Ile zdaniem rządu wyniesie inflacja w 2022 roku? Nie padnij ze śmiechu

Konrad Bagiński
Zdaniem ekonomistów polski rząd naraża się na śmieszność zakładając w ustawie budżetowej inflację na poziomie 3,3 proc. Minister finansów dobrze wie, że to kompletna bzdura. Ale zakładając nierealnie niską inflację będzie mógł się pochwalić niesamowitą skutecznością – dochody budżetu zostaną przekroczone o wiele miliardów.
Dlaczego rząd zapisał w ustawie, że inflacja w 2022 roku sięgnie 3,3 proc.? Piotr Kamionka / REPORTER
W założeniach budżetowych na najbliższy rok zapisano, iż średnioroczna inflacja w 2022 roku sięgnie 3,3 proc. To założenie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nawet Narodowy Bank Polski, zaskakiwany nieco przez ostatnie odczyty inflacji zakłada, że w 2022 roku inflacja może być prawie dwukrotnie wyższa. Analitycy BNP Paribas szacują ją na 6,8 proc. ze szczytem w czerwcu, kiedy może ona sięgnąć nawet 8,2 proc. Nie brakuje też poważnych ekonomistów wieszczących, iż inflacja może osiągnąć dwucyfrowy wynik. Przy niekorzystnym dla Polski splocie wydarzeń jest to możliwe.
Czytaj także: "Skrajna, bezczelna manipulacja". Bezlitosna ocena budżetu na 2022 rok
Dlaczego więc rząd tak nisko zawiesił poprzeczkę, chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że inflacja znacznie przekroczy zakładane 3,3 proc.? Odpowiedzi udziela prof. Witold Orłowski na łamach Business Insidera. Ekonomista tłumaczy, że wyższa od zakładanej inflacja oznacza większe od prognozowanych dochody budżetu. Każdy ponadplanowy procent inflacji przyniesie do budżetu o jeden procent VAT-u więcej. A to przekłada się na 2-2,5 mld złotych.


Prof. Orłowski przypomina radosną konferencję premiera Morawieckiego, który w połowie roku ogłosił, iż sytuacja budżetowa jest świetna. A we wrześniu pochwalił się tym, że rząd "znalazł" prawie 80 mld złotych. Ich źródłem w dużej mierze była właśnie inflacja, która wpompowała do budżetu kolejne miliardy złotych.

Ale VAT to nie wszystko. Wyższa inflacja oznacza presję płacową na pracodawców. Muszą więcej płacić pracownikom. W efekcie płacimy wyższy podatek PIT a pracodawcy (i pracownikowi) rosną składki. Pieniądze płyną do budżetu szerokim strumieniem.

Z szybkiego szacunku Business Insidera wynika, że zaniżenie inflacji o 3 proc. może oznaczać nawet 15 mld zł więcej pieniędzy w budżecie w stosunku do założeń z ustawy. Portal dodaje, że dzięki temu trikowi rząd uniknie też konieczności dwukrotnego podwyższania płacy minimalnej. Wedle ustawy musiałby to zrobić już 1 stycznia, jeśli zaplanowałby na 2022 rok inflację powyżej 5 proc. Dzięki trikowi będzie musiał ją podnieść jedynie 1 lipca – o ile oczywiście inflacja przekroczy wspomniane 5 proc.

Glapiński: Inni też mają inflację

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w dzień po kolejnej podwyżce stóp procentowych prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński postanowił wyjaśnić, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za wysoką inflację w Polsce.
Glapiński zorganizował konferencję prasową po kolejnym podwyższeniu stóp procentowych. Przekonywał, że za inflację odpowiadają czynniki zewnętrzne. Zaliczył do nich wzrost cen paliw, które na świecie poszły w górę o 80 proc. rok do roku, wzrost cen węgla (2,5 raza) i pięciokrotną podwyżkę cen gazu. Za to ostatnie obwinił przede wszystkim Rosję, która wykorzystuje to paliwo jako formę nacisku na Unię i inne kraje.
Z kolei Unię obwinił Glapiński za podwyżkę cen energii elektrycznej w Polsce. Zdrożały bowiem certyfikaty – uprawnienia do emisji CO2. Faktem jest, że tracą na tym przede wszystkim producenci energii z węgla. A polska energetyka opiera się w 70 proc. na tym właśnie paliwie.

W Polsce zahamowano też transformację energetyczną na korzyść spalania węgla, więc ceny energii nie powinny nas specjalnie dziwić. Poza tym to rząd sprzedaje certyfikaty i świetnie na tym zarabia. Co ciekawe, Polska nie stworzyła własnej giełdy uprawnień CO2 i sprzedaje je w Berlinie.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl