Wielki samolot ciął polskie niebo i się popsuł. Antonov An-225 "Mrija" uziemiony w Rzeszowie

Konrad Bagiński
Największy samolot świata utknął na lotnisku w Jasionce – pisze "GW". Regularnie przylatuje do rzeszowskiego portu, obecnie był w nim po raz piąty. Ale wizyta się przedłużyła, bo po spektakularnym cięciu polskiego nieba uwiecznionym na filmach internautów, okazało się, że maszyna ma awarię.
An-225 Mrija Mateusz Jagielski/East News
Piąta wizyta Antonowa An-225 w Rzeszowie okazała się wyjątkowo niefortunna – pisze "Gazeta Wyborcza". Samolot utknął na podrzeszowskim lotnisku na dłużej. Najnowsze doniesienia mówią o tym, że maszyna została naprawiona i odleciała.

"10 stycznia 2022 r. podczas lądowania samolotu AN225 na lotnisku Rzeszów, przy sterburcie zostały uszkodzone śruby mocujące czujnik położenia podwozia powietrze-ziemia. Wykryta awaria nie wpłynęła na bezpieczeństwo lotu i lądowanie samolotu" - czytamy we wcześniejszym komunikacie firmy, która jest właścicielem maszyny. Usterkę naprawili specjaliści, którzy specjalnie przylecieli do Rzeszowa samolotem An-26. Po wymianie uszkodzonych śrub samolot był w pełni sprawny i gotowy do wylotu. Opuścił już lotnisko w Jasionce. Kilka dni temu internet obiegł film nakręcony przez jednego z miłośników lotnictwa, pokazujący jak podczas lądowania Mirja dosłownie rozcina polskie niebo i rozgania chmury. Nazwa maszyny - Мрiя – w języku ukraińskim oznacza "marzenie". I tym właśnie jest dla miłośników lotnictwa, którzy śledzą jej loty i wizytują lotniska, na które przylatuje. To sześciosilnikowy samolot transportowy produkcji radzieckiej, pochodzący z biura konstrukcyjnego Antonowa. Jest to największy obecnie używany i najcięższy w historii samolot. Zbudowano tylko jeden egzemplarz (budowy drugiego nie ukończono).

Mirja wiozła nam maseczki z Chin

Najsłynniejsza jak na razie wizyta tej gigantycznej maszyny w Polsce miała miejsce w kwietniu 2020 roku, gdy przywiozła z Chin transport 7 milionów maseczek typu P2, kilkuset tysięcy kombinezonów ochronnych i kilkuset tysięcy przyłbic.


Za wszystko płacił państwowy koncern KGHM. Szybko okazało się, że miliony maseczek sprowadzonych z Chin przez KGHM nie mają żadnych certyfikatów jakości, a rząd USA nie dopuścił ich do obrotu – tak podała "Gazeta Wyborcza". KGHM odpierał zarzuty w tej sprawie, zapowiedział nawet pozwy.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl