W miastach brakuje miejsca na mieszkania. Deweloperzy chcą burzyć centra handlowe

Konrad Bagiński
Galerie handlowe tracą na znaczeniu – uważają deweloperzy mieszkaniowi. Proponują ich burzenie i stawianie na ich miejscy nowych bloków. Tak samo chcą postąpić z zagłębiami biurowymi w dużych miastach. Zdaniem lobby deweloperów taka sytuacja może poprawić sytuację mieszkaniową Polaków.
Deweloperzy narzekają, że nie mają już gdzie stawiać nowych bloków. Chcą burzyć galerie handlowe i biurowce Karolina Misztal/REPORTER
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Polski Związek Firm Deweloperskich apeluje o zwiększenie podaży gruntów. Organizacja zaapelowała o wprowadzenie rozwiązań, które jej zdaniem przyczynią się do rozwoju rynku mieszkaniowego i stabilizacji cen mieszkań w Polsce. Jednym z przedstawionych rozwiązań jest przekształcenie gruntów usługowych w grunty pod inwestycje mieszkaniowe, czyli zmiana specustawy mieszkaniowej.

- W ostatnich latach, obserwujemy pewną zmianę nurtu, który wykształcił się na przełomie lat 90 i 2000. Z uwagi na postępującą digitalizację, rozwój e-commerce i zmianę przyzwyczajeń konsumentów – na znaczeniu tracą wielkopowierzchniowe galerie handlowe, które często zlokalizowane są na świetnie skomunikowanych działkach, położonych w centrach miast. Postulujemy, by grunty te przekształcać na działki przeznaczone pod zabudowę mieszkaniową. Takie rozwiązanie nie tylko powiększy liczbę dostępnych lokali, ale także będzie działać miastotwórczo – komentuje Konrad Płochocki, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Czytaj także: Hilton w synagodze. W Polsce również przerabiamy świątynie – byle nie katolickie
Deweloperzy twierdzą, że podobną sytuację zaobserwować możemy w przypadku usług najmu, które zostały skupione w zagłębiach biurowych, takich jak popularny warszawski "Mordor".


"Po latach wiemy już, że przewidziana w tamtym rejonie monokultura biurowa zupełnie nie przystaje do miejskich realiów i nie odpowiada na potrzeby mieszkańców. Warto wspomnieć choćby o kiepskiej ofercie kulturalnej, czy nienajlepszej infrastrukturze komunikacyjnej, generującej ogromne korki w tamtym rejonie. Szansą na zmianę oblicza takich terenów jest ich przekształcenie przez inwestorów" – piszą deweloperzy.

- Zaproponowany mechanizm przekształcania powierzchni handlowych i usługowych w nieruchomości o funkcji mieszkalnej rozwiązuje jednocześnie wiele problemów zarówno o charakterze ekonomicznym jak i w kontekście ładu przestrzennego. Przede wszystkim, stanowi jednak doskonały instrument stymulowania podaży gruntów pod inwestycje mieszkaniowe, a jego wprowadzenie, pośrednio przyczyniłoby się do zwiększenia równowagi podażowo-popytowej i stabilizacji cen mieszkań – dodaje Konrad Płochocki.

Tarasy i podziemne garaże

PZFD apeluje również o wprowadzenie jasnej definicji wskaźnika intensywności zabudowy. Mogłoby to położyć kres rozważaniom na temat wliczania do wskaźnika intensywności kondygnacji podziemnych, a także powierzchni balkonów i tarasów.
Czytaj także: Jak mieszka się w Polsce? Do czołówki Europy wciąż nam daleko
Obecnie, po nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, wskaźnik intensywności zabudowy jest rozumiany jako stosunek powierzchni całkowitej zabudowy do działki budowlanej. Problem w tym, że jedni urzędnicy wliczają w powierzchnię zabudowy również podziemne kondygnacje oraz balkony i tarasy. Wcześniej wskaźnik był inaczej interpretowany – twierdzą deweloperzy.

- Obecnie inwestor nie ma żadnej pewności, czy urzędnik interpretujący postanowienia planu miejscowego przychyli się do definicji funkcjonującej powszechnie w świadomości, czy też przeciwnie - weźmie pod uwagę również kondygnacje podziemne. Mając zatem na uwadze ryzyko spotkania się z niekorzystną interpretacji, może zrezygnować z planowanej inwestycji, gdyż mogłoby to narazić go na nieodwracalne straty finansowe. Oczywistym jest, że taka sytuacja stanowi kolejną barierę, która wpływa bezpośrednio na podaż nowych inwestycji, a w konsekwencji przyczynia się do wzrostu cen mieszkań – komentuje Konrad Płochocki.