Leroy Merlin: prezes mówi, że sercem jest z Ukrainą. Ale portfel w Rosji? [OKIEM BAGIŃSKIEGO]
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
"Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci obrazami zniszczeń dokonanych w miastach ukraińskich i tragedii ludzkich wynikających z tej wojny. Wczoraj do tych scen doszedł obraz zbombardowanego sklepu Leroy Merlin w Kijowie. Zginął w nim ochroniarz centrum handlowego. Wręcz brakuje wystarczająco mocnych słów na wyrażenie potępienia całej tej brutalności stosowanej od 24 lutego w Ukrainie" – pisze prezes w liście do mediów. Potem opisuje wysiłki, jakie Leroy Merlin w Polsce podejmuje, by pomóc swoim ukraińskim kolegom i koleżankom oraz ich rodzinom. To miłe.
Najważniejsze jest to, czego pan prezes nie pisze. Że francuska centrala nie zrobiła nic, by wycofać się z rosyjskiego rynku. Rynku agresora, rynku kraju popełniającego zbrodnie wojenne, napadającego na inny kraj i zabijającego niewinnych ludzi. Takich jak ochroniarz z centrum handlowego w Kijowie. Tysiące ludzi pukają się właśnie w głowę, bo pośrednio sami jesteście winni zbombardowania własnego sklepu i śmierci ochroniarza! Przecież wasze podatki, płacone w Rosji, poszły między innymi na bomby, które spadły na wasz sklep.
Czytaj też: Oto firmy, które nie opuściły Rosji. Ukraina apeluje o bojkot [LISTA]
Panie prezesie, rozumiem, że pańska sytuacja nie jest łatwa. Pracuje pan w tej firmie od 1995 roku, od 2014 roku jest pan prezesem. Szmat czasu! Pewnie nie raz i nie dwa musiał pan się spierać o coś z centralą. Ale najwyraźniej jest pan dobry, w tym co robi. Tyle, że teraz to nie wystarczy. Bo nie chodzi już o sprzedaż materiałów budowlanych, lampek i armatury. Chodzi o coś większego, nie o pieniądze, ale o ludzką godność.
Jestem tylko skromnym dziennikarzem a nie prezesem oddziału wielkiej firmy, ale stać mnie było na to, żeby kilka razy w życiu odmówić robienia tego, czego robić nie chciałem. Traciłem na tym finansowo, ale miałem coś ważniejszego – wolność.
To dobrze, że pomagacie ludziom. Ale zależność od francuskiej centrali, która dalej robi interesy w Rosji i płaci podatki, które potem reżim Putina zamienia w naboje do zabijania naszych sąsiadów powinna wam ciążyć. I wiem, że są w tej firmie osoby, którym to nie pasuje. Nie pasuje to też tysiącom waszych klientów.
Dlatego też list, który wysłaliście do mediów jest moim zdaniem skandaliczny.
„Jako pracownicy Leroy Merlin Polska, od osób pracujących w sklepach po Zarząd, w pełni solidaryzujemy się z mieszkańcami Ukrainy. Nasze serca – tak jak całego polskiego społeczeństwa – są po stronie pokrzywdzonych przez tę wojnę. Będziemy im pomagać. Będziemy zwiększać nasze zaangażowanie. I będziemy żyć w nadziei, że ta wojna się jak najszybciej skończy” - pisze pan. Jak można się solidaryzować z mieszkańcami Ukrainy, jednocześnie pompując pieniądze w rosyjski budżet? Jak chce pan to pogodzić? Wasze serca są z Ukrainą, ale portfele z reżimem Putina? Przecież to absurd i hipokryzja.
Nie rozumiem, jak pod takim listem mógł się podpisać prezes poważnego przedsiębiorstwa. Przecież ci pracownicy z Ukrainy, o których pan pisze, domagają się, żeby firma wycofała się z Rosji! Nie wie pan tego? Wszyscy to wiedzą! Nie wie pan tego, że miliony ludzi na całym świecie są wściekłe na firmy, które robią interesy z Rosją? Halo, tu ziemia. Pół świata o tym trąbi. Pozostając w Rosji legitymizujecie władze tego kraju i to, co wyprawiają na ukraińskiej ziemi.
Mam dla pana radę – jeśli naprawdę chce pan coś zrobić, proszę rzucić tę robotę. Nie kasa się w życiu liczy, ale to, żeby po ciężkim dniu móc spojrzeć w lustro i się do siebie uśmiechnąć. I rano iść do pracy z radością a nie z tlącym się przeczuciem, że coś tu kurczę nie gra. Rozumiem ludzi, którzy trzymają się pracy, bo są od niej zależni finansowo. Ale zarząd nie narzeka na brak kasy, profesjonaliści zawsze znajdą dobrą pracę. A sumienia kupić się nie da.