę – mówi Mirosław Oczkoś. Według niego aktorka nie potrafiła odnaleźć się w tej sytuacji. – Jeśli ktoś ma wyrobione zdanie, trzeba się go trzymać. Wycofywanie się w połowie drogi do niczego nie prowadzi – mówi ekspert od wizerunku.

Według Oczkosia pomocne w zażegnaniu kryzysu wizerunkowego byłoby na przykład przeprowadzenie przez Kurdej-Szatan akcji, która potwierdzałaby to, co początkowo napisała. Pokazałaby wtedy, że nie wstydzi się własnych poglądów.

Nie kalkulują

W ocenie Mirosława Oczkosia artyści i celebryci, którzy głośno wyrażają zdanie w kwestii uchodźców, nie zważają na to, czy zaszkodzi im to w karierze. – Sądzę, że większość artystów nie myśli o swoim wizerunku, ale o ludziach w potrzebie. Swoim zachowaniem potwierdzają to, co robią, czyli, że nie przez przypadek zajmują się sztuką. Im po prostu w duszy gra. A patrząc na cierpienie ludzi na granicy ta dusza po prostu płacze – mówi ekspert od wizerunku.

– Jeżeli ktoś jedzie na granicę, wiezie koce i lekarstwa, nie robi tego dla poklasku. Szczególnie ci, których wymieniamy – oni są na tyle znani i spełnieni, że nie muszą uciekać się do takich rzecz. Jeśli ktoś się ich czepia, ma bardzo złą wolę – mówi Oczkoś.

Również zdaniem Karoliny Łach, nikt z grona osób, które poruszyły publicznie temat uchodźców, nie zastanawia się nad tym, czy ryzykuje własną karierę. – Mają potrzebę wyrażenia swojego zdania, niesamowitą siłę przebicia, działania tu i teraz, w zgodzie ze sobą i własnym sumieniem, angażują się w pomoc i czują, że działają w dobrej sprawie – to jest dla nich najważniejsze – uważa ekspertka.

–Takie zachowania mogą zweryfikować ich działania z konkretnymi markami w przyszłości, bo nie da się ukryć, że polskie brandy są często zachowawcze w tematach potencjalnie kontrowersyjnych. Warto jednak zwrócić uwagę, że rodzime firmy biorą przykład z amerykańskiego rynku, gdzie marki aktywnie angażują się w tematy społecznie ważne. Idąc tym torem myślenia, możemy założyć, że publiczne wyrażanie opinii przez polskich influencerów może otworzyć im możliwość współpracy z nowymi podmiotami, które reprezentują podobne wartości – dodaje Karolina Łach.

Mirosław Oczkoś pozytywnie też ocenia wpis Smutniak. – Kasia Smutniak jest naszym eksportowym dzieckiem aktorskim, lecz mentalnie jest ona raczej Włoszką, a Włosi inaczej do tego podchodzą. Pojechała zobaczyć, jak to wygląda i pokazać swoim fanom, znajomym, czyli ludziom, którzy ją obserwują i cenią we Włoszech. Powiedziała prawdę: nie ma tutaj przestrzeni do kalkulacji – dodaje ekspert.

Czy działania celebrytów mogą wpłynąć na opinię społeczną? – To zawsze coś daje, każda kropla drąży skałę. Jak mówiła Janina Ochojska: "Nie starajcie się pomagać wszystkim na raz, pomagajcie jednostkowo". Bo wszystkim nigdy nie pomożemy. A jeśli udało się uratować chociaż jedno życie lub pokazać rządzącym, że wprawdzie nie ma na granicy dziennikarzy, ale jednak ktoś patrzy się im na ręce, to jest trochę inaczej, niż jakby była głucha cisza – mówi Oczkoś.

– Artyści mogliby siedzieć w domu czy chodzić na drinka i pisać na Facebooku, jak fatalnie jest na granicy. A jednak angażują się – dodaje ekspert od wizerunku.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl