Obywatelu, donieś na antyszczepionkowca z biurka obok. Bo rząd już nic nie może
Tchórzostwo rządu w starciu z antyszczepionkowcami weszło w najwyższą fazę. Władza kompletnie skapitulowała - zamiast walczyć z epidemią i trendem nieszczepienia się, próbuje zrzucić odpowiedzialność na zaszczepionych, którzy mają donosić na "nieszczepów".
Przypomnijmy - najpierw na stole pojawił się projekt ustawy dającej pracodawcom wgląd w status szczepień swoich pracowników. Szczegóły były do dogadania - być może (w wersji ostrej) mogliby ich zwalniać, być może wysyłać na bezpłatne urlopy. A może tylko nakazać im pracę w domu, jeśli to możliwe.
Po intensywnych pracach - czytaj negocjacjach z lobby antyszczepionkowym w jądrze PiS - zostały z tego nędzne ochłapy. Lobby proepidemików wygrało, bo trudno obecny stan sprawy nazwać konsensusem. Pierwotnie to władza miała walczyć z antyszczepionkowcami, pomagać przedsiębiorcom, dać im prawne narzędzie do zabezpieczenia swoich ludzi przed nieodpowiedzialnymi zachowaniami części ludzi.https://natemat.pl/394221,4-mity-o-omikronie-wirusolog-je-obalaPierwszy projekt został rozerwany na strzępy przez połączone siły proepidemiczne z PiS i Konfederacji. Pojawił się więc nowy, poselski. Teraz to zaszczepieni pracownicy sami, bez wsparcia, mają donosić na niezaszczepionych, domagając się od nich odszkodowań za ewentualną możliwość zarażania innych.
Donieś na foliarza, nieźle zarobisz. O ile przeżyjesz
Każdy pracownik będzie mógł (ale nie musiał, po co tak ludzi nękać) za darmo, raz w tygodniu zrobić sobie test w pracy. Jeśli nie zrobi, ale ktoś zachoruje, to ten chory będzie mógł od niego zażądać odszkodowania. I dostanie nawet 15 tysięcy złotych, ale nie od razu - wcześniej musi zachorować na COVID-19. A o słuszności donosów i roszczeń miałby decydować wojewoda.Wojewoda, czyli rządowy namiestnik, który nie musi się specjalnie martwić o swoją popularność. A może inaczej - o jego popularność nie musi martwić się premier. Wojewoda jest z rządem jest mało kojarzony, ale de facto jest od realizowania woli premiera, do którego należy jego polityczna posada. W ten sposób władza centralna odsunęła od siebie odpowiedzialność tak daleko, jak to tylko możliwe.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że rząd zamiast walczyć z pandemią i próbować zaszczepić jak najwięcej ludzi, chroniąc ich przed ciężką chorobą i śmiercią, po prostu podał tyły. I powiedział milionom ludzi: sorry, radźcie sobie sami. To pokazuje faktyczną słabość władzy, która przestała już udawać, że planuje coś zrobić w sprawie pandemii. Zresztą - jak twierdzą epidemiolodzy, których rząd i tak nie słuchał - na działania i tak już jest za późno. Piąta fala wchodzi na pełnym gazie i nic nie możemy z tym zrobić.https://natemat.pl/394319,zalozenia-nowej-ustawy-covidowejNie wiem czy, gdyby rząd miał jednak resztki cojones i podjął wcześniej jakieś działania, nakazał szczepienia, odseparował proepidemików, przyniosłoby to jakieś efekty. Ale przynajmniej mógłby powiedzieć "próbowaliśmy, walczyliśmy". Naprawdę nie wiem, jak ludzie ze szczytów władzy mogą patrzeć w lustro przy goleniu czy nakładaniu makijażu.
Jest jeszcze jedna możliwość, ale nie chce mi się w nią wierzyć. Bo ustawa ustawą, ale jeśli wojewoda nakaże jakiemuś niezaszczepionemu roznosicielowi wirusów zapłatę 15 tysięcy na rzecz kolego z pracy, to ten pójdzie do sądu. I wygra, bo nikt nie udowodni, że to on zaraził, że wirus wydostał się z czeluści jego organizmu. Jest więc możliwe, że władza spreparowała prawo tylko na pokaz, bo ono nie ma prawa zadziałać. Ale brzmi to zbyt cynicznie, by mogło być prawdą. Prawda?
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl