“Lepsza wysoka inflacja niż wysokie bezrobocie”. Szef PFR o prognozach na przyszły rok
Co nas czeka w 2022
O tym, co czeka polską - i globalną - gospodarkę, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys mówił w wywiadzie dla Business Insider Polska. Jego zdaniem zbliżamy się już do szczytu inflacyjnego, który ma osiągnąć 8-9 procent. Później sytuacja ma zacząć się stabilizować do poziomu poniżej 5 proc. – Lepiej mieć podwyższoną inflację niż wysokie bezrobocie, czy bardzo słaby wzrost PKB – podkreśla.Jakie mamy jednak szansę, że nic się nie wydarzy? Prezes PFR podkreśla, że cały czas trwa “sztorm”. – Perspektywy wzrostu na 2022 r. są jeszcze dobre i kryzys nam nie grozi. Uważam jednak, że gospodarka światowa znalazła się w punkcie zwrotnym i lata 20. będą dekadą turbulencji – przekonuje.Tarcza antyinflacyjna obniży dynamiki cen o ok. 1-1,5 pkt proc. i spowoduje stabilizację wskaźnika inflacji. Od połowy przyszłego roku efekty zaczną też przynosić podwyżki stóp procentowych. Jeżeli nie pojawi się jakiś dodatkowy szok związany np. z cenami surowców czy energii oraz nie pojawi się spirala płacowa, to od połowy przyszłego roku powinien zacząć się rysować trend stabilizacji.
Jego zdaniem, w konsekwencji możliwe są trzy scenariusze: negatywny - stagflacja (inflacja i stagnacja gospodarcza - przyp. red) od 2023 r., rozkręcenie się spirali płacowo-cenowej i utrzymanie się wysokich cen surowców; czarny - załamanie rynków finansowych, ryzyko recesji na przełomie 2023 i 2024, wzrost bezrobocia i dłuższy okres słabego wzrostu zwłaszcza w USA i strefie Euro i scenariusz umiarkowanie pozytywny: brak spirali płacowej, spadek cen surowców i energii w latach 2022-2023 i stopniowy spadek inflacji przy umiarkowanym wzroście stóp procentowych.Zmieniają się globalne trendy, takie jak powrót inflacji, koniec hegemonii gospodarczej USA i wzrost potęgi Chin przy marginalizacji Europy, zahamowanie globalizacji, napięcia geopolityczne i skracanie łańcuchów dostaw oraz rewolucja w energetyce.
Perspektywa dla Polski
Pomimo tych ryzyk Paweł Borys uważa, że w 2022 r. wzrost gospodarczy polski będzie na wysokim poziomie około 4,5–5 proc.Szef PFR zaznacza, że Polski Ład w podatkowej części rekompensuje do pewnego stopnia wzrost cen i ogranicza społeczny koszt inflacji. Głównym ryzykiem ma być jednak presja płacowa, przekładana przez firmy na ceny. – Sytuacja wymaga dalszych podwyżek stóp procentowych i to się dzieje – zaznacza.Głównym wyzwaniem jest ustabilizowanie inflacji w perspektywie 2-3 lat przy utrzymaniu wzrostu PKB powyżej 4 proc. Głównym ryzykiem są ceny energii oraz napięcia na rynku pracy. Szansą jest dwucyfrowy wzrost inwestycji w 2022 r. i skok inwestycji publicznych w 2023 r., czyli w momencie oczekiwanego spowolnienia na świecie.
Mówimy obecnie jeszcze bardziej o normalizacji polityki pieniężnej i stopy banku centralnego pewnie powinny być pomiędzy 2,5–3 proc. przy tempie wzrostu 3,5–4 proc. Przy silnym wzroście i silniejszej presji inflacyjnej niewykluczone, że konieczne będą przejściowo wyższe stopy procentowe.
Szoki podażowe
Jak pisaliśmy w InnPoland, analitycy mBanku spodziewają się w przyszłym roku fali szoków podażowych. Mają one zmniejszać tolerancję gospodarki na podwyższenie inflacji powodowane problemami energetycznymi. Ich zdaniem, konsumpcja wyhamuje w okolice 3-3,5 proc.Analitycy z Banku Pekao spodziewają się ostrego spowolnienia wzrostu PKB na przełomie 2022 r. i 2023 r. “Ścieżka PKB w 2022 r. będzie naszym zdaniem monotonicznie spadkowa i należy spodziewać się bardzo wyraźnego dołka na przełomie 2022 i 2023 (3 proc. r/r, a najprawdopodobniej niżej)” - uważają.Zmiana oczekiwanej inflacji o prawie 2 pkt. proc. zmniejsza tempo wzrostu dochodu rozporządzalnego prawdopodobnie o mniej niż 2 pkt. proc. Część wzrostu cen pracownicy rekompensować będą sobie podwyższonymi żądaniami płacowymi. Jest to jednak kolejny element ograniczający tempo wzrostu konsumpcji.