Ryzykowna gra. Ceny gazu szybują, a PGNiG nie chce się dogadać z Gazpromem
Mimo lawinowych wzrostów cen gazu PGNiG zaparło się nogami i podało, że nie będzie negocjować nowego długoterminowego kontraktu na surowiec z Gazpromem. Obecny kończy się w 2022 r. Zdaniem ekspertki to niezwykle ryzykowna gra na jedną kartę – Rosjanie dobrze wiedzą, jak bardzo potrzebujemy gazu.
Ceny gazu – PGNiG nie chce kontraktu z Gazpromem
PGNiG niedawno zapowiedziało, że nie planuje zawierania kolejnego długoterminowego kontraktu na gaz z Gazpromem.– Widać wyraźnie, jak bardzo Rosjanie nalegają, prą do tego, żebyśmy podpisali nowy kontrakt długoterminowy w miejsce kontraktu jamalskiego. Zresztą, żeby nie tylko Polska to zrobiła. Takie same dążenia widać wobec innych krajów Unii Europejskiej - zaznaczył prezes PGNiG Paweł Majewski.
Podpisany w 1996 r. kontrakt jamalski był parokrotnie zmieniany, a w 2019 r. polska spółka gazowa poinformowała Rosjan o planowanym zakończeniu jego obowiązywania. Oznacza to, że jego zapisy wygasną dokładnie 31 grudnia 2022 r. To niewiele czasu.
Umowa jamalska zakłada dostawę ok. 10 mld m sześc. gazu, z czego Polska musi co roku odebrać minimum 8,7 mld. Ogólnie nasz kraj potrzebuje zaś ok. 20 miliardów m sześc. gazu rocznie.
Jak wskazuje Money.pl Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG SA w latach 2012–2013, po rezygnacji z rosyjskiego gazu w polskiej energetyce powstanie wielka wyrwa.
– Policzyłabym dostępną ilość gazu z dostępnych źródeł, sumując wszystkie elementy. Na dzisiaj jest to gazoport, terminal łotewski, jest gaz z Niemiec w trybie rewersu oraz to, co możemy pozyskać z krajów Europy Zachodniej i wydobycie krajowe. Baltic Pipe jeszcze nie ma, a i tak trzeba będzie zakontraktować gaz do przesyłu. Na ten moment to się po prostu do tych 20 mld m sześc. nie sumuje – ostrzega ekspertka.
Odmowa współpracy z Gazpromem to jej zdaniem ryzykowna strategia i gra na jedną kartę. Była prezes PGNiG przypomina też o tragicznej sytuacji z 2006 r. Tamtej zimy zmagano się z możliwym niedoborem gazu w Polsce i podpisano aneks do kontraktu jamalskiego – przewidywał on zawrotny wzrost cen gazu.
– Jeśli ktokolwiek ma niedobór czegokolwiek, a wszyscy doskonale wiedzą, że bardzo mocno tego potrzebuje, to jaka może być cena? – retorycznie pyta Piotrowska-Oliwa.
Podsumowując PGNiG "grając twardziela" może zdobyć punkty polityczne na teraz, ale gdy gazu faktycznie zabraknie – Polska może stracić jeszcze więcej, niż na nowym kontrakcie długoterminowym z Gazpromem.
Ceny gazu a firmy
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, podwyżki cen energii nie dotyczą tylko gospodarstw domowych, a rząd najwyraźniej nie zamierza objąć firm jakąkolwiek tarczą.Jak wylicza "Rzeczpospolita", według cenników PGNiG odbiorca biznesowy musi płacić za gaz 798 zł za MWh, czyli o 480 proc. więcej niż rok temu. Energia elektryczna drożeje "tylko" ok. 100–200 proc.
– Do tego trzeba doliczyć rosnące obciążenia podatkowo-składkowe, które niesie dla biznesu Polski Ład, wysokie ceny materiałów i surowców, presję na podwyżki wynagrodzeń, co oznacza większe wydatki na płace itp. To będzie trudny rok dla przedsiębiorców – podkreśla Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club.
Rozwiązanie jest jedno – firmy będą musiały podwyższyć ceny towarów i usług, by poradzić sobie z rosnącymi kosztami nośników energii. Nawet 0 proc. VAT na żywność nie sprawi, że ceny tych produktów spadną. Będą jedynie wolniej wzrastały.
Najbardziej zagrożoną branżą jest w obecnej sytuacji gastronomia.
– Gastronomia, hotelarstwo i turystyka to branże poszkodowane najmocniej przez pandemię, a politycy nie są w stanie zaoferować żadnego sensownego rozwiązania – wskazuje Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Według ekspertów, zagrożone szybkim bankructwem mogą być też m.in. piekarnie. To w tej branży ceny energii stanowią często "być albo nie być". Dla wielu mniejszych spółek obecne ceny nie pozwalają na opłacalny biznes.